Dzisiaj na Estadio Anoeta oglądaliśmy powtórkę z rozrywki, jaką wczoraj zaserwowały nam drużyny z Madrytu – senne tempo gry i emocji jak na lekarstwo. Zawodnicy Realu Sociedad przystąpili do meczu bez wiary w awans, natomiast piłkarze Barcelony grali tak, jakby oszczędzali się przed ligowym spotkaniem z Rayo Vallecano. Resztki nadziei w sercach baskijskich kibiców w 27 minucie meczu zgasił Leo Messi. Strzelenie czterech bramek Barcelonie – nawet przeżywającej kryzys formy – było dziś po zasięgiem gospodarzy.
O dziwo Gerardo Martino podszedł do rewanżu w San Sebastian bardzo poważnie. Obok regularnie grającego w Copa del Rey Pinto argentyński trener desygnował do gry najsilniejszy skład. W Sevilli, gdzie trzeba było walczyć o ważne punkty, na ławce usiedli Fabregas, Alves i Busquets – dziś jednak nie było żadnego oszczędzania. Kto wie, czy nie oglądaliśmy próby generalnej przed spotkaniem Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Do najważniejszego w tym roku meczu pozostało zaledwie sześć dni.
W spotkaniu z Realem Sociedad Barcelona całkowicie kontrolowała boiskowe wydarzenia. Wydaje się, że Martino położył szczególny nacisk na defensywę. Formacje grały dziś bardzo blisko siebie, a odbiór piłki funkcjonował jak w pierwszych sezonach pod wodzą Guardioli. Kiedy Sociedad udawało się zbliżyć w okolice bramki Pinto, świetnymi interwencjami popisywał się Mascherano. Koncentracji zabrakło dopiero w 87 minucie, kiedy bramkę wyrównującą zdobył Antoine Griezmann. Poza tym Barcelona skutecznie zamęczała przeciwnika wymianą setek krótkich podań. Dość napisać, że Xavi w samej pierwszej połowie zaliczył 86 celnych zagrań, głównie w środku boiska. Czy można lepiej zobrazować tiki-takę w wykonaniu Barcelony?
Przedostatni akcent tegorocznej edycji Copa del Rey zakończył się remisem 1:1. Oznacza to, że w lutym Barcelona wygrywa zaledwie w co drugim meczu. Dla kibiców największym pozytywem dzisiejszego spotkania jest perspektywa Gran Derbi w finale, który odbędzie się 19 kwietnia. Ostatni raz na tym szczeblu Real i Barcelona spotkali się w 2011 roku, kiedy to José Mourinho zdobył z Królewskimi swoje pierwsze trofeum. Co ciekawe, są duże szanse, że mecz finałowy pomiędzy odwiecznymi rywalami ponownie odbędzie się na Estadio Mestalla.
