Przynajmniej „Ł»yleta” zostanie zamknięta na najbliższy mecz ligowy. Przynajmniej, ponieważ Legia przeprowadziła ruch uprzedzający, który może zadziałać, ale nie musi. Jeszcze w niedzielę zebrała się Komisja Ligi i w trybie pilnym nałożyła na klub z Łazienkowskiej karę, czym wyprzedziła ruch wojewody mazowieckiego. Z perspektywy Legii wygląda to tak: sami sobie zamkniemy „Ł»yletę”, zanim wojewoda zamknie cały stadion.
Być może zabieg okaże się skuteczny, a być może to tylko naiwność. Skoro wojewoda wcześniej prewencyjnie zamykał stadion (mecz z Ruchem), aby w jego trakcie nic się nie stało, tak prewencyjnie może zamknąć i teraz. Z jego perspektywy wygląda to tak: klub nie potrafi wdrożyć takich procedur, by kibice nie wnosili na stadion materiałów zabronionych prawem i jednocześnie klub nie potrafi zidentyfikować niebezpiecznych (z punktu widzenia wojewody) jednostek. W związku z tym wojewoda nie ma pewności czy ci sami ludzie nie wejdą na inną trybunę i czy znowu nie odpalą rac.
Odpowiedzialność zbiorowa jest idiotyczna, ale należałoby chyba do niej przywyknąć. Niestety, największymi pomagierami nadgorliwego wojewody są ci, którym się wydaje, że z nim walczą. Pomagierami Kozłowskiego są bowiem kibice z Ł»ylety. To oni notorycznie dają mu pretekst, by zamykał trybunę czy stadion. Im się wydaje, że grają urzędnikowi na nosie, podczas gdy dla niego to tylko jeden świstek do podpisania, sekunda wyjęta z życia. Uciążliwość ich działań jest dla Kozłowskiego mniejsza niż uciążliwość muchy latającej po pokoju. O drugiej stronie konfliktu nie można powiedzieć tego samego.
Cóż, pomagierzy Kozłowskiego znowu zdecydowali się pokazać, jacy to są niepokorni i znowu niepokornie będą kolejny mecz oglądać w telewizji albo – w najlepszym razie – z innej trybuny. Oczywiście niepokornie przywalili też Legii karę finansową.