Papierowi faworyci – czy Manchester może mieć problemy z Olympiakosem, a Borussia z Zenitem?

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2014, 13:00 • 4 min czytania

Ciężko nie wpaść w ciąg futbolowy przy tak silnym natężeniu meczów – od piątku do poniedziałku polska Ekstraklasa (plus ligi zagraniczne), od wtorku do czwartku europejskie puchary. I tak w kółko… Jako że dziś właśnie wtorek, to pora na kolejną porcję bojów o ćwierćfinały Champions League. Pytanie tylko, czy znów nie będą to boje aż tak jednostronne jak przed tygodniem, gdzie przynajmniej trzy z czterech drużyn kompletnie już zabiły emocje.
PSG? Awans po wygranej 4:0 w Leverkusen już zaklepany. Barcelona? Dwie bramki zdobyte w Manchesterze, zero straconych. Bayern? Dokładnie tak samo, tylko po wizycie na Emirates Stadium. No i jeszcze Atletico, z najmniej pewną, ale i tak niezłą zaliczką – 1:0 z Mediolanu. Innymi słowy, skoro bilans sprzed tygodnia to cztery zwycięstwa gości i w bramkach 0:9, to może warto zmienić zasady i podwójnie liczyć gole zdobyte u siebie?

Papierowi faworyci – czy Manchester może mieć problemy z Olympiakosem, a Borussia z Zenitem?
Reklama

Tym bardziej, że coś nam podpowiada, iż szykuje się powtórka, w końcu jutro Real jedzie do Gelsenkirchen, a Chelsea do Stambułu. Natomiast dziś Manchester United w roli faworyta składa wizytę Olympiakosowi, podobnie jak Borussia Dortmund – Zenitowi.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Z sześcioma punktami na koncie, jednym zwycięstwem, pięcioma zdobytymi golami i dziewięcioma straconymi – z takim bilansem do 1/8 finału LM awansował z dość łatwej grupy Zenit. Bez ani jednego zwycięstwa na własnym terenie, bez strzelonej w Petersburgu bramki Austrii Wiedeń, a przyjętymi czterema sztukami na jej terenie. Tak, 4:1 oberwali Rosjanie od Austriaków w ostatniej kolejce, kiedy nie był pewien awansu (Atletico mogło, ale i tak nie odpuściło Porto)… Skoro więc Zenit na groźnej rosyjskiej ziemi wcale nie jest taki groźny, w dodatku zamkniętą dziś częścią stadionu, ledwo wydostał się z grupy, a ostatni oficjalny mecz rozegrał 76 dni temu, szykując się tylko w sparingach, czy Borussia na pewno ma się czego obawiać?

Niby jest Lombaerts, Witsel, Danny czy Hulk, ale nazwiska nie grają. Gdzie jak gdzie, w Dortmundzie wiedzą o tym doskonale.

Problem jednak w tym, że sam Juergen Klopp też nie ma czym straszyć. Bayern już dawno zniknął mu z pola widzenia, w Bundeslidze przegrał pięć z ostatnich jedenastu meczów, a główny temat w prasie ostatnio brzmiał: „czy Weidenfeller popełnił błąd przy trzecim golu?”. Ciężko myśleć o czymś więcej, jeśli przegrywa się 0:3 z broniącym się przed spadkiem HSV. Trener krytykuje swoich piłkarzy, poddaje w wątpliwość ich zaangażowanie i ma tradycyjny szpital w szatni: bez Gundogana, Błaszczykowskiego, Suboticia i Bendera, z ogromnym znakiem zapytania przy Hummelsie. Lewandowski jest przeziębiony, ale w Petersburgu zagra. Musi zagrać, bo jak nie on, to kto?

Znów odzywa się ta przykrótka kołdra, zbyt wąski wachlarz możliwości w Dortmundzie. Klopp zapowiedział już, że walczy na dwóch frontach – w Pucharze Niemiec (półfinał z Wolfsburgiem) i w Lidze Mistrzów. Ani słowem nie wspomina o Bundeslidze, choć wie, że tam tez odpuścić nie może: jeden, dwa mecze i BVB może zostać z Ligą Europejską. Tylko, że dziś ciężko wyobrazić sobie Borussię skutecznie walczącą na trzech frontach.

***

Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>

OVER 2,5 gola – 1.60
Obie drużyny strzelą – 1.55
Będzie czerwona kartka – 4.00

Zenit Petersburg – Borussia Dortmund
4.25 – 3.75 – 1.75

***

SOS – Save Our Season [z ang: Uratujcie nasz sezon], czyli tak, zdaniem angielskiej prasy, David Moyes prosi i motywuje Robina van Persiego i Wayne’a Rooneya przed kolejnymi meczami Ligi Mistrzów. Rooney przekonuje w mediach, że kiepskie wyniki i ciągłe wpadki w Premier League wcale nie przekreślają szans Manchesteru w Champions League. Moyes idzie krok dalej: – Spróbujemy wygrać w tych rozgrywkach, choć nigdy nie mówiłem, że tego dokonamy… No cóż, gdyby menedżer MU taką deklarację złożył, to pewnie dziś miałby spory problem (i tak twierdzi, że ma, skoro nie zagra Mata).

Nie chcemy po raz kolejny pisać, że Czerwone Diabły są gigantycznym rozczarowaniem tego sezonu. Nie, to nie ma sensu… Oni tak rozczarowują w Premier League, że w Lidze Mistrzów nie mają nic do stracenia. To tutaj mogą się zresetować, odciąć od kolejnych ligowych porażek i zacząć nowe życie. Tym bardziej, że w europejskich pucharach kompletnie im ostatnio nie szło: brak awansu z grupy (2011/12) i przegrana walka o ćwierćfinał z Realem (2012/13).

Image and video hosting by TinyPic

Ciężko jednoznacznie zdefiniować Olympiakos. Z jednej strony, jak na krajowe warunki, to taki grecki Bayern – zero porażek i dwa remisy po 26 kolejkach, z przewagą dwudziestu punktów nad wiceliderem. Z drugiej, to tylko liga grecka. W fazie grupowej LM na słabiutki Anderlecht to wystarczało, na niezłą Benfikę również, ale na PSG już zdecydowanie nie. Jeśli ktoś oglądając dziś Olympiakos będzie zastanawiał się, czego tej drużynie brakuje, to od razu odpowiadamy – napastnika. Mieli Konstantinosa Mitroglou, który trzy razy ukłuł w Brukseli, a w lidze w dwunastu meczach trafił 14 razy. W jego miejsce jest dziś Nelson Valdez, bo Javier Saviola ma kontuzję. Ale to przecież nazwiska trochę zakurzone…

W optymalnej dyspozycji – powiedzmy, że z tej z zeszłego sezonu – Borussia przez pół dnia zwiedziłaby dziś jeszcze Petersburg, a Manchester mocno zabalował w Grecji. W optymalnej dyspozycji piłkarze Moyesa zrobiliby w Pireusie drugie Leverkusen (5:0 w grupie), podobnie jak i podopieczni Kloppa… No właśnie, w optymalnej dyspozycji. Czyli raczej nie dzisiaj.

***

Prowadzenie Manchesteru do przerwy – 2.85
Gol Wayne’a Rooneya – 2.25
Olympiakos nie strzeli gola – 2.55

Olympiakos Pireus – Manchester United
3.40 – 3.20 – 2.15

Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>

Najnowsze

Anglia

Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Błąd Casha doprowadził do gola dla Manchesteru United [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama