Mecz Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok skończył się niebywałym skandalem. To znaczy, jeszcze dwadzieścia lat temu uznalibyśmy, że nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, natomiast realia się zmieniają: dzisiaj kobiety golą się pod pachami, mężczyźni uzupełniają braki w uzębieniu, a na trybunach nie dochodzi do regularnych bitew. Niestety, wieśniactwo powróciło: z powodu zamieszek przy Łazienkowskiej władze Warszawy przerwały mecz w przerwie i nakazały wszystkim rozejść się do domów.
Najpierw mieliśmy sprytny wybieg, by wojewoda nie zamknął całego stadionu na mecz z Jagiellonią – Ekstraklasa SA zebrała się w trybie pilnym i zamknęła jedynie „Ł»yletę”, uprzedzając ruch władz. Okazało się, że to było działanie pochopne i krótkowzroczne. Ostatecznie ukarano nie ludzi, tylko krzesełka czy betonowe schody. Ludzie natomiast przenieśli się na inne sektory – te, z których łatwiej było zaatakować kibiców drużyny przeciwnej. Efekt: przerwany mecz i stadion już zamknięty na pewno, na mecz z Wisłą, a kto wie – może i na kolejne. I kolejne, i kolejne.
Wojewoda jest dziwny, trochę z innej planety, ale nie jest skończonym idiotą. Kto wie – może to jest ten moment, kiedy sympatia większości NORMALNYCH ludzi przechodzi na stronę Kozłowskiego. Bo każdy normalny człowiek mając do wyboru sojusz z dziwakiem i sojusz z bandytą, wybierze dziwaka. Prezes Legii Bogusław Leśnodorski starał się być od początku dobrym policjantem, żeby odróżnić się od złego ITI. Niestety, dał palec, a urżnęli mu rękę przy samym barku. Trzeba uważać, z kim się zawiera przymierze.
Najbardziej logiczne następstwa dzisiejszych zajść byłyby (i pewnie będą) następujące:
a) Legia ukarana walkowerem
b) następne X meczów przy pustych trybunach
c) dotkliwa kara finansowa
Karę otrzyma też Jagiellonia (zapewne zakaz wyjazdowy na długo plus grzywna), natomiast w żaden sposób nie można porównywać udziału przyjezdnych z Białegostoku w przerwaniu meczu i udziału (pod)ludzi z Warszawy. To, co działo się w sektorze gości było zwykłym katowaniem „przeciwnika”, a sprawcy powinni pójść za kratki na długie lata. Natomiast fakt, że kibice Jagiellonii wnieśli jakiekolwiek niebezpieczne przedmioty na teren stadionu, też w pierwszej kolejności obciąża organizatora.
Niestety dla Legii fakty są następujące: Legia jako gospodarz nie potrafiła dopilnować porządku w kolejnym meczu rozgrywanym przy Łazienkowskiej. Jednocześnie jakiekolwiek wykrywanie sprawców zajść jest ponad siły klubu, co oznacza, że albo klub niewłaściwie korzysta z możliwości, jakie stwarza nowoczesny stadion, albo też stadion nie spełnia warunków, by nie popełniano na nim nagminnie wykroczeń. Tak czy siak: rozgrywanie meczów nie jest bezpieczne. Brzmi to dla klubu bardzo niesympatycznie i krzywdząco, natomiast niestety nawet trudno znaleźć pole do polemiki. Wszelkie argumenty, którymi mógłby posługiwać się prezes Leśnodorski, zostały mu wybite z rąk przed grupę przestępców.
Dzisiejsze wydarzenia mogą w prosty sposób sprawić, że Legia nie zostanie mistrzem Polski. Po pierwsze – uciekną jej punkty za mecz z Jagiellonią. Dalej – uciec jej mogą punkty za mecze rozgrywane przy pustych trybunach, o ile uznamy, że gra przy pustych trybunach znacząco obniża szanse na zwycięstwa (do dyskusji). W dłuższej perspektywie można mówić o ogromnych reperkusjach finansowych, które mogą znaleźć odbicie latem (sprzedaż piłkarzy bądź brak wzmocnień). Na pewno też w jednym momencie zepsuty został klimat dla jakichkolwiek negocjacji na temat ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Poważni ludzie od kilkunastu miesięcy robili wiele, by osiągnąć porozumienie z władzami kraju w zakresie dostępu do stadionów dla ludzi z ulicy, użycia pirotechniki czy też wprowadzenia miejsc stojących.
Bandyterka rozejdzie się do domów, obalić flaszkę i dać w mordę komuś przy stacji CPN. Klub będzie borykał się z konsekwencjami, podobnie jak normalni kibice, dla których brak możliwości wejścia na stadion będzie tragedią (a jeszcze większą tragedią będzie ewentualne zakończenie sezonu na innym miejscu niż pierwsze). Niestety, tak się kończy źle pojęta solidarność. Popularne hasło mówi, że „cała Legia zawsze razem”, ale w tym właśnie problem, że razem: ludzi z marginesu należy wypychać za margines, zanim zasmrodzą innym życie.
Mecz rozpoczął się oprawą – jakże inaczej – patriotyczną. A potem Polacy pobili innych Polaków, zgodnie z patriotycznymi ideałami. Podsumowując: patriotyzm 2.0, Legia 0:3.
Fot. FotoPyK