Dwaliszwili nie radził sobie przez brak rywalizacji – teraz problem rozwiązał się sam

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2014, 14:24 • 4 min czytania

Wladimer Dwaliszwili udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu, co miało miejsce jeszcze przed zamieszeniem związanym z transferem Orlando Sá. Nie wiedząc, że zaraz będzie mieć mocnego konkurenta – przez co prawdopodobnie zostanie napastnikiem numer dwa – postanowił pożalić się dziennikarzowi. Na pytanie, czy jesienią pomagała mu pewność gry w każdym meczu, odpowiedział następująco: „To nie jest komfortowa sytuacja. Lepiej jest, gdy masz z kim rywalizować. Gdy jesteś jedynym napastnikiem, rywalom łatwiej cię wyeliminować z gry.”
Wypowiadając te słowa Gruzin sam wywołał się do tablicy. Najwyraźniej nie spodziewał się, że kadra zespołu zostanie w ostatniej chwili wzmocniona, więc przygotował sobie sprytną wymówkę. Ciekawe, że bycie pewniakiem do gry w pierwszym składzie nie wydaje się Dwaliszwilemu wygodne. Zapewne w ostatnich godzinach komfort Gruzina znacznie wzrósł, bo w glorii zbawcy ataku do Legii przyszedł Orlando Sá. Portugalczyk kosztował niemało i był bardzo wysoko na liście warszawskich skautów – wydaje się, że prędzej czy później Dwaliszwilego zluzuje. A wtedy Gruzin będzie mógł komfortowo usiąść na ławce.

Dwaliszwili nie radził sobie przez brak rywalizacji – teraz problem rozwiązał się sam
Reklama

W ogóle ciekawa sprawa z tą chęcią rywalizacji u Dwaliszwilego. Tym bardziej, że konkurencja nie może być dla Gruzina za mocna – tak było w przypadku gry w Polonii i początków w Legii. Przy Konwiktorskiej musiał grać na pozycji skrzydłowego, bo miejsce na szpicy zajmował Çani lub Teodorczyk. „Moja pozycja to napastnik, na skrzydle grałem z przymusu” – grzmiał potem w mediach. Z kolei w pierwszych tygodniach pobytu w Legii chodził kompletnie przybity, bo oglądał popisy Ljuboji i Saganowskiego w pozycji siedzącej. Jan Urban dawał mu szanse głównie w końcówkach meczów. „Sam nie byłbyś szczęśliwy siedząc na ławce rezerwowych” – tłumaczył w rozmowie z Weszło. Jednak największym rozczarowaniem dla Gruzina była przegrana rywalizacja o miejsce w kadrze meczowej na rewanż ze Steauą Bukareszt. „Nie zasłużyłem na takie potraktowanie, byłem bardzo smutny, gdy wyczytano skład. Zostałem z Helio Pinto w szatni i w niej obejrzeliśmy mecz. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, abym nie znalazł się w meczowej osiemnastce, będąc zdrowym.” – żalił się dziennikarzowi PS.

Sytuacja wygląda więc następująco – Dwaliszwili chciałby mieć konkurenta do gry w ataku, ale takiego, który w dłuższej perspektywie mu nie zagrozi. W innym przypadku może się zbuntować i poprosić o zmianę klubu – tak zrobił między innymi w Dinamo Tbilisi. Jeśli dobrze rozumiemy, Gruzin myśli więc o kimś, kto mógłby od czasu do czasu wejść w okolicach 80 minuty gry i na świeżości powalczyć z obrońcami rywala. Za słaby – to źle, za dobry – też nie najlepiej. W tym kontekście nie pojmujemy, dlaczego Lado aktywnie nie uczestniczy w polityce transferowej Legii. Michał Ł»ewłakow przed podjęciem jakichkolwiek rozmów powinien uzyskać aprobatę Gruzina, tak na wszelki wypadek. Dla mistrzów Polski mamy złą wiadomość – Orlando Sá może się okazać za dobry.

Reklama

Właściwie to nie dziwimy się, że Dwaliszwili wymyślił kolejną historyjkę, którą tłumaczy swoje boiskowe poczynania. Nie wiemy, czy runda jesienna była dla niego najsłabsza odkąd gra w Polsce – ale na pewno na Gruzina spadła największa krytyka. Wcześniej, mimo lepszej formy i przychylnej postawy mediów, też chętnie znajdował wymówki – pełni możliwości nie pokazywał z powodu zaległości w przygotowaniach. Do Polonii przyszedł już po pierwszym zimowym obozie, więc nie dał rady dojść do szczytu formy. W kolejnych przerwach między rozgrywkami ciągłość treningów zakłócał strajkami – latem nie płacił mu Wojciechowski, zimą problemy robił Król. Dopiero zeszłoroczna jesień miała być przełomowa, bo Gruzin w pełni przepracował okres przygotowawczy. Forma nie była jednak zadowalająca, więc postanowił wymyślić kolejne wytłumaczenie. Myślał długo – całe dwa miesiące – ale w końcu wymyślił. Grał słabiej, bo nie miał z kim rywalizować.

Nie ukrywamy, że Dwaliszwili otworzył nam oczy, przede wszystkim ukazując tragizm swojej sytuacji. Do tej pory z łatwością potrafiliśmy skrytykować ligowych napastników, nie rozumiejąc z jakimi problemami muszą się zmagać. Paweł Brożek, Marco Paixão, فukasz Teodorczyk czy Marcin Robak – oni wszyscy dźwigają to brzemię. Muszą stawić czoło grze bez jakiejkolwiek konkurencji, przez co rywale w łatwy sposób mogą zniwelować ich atuty. Po słowach Gruzina liga już nigdy nie będzie taka sama.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama