Każde kolejne losowanie UEFA to lament w najciemniejszych zakątkach Internetu – na bank ustawione. Ustawione, ułożone, podgrzane kulki – tyle. Cóż, zawsze to wyśmiewamy, ale patrząc na pary ćwierćfinałowe… Psia krew, czy to możliwe, że wszystko się tak pięknie ułożyło? Ćwierćfinały zapowiadają się naprawdę znakomicie. Trudno byłoby o lepsze dwumecze, a każda z par to gwarancja rozrywki w najwyższym tempie, na najwyższym poziomie. Mamy tylko jedno bardzo poważne zastrzeżenie: czy przynajmniej jeden mecz nie mógłby być rozegrany, powiedzmy, dziś? Zaraz? Teraz?
Jasne, w tej ósemce najgorsze losowanie byłoby i tak zbiorem szlagierowych spotkań przeplatanych z absolutnymi hitami, ale nawet biorąc pod uwagę wyjątkowo silny zestaw ćwierćfinalistów, nawet biorąc pod uwagę brak jakichkolwiek przypadkowych, nieproszonych gości – te rozlosowane pary zapowiadają się niespotykanie smakowicie.
Man Utd – Bayern
Mieliśmy wielkie szczęście. Nasz fotograf uchwycił Moyesa tuż po losowaniu:
To nie wszystko. Weszlacki superpaparazzi jest osobą na tyle fartowną (albo po prostu tak zdolną), że jednocześnie udało mu się złapać w obiektywie także ekipę Bayernu. Ich reakcja na perspektywę starcia z United:
Przygotujcie się. Wszystkie zapowiedzi tego dwumeczu będą przypominać finał z 1999 roku. Darujemy sobie wspominanie Solskjeara i Sheringhama, skupimy się na faktach: mierzy się kombajn na punkty z interesującą wersją Robina Hooda, czyli taką, która rozdaje punkty zarówno biednym jak i bogatym. Bayern nie demoluje tylko Bayernligi Bundesligi, ale i Ligę Mistrzów, w typowo „Guardiolowatym” stylu: średnio trzymają piłkę przez 64% meczu, więcej niż jakakolwiek inna drużyna w turnieju. Ciekawa statystyka o United? Chyba jednak mało zaskakująca, bo 80% ich dośrodkowań ląduje w krzakach/na bandzie/pod nogami rywala. Nie wiemy dlaczego Moyes próbuje skopiować taktykę Korony, ale każda wrzutka z Bayernem może być postrzegana jako oddanie piłki drużynie, która uwielbia grać piłką. Czyli jako małe samobójstwo.
No dobra. Nie możemy się jednak opanować. Poniżej trzy ostatnie minuty Bayern – United z 1999 roku. Giggs na boisku wtedy, pewnie zagra i teraz. A i z tego filmiku płynie ważny wniosek: choćby nie wiem jak beznadziejnie wyglądała sytuacja, nie skreślajmy United. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka pojedynek taktyczny Guardioli z Moyesem przypomina starcie Kliczki z Bogusławem Kaczyńskim.
PSG – Chelsea
Mecz z najmniejszą historią spośród wszystkich ćwierćfinałów, ale możecie liczyć na nasze celne oko i jeszcze lepsza pamięć. Dziesięć lat temu doszło do starć między tymi drużynami, skład PSG wyglądał „nieco” inaczej. Pozmieniało się, prawda? W Chelsea natomiast byli Terry, Lampard, Cech.
Paryżanie nie dali rady wtedy wbić ani jednej bramki „The Blues”, ( 0:0 i 0:3) teraz też nie będzie o nie łatwo, bo przecież ekipa ze Stamford Bridge straciła najmniej goli ze wszystkich ćwierćfinalistów. Z drugiej strony jednak pamiętajmy, że w ekipie z Francji gra ten oto pan. Pan Zlatan, który sam w tym sezonie CL strzelił więcej goli niż Hazard, Torres, Ba i Eto´o razem wzięci.
Zlatan, Który w taki oto sposób świętował strzelenie dwóch goli Saint-Etienne w poprzedniej kolejce. <>Iloma kobietami Zdjęciem z iloma kobietami świętowałby Ibra strzelenie dwóch goli na Stamford Bridge?
