Wyglądamy, jakbyśmy pogodzili się z tym, że niczego nie wygramy

redakcja

Autor:redakcja

20 marca 2014, 14:47 • 5 min czytania

Wszyscy zadają sobie pytanie: co dzieje się z naszą kadrą? Czy rzeczywiście jesteśmy tacy słabi, czy problem leży gdzieś indziej? Jak zaradzić obecnej sytuacji? Przyglądam się temu trochę z boku. Słucham i czytam wypowiedzi ekspertów. Zdania są jak zwykle mocno podzielone. Od skrajnych – Janka Tomaszewskiego, który twierdzi, że powinniśmy zagrać zawodnikami kadry olimpijskiej, po delikatniejsze mówiące o kryzysie, czy po prostu niskiej jakości polskiej piłki. Gdzie leży prawda?
Mam również ja swoją teorię.

Wyglądamy, jakbyśmy pogodzili się z tym, że niczego nie wygramy
Reklama

Zacznijmy od jakości zawodników. Dawno chyba nie mieliśmy tylu piłkarzy, którzy byliby ważnymi ogniwami w mocnych, zachodnich klubach. Lewandowski, Piszczek, Błaszczykowski, Boruc, Szczęsny, Glik, Obraniak. Oni stanowią o sile swoich zespołów klubowych. A przecież jest jeszcze Mierzejewski, Klich czy choćby Krychowiak. Przecież kilku z nich to gwiazdy europejskiej piłki. Nigdy jeszcze polska kadra nie mogła pochwalić się tak mocnymi nazwiskami. No, może za czasów Bońka, ale to były inne czasy i piłka była zupełnie inna. Jednak jakość klubowa nie przekłada się wcale na reprezentację. Lewandowski w kadrze nie strzela, Błaszczykowski nie zalicza tylu udanych rajdów, Klich nie asystuje po 3 razy w meczu, a Glik nie jest zaporą nie do przejścia, jak to często ma miejsce w Torino.

W ostatnich latach nie odnosiliśmy żadnych sukcesów. Ani Engel, ani Beenhakker nie zawojowali świata. Choć oczywiście awans do mistrzostw w przypadku jednego i drugiego był dużym wydarzeniem. Nikt chyba nie zaprzeczy, że tamte zespoły potrafiły grać jednak lepiej i atrakcyjniej niż obecna kadra. Oczywiście obie nie uniknęły wpadek, ale od czasu do czasu mogliśmy zobaczyć, że Polacy jednak potrafią. Engel miał Norwegię, Ukrainę. Beenhakker – Portugalię czy Belgię.

Reklama

W tej chwili kadra jest nijaka. Problemem nie jest brak umiejętności. Problemem jest brak ducha w zespole. Brak wiary w sukces. Nie ma w naszej drużynie zawodnika, który pociągnąłby resztę za sobą. Oglądając naszych piłkarzy mam wrażenie, że pogodzili się z tym, że niczego nie wygrają.

Kadra Engela miała Świerczewskiego, Hajtę, Kożmińskiego. Za moich czasów mieliśmy Michała Ł»ewłakowa. Mieliśmy Jacka Bąka czy Krzynówka. To byli piłkarze, którzy niczego się nie bali. Nie byli, brzydko mówiąc, zesrani wychodząc na boisko przy 50 tysiącach polskich kibiców czy naprzeciw renomowanego przeciwnika. Oni potrafili pociągnąć za sobą resztę chłopaków. Teraz zdecydowanie brakuje takich ludzi. Bo kto ma zagrać taką rolę w dzisiejszej kadrze? Widać, że „Lewemu” nie za bardzo odpowiada rola lidera. Szczęsny wydaje się mieć predyspozycje, ale jest jeszcze młody. Błaszczykowski? Może, choć nie taki, jakiego sam pamiętam.

Kiedy podpisałem kontrakt w Palermo, zespół był na czwartym miejscu z przewagą bodajże 9 punktów nad miejscem piątym. Czwarta pozycja gwarantowała miejsce w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wszyscy byli przekonani, że drużyna zagra po raz pierwszy w tych elitarnych rozgrywkach. W rundzie rewanżowej jednak stało się coś dziwnego. Palermo nie wygrało 8 czy 9 meczów z rzędu. Zespół był nie do poznania. Nikt nie wiedział, co się stało. Ostatecznie skończyło się na Lidze Europy. Pamiętam jak podsumował to właściciel klubu Zamparini: „Wystarczyło, że w drużynie zabrakło lidera – Amauriego i zespół przestał grać. Piłkarze przestali wierzyć, że mogą sięgnąć po historyczny sukces.”

Idźmy dalej.

Czy przyczyną może być osoba trenera? Selekcjoner to trener szczególny. On nie trenuje zawodników. Jego zadaniem jest wyselekcjonowanie odpowiedniej grupy, zestawienie składu i poprowadzenie ich w meczu. Dlatego klęskę poniósł Fornalik, który według mnie jest dobrym trenerem, ale nie zawsze równa się to byciu dobrym selekcjonerem. Sromotną porażkę musiał przełknąć również Franek Smuda. Co łączy obu panów? Z moich osobistych informacji, jak i wiadomości z prasy, wynika, że żaden z nich nie porwał piłkarzy autorytetem i charyzmą. Z pewnością zawodnicy nie skoczyliby za nimi w ogień.

Beenhakker miał wśród piłkarzy wielki autorytet. Jeśli coś mówił, znaczyło, że tak ma być. Ł»e tak będzie dobrze. Engel również sprawiał wrażenie, że dobrze panuje nad sytuacją.

Weźmy taki Manchester United. Czy w tej chwili to sportowo duży gorszy zespół niż za czasów Fergusona? Nie mówię o wynikach, ale o potencjale drużyny? Przecież grają tam ci sami piłkarze, którzy jeszcze niedawno rozbijali całą ligę w pył. Nie chodzi z pewnością o jakość czy różnicę w treningu. W takich klubach pierwszy trener raczej przygląda się z boku, kiedy poszczególni asystenci robią swoją robotę. Zmiana taktyki? Też raczej nie. Więc o co chodzi? Ferguson samą swoją osobą potrafił wyzwalać w zawodnikach motywację, chęć odnoszenia zwycięstw. Chęć bycia najlepszym. To on powodował różnicę między Manchesterem dzisiejszym a tym sprzed jeszcze niedawna.

Idę o zakład, że Borussia bez Kloppa straciłaby 50 procent swojej wartości.

W kadrze nie ma miejsca na trenowanie zawodników. Kadra potrzebuje wodza, który wyciągnie maksimum z tego, co mamy. A nie mamy wcale tak mało.

Czy Adam Nawałka będzie potrafił sprawić, aby nasi piłkarze grali w kadrze na takim poziomie, na jakim grają w klubach? Czy będą potrafili zagrać wreszcie na miarę swoich możliwości i naszych oczekiwań? Mam nadzieję. Choć na tę chwilę wygląda to raczej kiepsko. Wracają wspomnienia z dwóch ostatnich szkoleniowców.

Czy powinniśmy pójść za Jankiem Tomaszewskim i wymienić kadrę A na kadrę olimpijską, jak to nam sugeruje? Czy na pewno wśród tych młodych chłopaków są tacy, którzy za 2-3 lata dadzą gwarancję na lepsze wyniki albo chociaż lepszą grę? Czy jest tam napastnik, który będzie strzelał więcej od „Lewego”, czy pomocnik, który zastąpi Klicha albo Kubę? Wątpię. Bardzo wątpię.

RADOSفAW MATUSIAK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama