Rozstania z klasą należą do rzadkości. Tym razem gnić musi Gikiewicz

redakcja

Autor:redakcja

12 lutego 2014, 12:30 • 2 min czytania

Rafał Gikiewicz gnije w rezerwach Śląska. Bez dwóch zdań, nie jest to najgorszy bramkarz w lidze. Miewał w tym sezonie bardzo udane nie tylko mecze, ale całe miesiące, szybki, zwinny, może tylko z wicherkiem pod kopułą. W każdym razie: przydałby się w kilku klubach.
Niestety, odejść nie może. Śląsk go za darmo nie puści, więc woli gnoić w rezerwach: a nuż się chłopak złamie, rozwiąże kontrakt, zrezygnuje z należnej kasy, po prostu nie wytrzyma psychicznie i zrobi coś wbrew swojemu interesowi finansowemu. Poprzednim gnojonym był inny bramkarz, Ł»ukowski, teraz Gikiewicz wskoczył na zwolnione miejsce. Jedyny pomysł polskich klubów na rozstanie z niechcianymi zawodnikami to właśnie gnojenie. Czasami skutkuje, czasami nie. Gikiewicz póki co się nie złamał i spokojnie kasuję pensję liczoną w dziesiątkach tysięcy. Porównać to można np. do sytuacji Andrzeja Niedzielana w Ruchu Chorzów, którego klub próbuje złamać już od wielu, wielu miesięcy, ale coś złamać nie może – w związku z tym należności wobec piłkarza narastają. Wcześniej „Niebiescy” próbowali też sprowadzić do parteru Marcina Kikuta i również im się nie udało – musieli bulić.

Rozstania z klasą należą do rzadkości. Tym razem gnić musi Gikiewicz
Reklama

Trudno powiedzieć, czy to źle pojęta duma, w każdym razie wielu polskich prezesów ma ogromne problemy z przyznawaniem się do błędów i rozwiązywaniem takich sporów polubownie. Gdyby Śląsk puścił Gikiewicza za darmo, zaoszczędziłby X razy 30 000 złotych, które musi wypłacać temu zawodnikowi miesiąc w miesiąc. W przypadku Niedzielana X to już naprawdę wysoka liczba, co oznacza, że zaległości wobec niego urosły znacząco. Na tyle, że pewnie za tę sumę można byłoby kupić mieszkanie, i to w Warszawie, a nie w Rudzie Śląskiej. Te zaległości ciągle rosną. Oczywiście, wszystko będzie trzeba wypłacić i to za momencik – gdy ruszy proces licencyjny.

Takich Gikiewiczów i Niedzielanów jest wielu, w różnych klubach. Rozstania z klasą – polegające na uregulowaniu zobowiązań, podaniu ręki i rozejściu w normalnej atmosferze – należą do rzadkości. Później oczywiście prezesi dziwią się, że brakuje im pieniędzy. No, brakuje, skoro zamiast rozstawać się z niepotrzebnymi pracownikami, wolą ich trzymać gdzieś w piwnicy i przelewać (bo na koniec zawsze trzeba przelać) grube siano.

Reklama

W 2009 roku takim Gikiewiczem we Włoszech był Goran Pandev. Lazio odsunęło go od treningów z drużyną, a jednocześnie odrzucało oferty z innych klubów (twierdząc, że są za niskie i zawodnik kosztuje więcej). Wtedy organy ligowe rozwiązały kontrakt Pandeva z winy klubu i jeszcze zasądziły na rzecz zawodnika 170 000 euro odszkodowania za poniesione straty emocjonalne. Może czas przenieść te dobre, włoskie wzorce do Polski.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama