Legia będzie bardziej polska – odtrąbił dziś Przegląd Sportowy, powołując się na słowa wypowiedziane przez Henninga Berga, chociaż te, mamy wrażenie, w dużej mierze zostały mu włożone w usta przez samego dziennikarza. Takie już u nas społeczne oczekiwania – drużyna powinna być jak najlepsza i koniecznie jak najbardziej polska.
Teraz niby punktuje w miarę regularnie, niby jest na dobrej drodze do wygrania ligi… ale no, trochę brakuje tych naszych – zakręcą głowami malkontenci. „Młodym Polakom trudniej jest się przebić, bo w pierwszym składzie gra ośmiu obcokrajowców” – diagnozuje dziennikarz, na co Berg już niewiele może zrobić jak tylko obiecać, że postara się, by drużyna w przyszłości była jak najbardziej polska. Podkreśla, że obecnie młodzi zawodnicy nie są lepsi od tych, którzy grają. Nie może wziąć nastolatka i po prostu wstawić go do składu kosztem kogoś solidniejszego, ale postara się tej polskości trochę dodać.
Dziennikarz drąży temat, wyliczając, że rok temu w zimowej przerwie Legia wzięła Brzyskiego, Jodłowca i Bereszyńskiego, a teraz na odwrót – tylko Guilherme, Orlando Sa oraz Dudę. Młodego wprawdzie, ale wcale nie tego z Lechii.
Za każdym razem czytając i słuchając takie rzeczy, zastanawiamy się, o co chodzi w tej chorobie zaglądania w paszporty? Na czym tak naprawdę powinno zależeć dziś Bergowi: żeby jego Legia była silna czy może, by była po prostu polska? Może trzeba zrobić taką trójpolówkę jak w średniowieczu? Okienko zimowe: transfery tylko z Polski. Okienko letnie: wyłącznie z zagranicy. Kolejne zimowe: brak transferów. I potem od nowa to samo. Przecież to jest błędne koło. Teraz Legia jest bardziej zagraniczna, więc ludzie kiwają głowami, że powinna być bardziej polska. Ale gdyby była bardziej polska, a wyniki notowała takie jak obecnie, zaraz mielibyśmy się głosy, że brakuje klasowych obcokrajowców. Tak to już u nas jest: i w klubach, i w kadrze. Zawsze najbardziej potrzebni są ci, którzy akurat nie grają.
Naprawdę, lata nam, za przeproszeniem, koło dupy czy w tej Legii będzie grać siedmiu obcokrajowców czy może tylko czterech. Niech tylko ktoś wreszcie zbuduje w tym kraju zespół (może być w Warszawie, może być w Krakowie, może być w Poznaniu…), który będzie umiał grać w piłkę, którego nie będzie wstyd pokazać w Europie. Tylko tyle i aż tyle. Bez sztucznych podziałów – na naszych i na obcych. Może po prostu na dobrych i na słabych? Bez obawiania się, że jak będzie grać za dużo obcych, to równowaga nagle zostanie zaburzona i wszystko się posypie. Póki co i tak wszystko sypie się bez względu na to czy grają sami biali, czy sami czarni, mówiący po polsku czy tylko po hiszpańsku.
A jak szkoda nam tych młodych Polaków, co to mają takie problemy, żeby się przebić kosztem zaciągu z zagranicy, to może najpierw wychowajmy sobie takich, którzy nie trzeba będzie forować na siłę.
Fot. FotoPyK