Najczarniejszy scenariusz zdaje się powoli wcielać w życie – Wisła Kraków nie dogadała się z miastem i pozostała na lodzie. Bez stadionu, wyproszona przez urzędników z obiektu przy ulicy Reymonta. 21 lipca Biała Gwiazda ma podjąć u siebie Arkę Gdynia, ale w tej chwili nie ma takiego stadionu na piłkarskiej mapie świata, który wiślacy mogą nazwać własnym. We wniosku licencyjny, zaakceptowanym przez Komisję Ligi, klub nie wskazał żadnego innego obiektu, na którym ma rozgrywać domowe mecze. Robi się naprawdę gorąco. Zegar tyka.
Z czego wynika ta, z jednej strony kuriozalna, z drugiej zaś przerażająca sytuacja? Wydaje się niemal pewne, że Biała Gwiazda będzie musiała wynieść się z Krakowa, co oznacza dla klubu katastrofę finansową. Ale podobnie przecież dla miasta, któremu powinno zależeć na tym, by na obiekcie rozgrywały się jednak mecze ekstraklasy.
Jak zaczął się cały ambaras?
Pisaliśmy o tym TUTAJ.
“Komunikat gminy Kraków głosi jak byk – klub jest zadłużony wobec miasta na kwotę grubo przekraczającą 6 milionów złotych. To spowodowało, że umowa dzierżawy Stadionu Miejskiego, która wygasła z końcem czerwca, nie została przedłużona. (…)
Ostatecznie klub zawarł z miastem w 2016 roku umowę porozumienie w sprawie spłaty zobowiązań, ale przestał się z niej wywiązywać i sprawa wylądowała w sądzie. Trudno w takich okolicznościach oczekiwać przychylności ze strony miasta. Inna sprawa, że miasto też ma swoje za uszami. Nie od dziś wiadomo, że obiekt przy Reymonta jest niezbyt funkcjonalny, piekielnie drogi w utrzymaniu i w ogóle wybudowany za horrendalne pieniądze, niewspółmierne do jego wartości.”
Dlaczego strony się nie dogadały?
Zgodnie z tłumaczeniami prezes klubu, Marzeny Sarapaty, Wisła oparła swój wniosek licencyjny o promesę zawarcia umowy dzierżawy, podpisaną przez Krzysztofa Kowala, dyrektora Zarządu Infrastruktury Sportowej w gminie Kraków. Kowal zarzekał się podczas wczorajszej sesji miejskiej komisji budżetowej, że sygnowany przez niego dokument zawierał jasny warunek: promesa traci ważność, jeżeli klub nie ureguluje swoich długów.
Wcześniej pisaliśmy o 6 milionach zadłużenia. Teraz, biorąc pod uwagę wszelkie odsetki, przedstawiciele miasta mówią wręcz o kwocie zbliżonej do 8 milionów.
Tutaj bieg wydarzeń jest mniej więcej znany – Wisła za bezcen sprzedała Carlitosa do Legii, po czym w geście dobrej woli oddała miastu milion złotych. Zgodnie ze słowami przedstawicieli klubu, kasa za hiszpańskiego napastnika rozeszła się już w całości.
Klub oddał jednak niemal cztery miliony mniej, niż żądali urzędnicy, żeby powrócić do rozmów. – Nasze stanowisko jest niezmienne – powiedziała wiceprezydent miasta, Katarzyna Król. – Wisła musi spłacić zobowiązania wobec Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu [3,9 miliona złotych – przy. red.]. Jej zdaniem, klub nie wywiązał się już z trzech ugód zawartych z ZIKiT, więc nie jest godnym zaufania partnerem w rozmowach. – Być może Wisła ma jakiś pomysł na rozwiązanie problemu. Byłoby świetnie, gdyby to była prawda. Na razie jednak nic nie wiemy o innej propozycji. Rozmowy się toczą, ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy do czegoś zmierzają – powiedziała rzecznik prasowy prezydenta, Monika Chylaszek, w rozmowie z LoveKrakow.pl
– Pierwsza wpłata nic nie zmienia, ponieważ musi być spłacone całe zadłużenie względem ZIKiT, aby miasto mogło przystąpić do podpisania nowej umowy na dzierżawę stadionu – zapewnia rzecznik.
Tymczasem pogląd klubu na wspomnianą wyżej promesę jego zgoła inny. Według oficjalnego oświadczenia Białej Gwiazdy, w dokumencie nie zawarto żadnych warunków odnośnie uregulowania długów. “W dokumencie tym deklarowano bezwarunkowo wolę zawarcia umowy dzierżawy, która miała obowiązywać od 1 lipca 2018 roku” – głosi klub.
Słynna Promesa "WARUNKOWA" ? Uzależniona od spłaty zadłużenia w całości ? Proszę mi ten fragment tekstu wskazać … pic.twitter.com/k6fDwnAb1S
— Jakub Seraczyn (@seraczyn) July 11, 2018
Krótko mówiąc – jedna ze stron kręci.
Na spotkani komisji, radny Rafał Komarewicz pytał: – W związku z tym, że nie realizowaliście porozumienia, nie mamy pewności, że za pół roku sytuacja nie będzie jeszcze gorsza. Jak mamy podpisać umowę? (…) Może trzeba się zastanowić nad ogłoszeniem upadłości spółki?
Daniel Gołda, dyrektor wykonawczy Wisły, na komisji budżetowej, replikował: – Dwa lata temu właścicielem Wisły był człowiek z zarzutami. TS Wisła stara się mimo wszystko wyprowadzić sytuację finansową na prostą. To długotrwały proces, który nie wynika z naszej złej woli.
W zamieszczonych powyżej dokumentach rzeczywiście nie ma wzmianki na temat “warunkowości”. A już tym bardziej informacji, jakoby klub miał nagle oddać miastu pięć baniek, bo przecież wiadomo, że to kwota dla Wisły absolutnie zaporowa. – W tym tygodniu nie ma szans na spłatę długu. W kasie klubu nie ma takich pieniędzy – oświadczył jasno Gołda. – Robimy wszystko, by spłacić zadłużenie i wywiązać się z bieżących zobowiązań. Jeżeli będziemy musieli przenieść się na inny stadion, zostanie podcięta gałąź, na której siedzimy.
Czy aby na pewno niegospodarność?
Ostatnie zdanie powyżej wypowiedzi dyrektora Wisły, jest dość rozpaczliwe, ale trafione w punkt. Jeśli Biała Gwiazda zostanie zmuszona, żeby rozgrywać mecze gdzieś w Sosnowcu czy Tychach, będzie to cios, który prawdopodobnie znokautuje klub na amen. To sytuacja mimo wszystko w polskich warunkach dość niespotykana, żeby taki cios wyprowadziło miasto, której przecież z grającej w ekstraklasie Wisły czerpie istotne korzyści. Choćby wizerunkowe.
Jednak przede wszystkim – stadion przy Reymonta 22 nie stoi odłogiem. Nie od dziś wiadomo, że jest to architektoniczny bubel, na którym nie sposób zorganizować nawet koncertu. Na dodatek wybudowany za gigantyczne pieniądze, zatem czynsz, jakiego miasto domaga się od Wisły, także jest olbrzymi. Dlatego klub stara się o przejęcie funkcji operatora obiektu (na tej zasadzie działa Cracovia), ale no to również nie ma w tej chwili szans.
Zaś mecze piłkarskie to w zasadzie jedyne dochodowe imprezy masowe, które mogą się przy Reymonta 22 odbywać. Trudno podejrzewać, że kibice Wisły zaczną nagle tłumnie chodzić na mecze Garbarni. Beniaminek pierwszej ligi za korzystanie z obiektu zapłaci niespełna 17 tysięcy złotych plus VAT. Stawka za jeden mecz.
Co ciekawe, działacze Garbarni byli jednak znacznie bardziej zapobiegliwi niż ci z Wisły i zgłosili do PZPN-u obiekt zapasowy, stadion Puszczy Niepołomice. W tym przypadku nie było jednak potrzeby, aby korzystać z obiektu położonego aż tak daleko od Wawelu. Strony dogadały się bez szemrania.
Niestety – podczas spotkania komisji budżetowej, dyrektor Gołda nie przedstawił konkretnych planów na rozwiązanie patowej sytuacji. Widać, że Wisła cały czas nie wyszła jeszcze z szoku, spowodowanego ciosem w plecy od miasta. Ostatecznie pod koniec czerwca obie strony były już praktycznie dogadane. Sprawa miała utknąć dopiero na najwyższym szczeblu – w domyśle chodzi o gabinet prezydenta Jacka Majchrowskiego. To jemu prawnicy mieli wyłożyć, że przedłużenie Wiśle dzierżawy będzie błędem.
Na ten moment, klub z wiadomych przyczyn odrzucił propozycję spłaty niespełna pięciu milionów zadłużenia. To fragment oficjalnego stanowiska prezes Sarapaty.
“Zgodnie z obowiązującym prawem brak jest przepisów zakazujących podpisania umowy dzierżawy, zwłaszcza w sytuacji, w której wierzytelność jest przedmiotem sporu sądowego. Miasto, powołując się na regulację niegospodarności, bazuje wyłącznie na swojej opinii, gdyż, jak zostało napisane wcześniej, tylko właściwy sąd może podjąć decyzję o jej ewentualnym zajściu. Zdaniem Wisły Kraków SA, za przejaw ewentualnej niegospodarności można uznać niepodpisanie umowy z klubem.
Równolegle prowadzone są rozmowy z operatorami innych stadionów, które mogłyby pełnić rolę obiektu domowego Wisły Kraków SA. O miejscu rozgrywania spotkań poinformujemy wyłącznie po podpisaniu stosownych dokumentów między stronami. Jednocześnie zapewniamy, iż naszym nieustającym priorytetem jest rozgrywanie domowych meczów w sezonie 2018/2019 na Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie. Znaleźliśmy się w sytuacji trudnej, ale wierzymy, że nie jest ona nie do rozwiązania. To właśnie przy Reymonta od lat bije serce Białej Gwiazdy i mamy nadzieję, że tak będzie nadal!”
Sarapata porusza kwestię niegospodarności. To właśnie argument, którym szermowała wiceprezydent Król, tłumacząc powody zaistniałego kryzysu. – Do końca czerwca nie została wpłacona należność bezsporna. Wisła nie płaciła na czas podatku od nieruchomości i opłat za gospodarowanie odpadami. – mówi Król. – Nie pozwoliłam na podpisanie umowy ze względu na możliwą niegospodarność. Wisła jest spółką akcyjną, która wykazuje przychody na poziomie 25 milionów złotych. Stąd moja decyzja, którą konsultowałam między innymi z prawnikami. (…) PZPN wie od nas, jaki jest stan zadłużenia. Nie ma możliwości, by w środę była podpisana umowa.
Niby są to rozsądne argumenty, ale z drugiej strony, patrząc na chłopski rozum – nie ma chyba większej niegospodarności, niż wypchnięcie dzisiaj Wisły poza Kraków. Miasto w ogóle na tym nie zyska. Ten temat poruszył radny Andrzej Hawranek, przewodniczącym obradom komisji budżetowej. Okazało się, że miasto nie ma jeszcze planów zagospodarowania stadionu w inny sposób, a do tego tematu prezydent Majchrowski przysiądzie dopiero w sierpniu.
Uczestnicy obrad komisji wypominali także z lubością obfite wypłaty, jakie zagwarantowali sobie ludzie z TS. Sugerując, że ich pensje wystarczyłby na pokrycie części zobowiązań.
Tymczasem władze klubu zagwarantowały związkowi, że w środę będą już wiedziały, gdzie przyjdzie im rozgrywać mecze domowe w rozpoczynającym się lada chwila sezonie. Ostatecznie jednak PZPN przedłużył Białej Gwieździe czas do końca tego tygodnia. Bądźmy szczerzy – nikomu, kto dba o dobre imię polskiej piłki, nie jest na rękę, żeby krakowska Wisła tułała się gdzieś poza swoim matecznikiem. Prestiż rozgrywek ekstraklasy i tak jest wątpliwy, a tego rodzaju afery tylko go dodatkowo podminowują.
Co dalej z Wisłą?
Bałagan informacyjny jest w tej chwili wręcz nie do opisania. Daniel Gołda nie chciał podawać żadnych konkretnych informacji na temat dalszych kroków klubu, chowając się za “tajemnicą biznesowych negocjacji”. Krótko mówiąc – Wisła po totalnym fiasku w rozmowach z miastem, nie ma jeszcze przygotowanego planu B. Na dziesięć dni przed kolejnym sezonem i w dniu pierwszego deadline’u, ustalonego ze związkiem. Gołda migał się także od odpowiadania na niemal wszystkie celne pytania Michał Knury z LoveKrakow.pl. Zadeklarował jednak, że nieprzystąpienie Wisły do rozgrywek ligowych nie wchodzi w grę. Cóż, dobre i to.
Jednakże pytań i zarzutów wciąż jest od cholery. Przede wszystkim:
Dlaczego TS pakowało się co i rusz w tak drogie zabawy, jak żonglerka trenerami, zamiast sumiennie płacić swoje długi? Czy naprawdę wymiana jednego hiszpańskiego szkoleniowca na innego była klubowi niezbędnie potrzebna?
Dlaczego klub nie zapisał we wniosku licencyjnym zapasowego obiektu?
Najważniejsze zaś – czy istnieje w ogóle szansa, że Wisła przeżyje poza Krakowem?
– Mamy budżet, który oparty był o grę na stadionie miejskim – cierpko oświadczył Gołda. I to chyba wystarcza za więcej, niż tysiąc słów. Biała Gwiazda poza stadionem przy Reymonta nie ma szans przetrwać.
Pozostało kilka dni, w sprawę angażują się byli piłkarze Wisły i jej kibice. Pod listem otwartym do prezydenta Majchrowskiego podpisali się Marek Kusto, Kazimierz Kmiecik, Marek Motyka, Dariusz Marzec, Arkadiusz Głowacki, Radosław Sobolewski, Paweł Brożek, Maciej Stolarczyk, Bogdan Zając i Marcin Kuźba.
O swojej dawnej drużynie nie zapomniał też Marcelo, dziś jeden z najlepszych obrońców Ligue 1.
Wiadomość do kibiców @WislaKrakowSA pic.twitter.com/VIHC2JDIQX
— Marcelo Guedes (@MarceloGuedes02) July 11, 2018
Kibice organizują akcję sprzedaży plakatów-cegiełek z autografami, po dwie stówy za sztukę. Namawiają do zakupu karnetów. Mimo tego pospolitego ruszenia, trudno jednak uwierzyć, że do końca tygodnia uda się zebrać brakującą kwotę, czyli niecałe cztery miliony złotych. A przecież nie mówimy o spłacie całego zadłużenia, no i w tym całym ambarasie związanym ze stadionem zapominamy o tłustych zobowiązaniach wobec piłkarzy i trenerów.
Poza tym – nie licząc naprawdę zagorzałych kibiców, trudno oczekiwać od bardziej niedzielnych sympatyków Wisły, że wezmą udział w takiej akcji. Ten bałagan prędzej ich odstraszy i jeszcze dodatkowo podkopie pozycję finansową klubu. Kwota, której domaga się “na już” miasto to równowartość kilkunastu tysięcy sprzedanych karnetów.
Trzynastokrotny mistrz Polski jedną nogą stoi nad przepaścią, drugą nadepnął na mydło. Patrząc na wszystko, co działo się tam w ostatnich latach – może miasto swoją upartą postawą tylko przyspiesza coś, co było i tak nieuniknione?
fot. 400mm.pl