Do spółki z Valero za starcie z Atalantą Rafał Wolski został wybrany przez kibiców Violi bohaterem meczu. Tak tifosi głosowali na oficjalnej stronie klubu, fiorentina.it, co tylko pokazuje, że Rafał błysnął nie tylko bramką, ale ogólnie trybuny szanują go za to co potrafi wnieść do gry. Sęk w tym, by jeszcze tak samo sprawę postrzegał Montella. Gdyby fani mogli wystawiać skład, kto wie czy dziś Rafał nie wyszedłby w pierwszej jedenastce, a przynajmniej wystąpił w dość dużym wymiarze czasowym po przerwie. Tak się jednak nie stało i polski półfinał Coppa Italia obaj nasi oglądali w pozycji siedzącej. Mimo to nie będziemy narzekać, kolejne szanse dla „Wolaka” są tylko kwestią czasu. Z kolei na rozmawianie o sytuacji Zielińskiego w Udine, wybaczcie, szkoda czasu. Mówiąc o tym meczu, trzeba zacząć od bramek. Gol Pasquala padł po cudownej, kombinacyjnej akcji jak z Playstation albo nawet kreskówek o Tsubasie. Długie, dokładne podanie, potem odegranie głową i strzał nie do obrony z woleja. Dziękujemy, dobranoc, pozamiatane. Siedemnastoletni Scuffet mógł tylko wyciągnąć piłkę z własnej siatki. Cuadrado bombą w drugiej połowie z kolei potwierdził, że być może jest jednym z najbardziej niedocenianych graczy Serie A. Kolumbijczyk, zwykle grający na boku obrony, dziś wyszedł w przedniej formacji (ale przy 3-5-2 jakie zastosował Montella naturalnie często też wracał asekurować kolegów) i prezentował się znakomicie. Pewny w tyłach, a z przodu szarżował jak skrzydłowy z górnej półki (jedyny minus za to, że wykartkował się z finału). 26 lat to nie mało, ale wciąż nie jest za późno, by ktoś wielki zarzucił na niego sieci. Kolejny ze złotej generacji Kolumbii, naprawdę warto pamiętać, że teraz kraj ten nie stoi tylko świetnie zorganizowanymi kartelami kokainowymi, ale też świetnie zorganizowaną reprezentacją narodową.
Co do Udinese to szczerze mówiąc według nas dziś podciął im skrzydła sam Guidolin. Jak można sadzać na ławce takiego gracza jak Muriel? Szczególnie, że ten gracz (KOLEJNY KOLUMBIJCZYK) już w pierwszym pojedynku obu drużyn był gwiazdą, mimo że wszedł dopiero w drugiej połowie. Rozumiemy koncepcję dżokera wchodzącego na podmęczonych rywali, ale to jest talent czystej wody i na miejscu szefa Udine nie ściągalibyśmy go z boiska nawet ze złamaną nogą. Również usadzenie Di Natale to dyskusyjny ruch. Lider gości nie był dzisiaj papierowym kapitanem, dobrze dogrywał piłkę, stwarzał największe zagrożenie czy z rzutów wolnych czy z akcji. W parze z Murielem mogli jeszcze odwrócić losy spotkania.
Co nawet i bez ich wspólnej gry niemal się stało, ale Neto na chwilę zamurował bramkę. Nie miał prawa obronić dobitki Nico Lopeza w 95. minucie, przecież właśnie przed ułamkiem sekundy zrobił więcej niż mógł po akcji Muriela. A jednak zdążył złapać piłkę i uchronić gospodarzy. Swoją drogą może też dlatego, iż kto jak kto ale Lopez nie słynie akurat z gry głową na poziomie Kollera. Widać, że brak mu w tym elemencie pewności siebie i zwyczajnie umiejętności. Uderzył celnie, ale za lekko i zbyt w środek. Gdyby skierował ją bardziej po długim słupku, Neto musiałby mieć zdolności telekinetyczne by obronić strzał.
Ten wynik ważny jest też dla nas z dwóch powodów. Po pierwsze, jeśli jutro wygra Roma, możemy doczekać się drugiego po Bońku polskiego zdobywcy Coppa Italia. Również Glik dzisiaj może odkorkować szampana, niemal na pewno bowiem teraz również szóste miejsce w Serie A da awans do europejskich pucharów. Torino aktualnie okupuje siódmą pozycję, ma trzy punkty straty do Hellas.