Koń jaki jest, każdy widzi. 0:3 jakie było – też każdy widział. Ale że i FIFA, i wiele innych instytucji dostarcza szczegółowe statystyki meczowe, to czasami warto się w nie zagłębić, by wyłuskać coś więcej. Coś, czego oko przysłonięte emocjami nie wyłapało.
Jakościowo Kolumbia wygrała z Polską w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła. To akurat wyłapać było trzeba. Podczas gdy my rzucaliśmy większość piłek bez ładu i składu w pole karne (11 podań względem 2 wejść z piłką w pole karne rywala), przeciwnicy częściej wpadali w naszą szesnastkę z futbolówką przy nodze niż posyłali ją w szesnastkę Wojciecha Szczęsnego (5 zagrań w pole karne względem 7 rajdów z piłką). Efekty wszyscy widzieliśmy.
Jak można się było domyślić – od Kolumbijczyków mniej biegaliśmy. Nie druzgocąco mniej, ale mniej. I wolniej. Rywale wykonali od nas o 23 sprinty więcej (341 Polaków, 364 Kolumbijczyków), przebyli też niemal trzy długości boiska więcej z prędkością powyżej 25 km/h (2,015 metrów Polaków, 2,324 metrów Kolumbijczyków). No i ostatecznie przebiegli więcej kilometrów, średnio o 200 metrów więcej. To, co było widać gołym okiem nie było wcale złudzeniem. Zamiast zabiegać lepszy technicznie zespół, zmusić go do harówki, być jak Tommy Lee Jones w ściganym, biegaliśmy nieco mniej i nieco mniej intensywnie. Jeśli to nie są te słynne detale, to co nimi jest?
Okej, no to teraz przejdźmy do zawodników. Bo tu też jest ciekawie. Albo raczej – nieciekawie.
W kwestii Piotra Zielińskiego co i rusz podnosi się dyskusję, czy lepiej czuje się na pozycji „6 2/3” czy raczej „8√2”. Tego nie wiemy nadal, wiemy za to, że na pewno nie na takiej, na jakiej grał wczoraj. Miał być liderem, ale polski Kevin De Bruyne najczęściej podawał do Piszczka (7 razy), Góralskiego (5 razy) i Bereszyńskiego (4 razy) zamiast chwycić za otwieracz i przynajmniej uchylić tę szczelnie zamkniętą kolumbijską puszkę.
Najcelniej podawał Krychowiak, w dużej mierze dlatego osiągnął w meczu najwyższy InStat Index w naszej drużynie
W ogóle najczęstszą kombinacją podań w naszym zespole były zagrania stopera Bednarka do stopera Pazdana, a drugą najczęstszą – Pazdana do Bednarka. Z kolei u Kolumbijczyków:
– prawego obrońcy Ariasa do skrzydłowego Cuadrado (18)
– skrzydłowego Cuadrado do ofensywnego pomocnika Quintero (14)
– skrzydłowego Jamesa do ofensywnego pomocnika Quintero (12)
Jeśli ktoś jakimś cudem meczu nie oglądał, bez problemu może sobie wyobrazić, jak on wyglądał po naszej, a jak po kolumbijskiej stronie.
Zatrważające jest również to, od kogo najwięcej dograń otrzymał Robert Lewandowski. Nie, nie od „Ziela”, „Kownasia” czy któregoś z wahadłowych, a od grających w trójce stoperów Piszczka i Pazdana.
Nie zaskakuje w takim układzie heatmapa Lewandowskiego. Kolumbijczycy przed meczem, patrząc choćby na starcie z ich kumplami ze strefy CONMEBOL Chilijczykami, wiedzieli, że jedyny sposób, by zatrzymać “Lewego” i nie dopuścić do nieoczekiwanej utraty bramki, to trzymanie go na dystans od swojej bramki. I to się udało – 30-40 metrów od bramki Ospiny to zdecydowanie była bezpieczna odległość.
Co gorsza, nawet sprawiający niezłe wrażenie, wrażenie niesamowitego walczaka, starający się zawsze dać przeciwnikowi znać o sobie zdecydowaną interwencją Jacek Góralski został zdemaskowany przez nieubłagane liczby.
Prześledziłem z ciekawości statystyki Jacka Góralskiego. Bo twierdzicie, że jeździł na tyłku, walczył, biegał. Że takich potrzebujemy.
Przebiegł mniej niż Piotr Zieliński! Wykonał od niego 13 sprintów mniej! Wykonał siedem wślizgów, cztery nieudane.
— Mateusz Święcicki (@matiswiecicki) June 25, 2018
Oprócz tego wygrał oczywiście najwięcej pojedynków, ale wybaczcie – nie posiadamy różowych okularów Besnika Hasiego, które kazałyby nam spytać: “dlaczego jesteście takimi smutasami, Góralski wygrał dużo pojedynków!”.
Krótko mówiąc, nic dziwnego, że od wczoraj biało-czerwoni są już poza turniejem. I że nikt szczególnie za nami w Rosji nie będzie płakał.
fot. FotoPyK