Zwieszona głowa Taty, głupie wymówki Xaviego i haftujący Messi. Barcelonie kończy się paliwo

redakcja

Autor:redakcja

09 marca 2014, 19:40 • 4 min czytania

Opowiemy wam bajkę o najlepszej piłkarskiej drużynie świata. Mieli genialnego trenera, doskonałych piłkarzy. Swoich przeciwników rozjeżdżali zdecydowanie, niekiedy brutalnie a zarazem subtelnie, dostarczając kibicom mnóstwo wrażeń estetycznych. Najpierw mówiło się o tym po cichu, w ostatnich miesiącach coraz głośniej, a teraz wszystko znajduje niezbite potwierdzenie w statystykach. Barcelona rzeczywiście już nie jest taka jak kiedyś – to fakt niepodważalny. Lśniąca kiedyś maszyneria się zaciera, a z jej trybów lecą iskry.
Przyzwyczajeni do lekkich zwycięstw nad wielkimi drużynami kibice oglądają zasłużoną porażkę z Realem Valladolid. Klubem, który ociera się o strefę spadkową i wygrał zaledwie cztery spotkania od początku sezonu. Pardon, już pięć. Neymar, Leo Messi, Xavi dostali po głowie od Antonio Rukaviny, Manucho, a jedyną bramkę w meczu zdobył Fausto Rossi, który jeszcze w ubiegłym sezonie biegał po boiskach włoskiej Serie B. 

Zwieszona głowa Taty, głupie wymówki Xaviego i haftujący Messi. Barcelonie kończy się paliwo
Reklama

Światowa prasa grzmi. Jedni przekonują, że to najgorsza Barcelona od czasów Franka Rijkaarda. Inni katalońską metamorfozę porównują do tej, którą przeszedł… Elvis Presley. Z niezwykle przebojowego, pełnego życia przystojniaczka przeistoczył się w przygnębiającego i monotonnego faceta z widoczną nadwagą. Tyle, że on brał prochy. A Barca? Czy jest coś, co wyniszcza ją od środka? Kiedy na ławce trenerskiej siedział jeszcze Guardiola, niektórzy znawcy tematu podszczypywali go, mówiąc, że Barcelona to samograj. Ł»e skupia najlepszych piłkarzy na świecie i wygrywałaby nawet, gdyby prowadził ją klubowy magazynier. Dziś ludzie, którzy siali podobne herezje mają okazję przekonać się o tym, że byli w błędzie.

Wielu uważa, że to Martino jest „strzykawką” powoli wtłaczającą truciznę w dotychczas dobrze funkcjonujący kataloński organizm. Jego zatrudnienie było eksperymentem podwyższonego ryzyka. To jednak człowiek z zewnątrz, a właściwie – ktoś złośliwy mógłby rzec, na przykład my – znikąd, rzucony na najgłębszą wodę. Musiał uczyć się Barcelony od początku. Studiować od deski do deski, by potem swoją wiedzę, bądź niewiedzę, sprawdzać na żywo. Z początku jakoś się kręciło. Z czasem zaczęło jednak brakować paliwa.

Reklama

Meczu z Valladolidem nie oglądał prawie wcale. Dreptał z pochyloną głową, przyglądając się swoim butom, a jego niewymyślną taktykę przejęli również i sami zawodnicy. Z cichym trenerem jest trochę tak, jak z cichym piłkarzem. Brak charyzmy i języka w gębie może nadrobić jedynie wynikami oraz umiejętnościami. Te w przypadku Martino mówią same za siebie i rozkładają go na łopatki.

Od początku roku Barcelona zagrała dziesięć ligowych meczów. Zaliczyła pięć zwycięstw, dwa remisy (Atletico Madryt i Levante) oraz trzy porażki (Valencia, Real Sociedad i Real Valladolid). Rachunek jest prosty – w ciągu trzech miesięcy straciła trzynaście punktów. Szczególnie marnie wygląda zebrana do kupy statystyka ostatnich meczów wyjazdowych, która bardziej niż do drużyny walczącej o mistrzostwo, pasuje ligowemu przeciętniakowi.

Bilbao – porażka
Atletico – remis
Levante – remis
Sevilla – zwycięstwo
Sociedad – porażka
Valladolid – porażka

Przygasła cała drużyna, jako ogół, ale zjazd ze startu wspólnego zaliczyli także poszczególni piłkarze. Nawet o Messim mówi się częściej w kontekście kontuzji albo tajemniczego „pawa”, który puścił podczas meczu reprezentacji. Tak, haft Messiego to jeden z wiodących tematów zastępczych, zapełniający szpalty hiszpańskich dzienników sportowych. Wypowiadają się lekarze, piłkarze, wypowiada się i trener. – Rozmawiałem z nim i zdarza mu się to regularnie. Nie jestem specjalistą, ale to chyba nie jest do końca normalne – skomentował Martino. Kolejnym, na którego głowę wylano ostatnio kubeł zimnej wody, jest Neymar. Kibiców zaczyna denerwować, że znacznie lepiej niż na boisku spisuje się na Instagramie. Następny? Dani Alves. Brazylijczyk jak dotychczas zaliczył tylko jedną asystę. Jego przebojowe rajdy czy kapitalne crossy są już historią.

Podsumujmy. Trener najwyraźniej okazał się spektakularnym niewypałem. Barcelona zawodzi jako drużyna. Regres formy mają wszyscy ci, na których gra tego klubu opierała się przez kilka ostatnich lat. Gra jest tak samo nieefektywna, co mało przyjemna do oka. Z tiki-taki, którą podziwialiśmy za czasów Guardioli, pozostał jakiś żart. Messi rzyga zamiast strzelać, a Xavi tłumaczy słaby występ zbyt suchym boiskiem. Ligowe statystyki mają najgorsze od lat. W bitwie o mistrzostwo Hiszpanii na wyraźne prowadzenie wysuwają się kluby z Madrytu – Real i Atletico. Na dopełnienie tego wszystkiego, po sezonie ewakuują się dwie fundamentalne postacie, z Blaugraną związane od zawsze – Victor Valdes i Carles Puyol.

Armageddon? Nie przesadzajmy, ale trudno nie przyznać, że pewna era niewątpliwie chyli się ku końcowi.

Najnowsze

Niemcy

Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu

Wojciech Piela
0
Potulski rośnie w siłę, ale Mainz bez zwycięstwa w polskim meczu
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama