Co to za czasy, że najwięcej emocji w polskiej ekstraklasie budzą transfery nastolatków, którzy do tej pory nawet nie przedstawili się szerszemu gremium? Najpierw „Stolarski-Gate”, czyli wielka awantura o gościa, który może zostać niezłym piłkarzem, ale równie dobrze może w przyszłości piec znakomite chleby w lokalnej piekarni wspominając swoją przygodę z wielkim światem futbolu. Teraz zaś pod pióra, przed kamery i mikrofony trafił Miłosz Kozak. Szesnastolatek, który właśnie przeszedł z Lecha Poznań do Legii Warszawa.
Ale jak się okazuje, to nie jest jego jedyne osiągnięcie. Miłosz, poza tym, że zapracował sobie na transfer do stołecznego klubu i zainteresowanie mediów mało eleganckim pożegnaniem z Poznaniem, jest bowiem twórcą kibicowskiego fan clubu Legii Warszawa na terenie Poznania. Na ten moment jest to FC ze skromnym, niewielkim, właściwie jednoosobowym składem, ale widać perspektywy na więcej. Kozak wziął sobie do serca kampanię marketingową Legii „możesz być nawet z Poznania” i tuż po transferze wykonał efektowny coming-out.
No jakby nie patrzeć, chłopaczek wychowany na Pradze, pewnie nawija slangiem nie gorzej, niż Pezet, albo Eldoka w kawałku „Ferajny”. A może chłopak z Czerniakowa, zaczytany w Grzesiuku, od dzieciństwa zdzierający gardło na Ł»ylecie? Wybacz, Miłoszu, ale zaczynasz od tak żenującego strzału w stopę, że ciężko będzie uwierzyć w jakiekolwiek twoje słowo, tak kibicom (którzy może kiedyś coś o tobie usłyszą), jak i trenerom i dziennikarzom. Marzyłeś o grze w Legii?! Ostatnio na Facebooku żaliłeś się, że poświęciłeś życie Lechowi. Pokazujesz „eLkę”? Przed momentem twierdziłeś, że chciałeś godnie reprezentować Poznań.
Miłosz, jesteś młody, więc na razie bez większych klapsów. Ot, przestroga. Bądź sobą, pracuj ciężko, szacunek zdobywaj grą na boisku, a nie przymilaniem się do kibiców gestami i gadkami, na które nikogo nie nabierzesz. Bądź pokorny, słuchaj starszych kolegów i, na Niebiosa, schowaj tę dłoń. Jesteś kandydatem na piłkarza, nie na nowego prowadzącego doping. Sam też wspominasz o wyjeździe do zagranicznego klubu, więc tym bardziej, nie kreuj się na wschodzącą legendę Legii. W skrócie: ogarnij się. I nie kozacz.
AKTUALIZACJA
Kozaka najlepiej zgasił sam Lech Poznań. Czapki z głów!