A tak na poważnie to wielki mecz dla PSG. Okrzepli jako drużyna, nie może być już wytłumaczeniem brak zgrania czy inne tego typu wymówki. Pokonując Chelsea mogą wkroczyć do europejskiego panteonu, dziś są w nim jednak ciekawostką albo zagadką. Drużyną owszem, z gwiazdami, z niewyobrażalnymi pieniędzmi, ale jeszcze bez naprawdę znaczących osiągnięć. Potrzebuję zbić „The Blues”, by zrobić kolejny krok.
Barcelona – Atletico
Ciekawostka numer jeden: oto kogo fani „Rojosblancos” najbardziej chcieli wylosować w ćwierćfinale, a kogo najmniej. Sonda za AtleticoMadrid.com. Ciekawe, prawda? Barcy nie chciał prawie nikt. Strachu na Vicente Calderon na pewno nie ma, bo Simeone i spółka znają swoją wartość, ale do radości daleko.
Zgadzacie się z Zubizarettą, który przekonuje, że to najsilniejsza para ćwierćfinału? To kwestia do dyskusji, ale według nas dwumecz na papierze tyleż interesujący, co w rezultacie mogący zmienić się na murawie w piłkarskie szachy. Ł»adna drużyna z finałowej ósemki nie odbiera piłki częściej niż Atletico. Na Barcę też pewnie przygotują plan polegający na podwójnych zasiekach i kontrach, ostatnie starcie obu ekip nieprzypadkowo skończyło się na 0:0. Choć zarówno po jednej stronie boiska jak i po drugiej roić się będzie od indywidualistów, tak spodziewamy się tutaj przede wszystkim zażartej batalii taktycznej.
Ciekawostka numer dwa: dla Barcelony pierwszy mecz z Atletico będzie zarazem jej pięćsetnym starciem w europejskich pucharach. Są pierwszym klubem, który osiągnął taką liczbę spotkań.
Real – Borussia
Tak dzisiejsze losowanie zapowiadała „Marca”. Mourinho, Simeone, Guardiola, Zlatan, Messi, Lewandowski, Van Persie, Ronaldo, czyli największy atut każdej z drużyn na ten moment? Oczywiście skoro „Marca”, to CR7 na najbardziej eksponowanym miejscu.
Szczerze? Real miał szczęście. Luis Figo dobrze dolosował kolegom rywala, bo Borussia w ostatnim czasie w niczym nie przypomina drużyny, która potrafiła zaszkodzić każdemu. Dziś raczej potrafią – wybaczcie, jeśli trochę na wyrost, ale z formą naprawdę nie jest dobrze – przegrać z każdym. Poza tym rewanż za zeszły rok? Ł»artujecie chyba, jaki rewanż? BVB to dziś inna ekipa. Klasę słabsza?
Prawda jest taka, że na dziś Borussia nie ma kim zatrzymać rozpędzonego Realu, tamtejszych strzelb z tercetu Bale-Benzema-Ronaldo. Dortmund musi liczyć na cud. Na przykład taki:
Na dzień dzisiejszy Liga Mistrzów graficznie wygląda tak, jak to zaprezentował „@r4six” poniżej. Kto jeszcze zleci ze szczytu, spadnie w przepaść?
Tymczasem wymowne jak po losowaniu zmieniły się kursy na końcowy triumf poszczególnych drużyn. Wzrosły szanse Bayernu, United na samym dnie. Jeszcze rok temu ktoś, kto musiałby jechać na Old Trafford, leciałby w takim rankingu na łeb na szyję.
Czekamy. Będzie ciężko skupić się nie tylko na Ekstraklasie, ale nawet na takich klasykach jak Gran Derbi, gdy w perspektywie mamy coś tak obłędnego. Finałowa ósemka Ligi Mistrzów najsilniejsza od lat? Tego sprawdzić się nie da, ale jeśli chodzi o atrakcyjność – już teraz wiemy, że to „jakiś zupełnie inny poziom”. Oby podobnie było na boiskach.










