Zamieszanie wokół Kozaka – wygląda na to, że w tej sprawie są sami wygrani, a my mamy mętlik

redakcja

Autor:redakcja

08 lutego 2014, 16:40 • 4 min czytania

Niektórzy co pół roku zmieniają samochód, kobietę albo chociaż wyjeżdżają na wakacje. Legia z kolei w kolejnym okienku transferowym wyciąga piłkarza Lechowi Poznań, a przecież śmiało można jeszcze dodać pamiętne przechwycenie Ojamy. W ciągu kilku dni sfinalizowany zostanie transfer niespełna 17-letniego Miłosza Kozaka, wielokrotnego reprezentanta juniorskich reprezentacji Polski. Z reguły kreskówki na Cartoon Network śledzimy dla dobrej orientacji w terenie, żeby wiedzieć kto, gdzie i kiedy ma szansę wystrzelić, natomiast ten konkretny przypadek jest na tyle ciekawy, że warto przyjrzeć mu się bliżej.
W skali naszego kraju mówimy o talencie nie byle jakim. Sami przekonaliśmy się, oglądając mecze reprezentacji U-16, że piłka raczej mu nie przeszkadza i że bardzo szybko biega. Tyle że w przypadku Kozaka obiegowa opinia na temat piłkarskich umiejętności nijak ma się do tego, co w głowie świszczy. A tam, jeśli wierzyć poznaniakom, prawdziwy halny. Mówią: piłkę przyjmuje, wiedzę odbija. Znajomi się śmieją, że gdyby nie ingerencja Lecha, miałby kłopot z ukończeniem gimnazjum. Średnio lubiany w grupie, z przeświadczeniem, że nazwisko brzmi nieprzypadkowo.

Zamieszanie wokół Kozaka – wygląda na to, że w tej sprawie są sami wygrani, a my mamy mętlik
Reklama

Trener rezerw Lecha, Patryk Kniat w rozmowie z lechpoznan.pl, wyjaśnia: – Miłosz nie wpisuje się w filozofię Akademii Lecha. Na chwilę obecną nie widziałem go w drugim zespole. Ma talent, ale talent to nie wszystko – podkreśla. I znów wracamy do tego, co w głowie. Kniat kontynuuje: – Jego dalsza przygoda z „Kolejorzem” okazała się niemożliwa między innymi ze względu na niewystarczające przygotowanie mentalne do bycia profesjonalnym piłkarzem.

W podobne tony, dla poznan.sport.pl, uderzał Mariusz Rumak, choć on akurat nie był przekonany również co do Bereszyńskiego. Ogólnie, trzeba przyznać, nie łatwo zbić go z pantałyku. – To utalentowany chłopak, ale mieliśmy wątpliwości co do tego, czy będzie w stanie się rozwijać u nas. Podjęliśmy decyzję, że może on zostać wytransferowany z Lecha. Każdy klub, który ma dobrą akademię, wspomaga inne kluby. To naturalna sprawa – ochoczo wyjaśnił szkoleniowiec Lecha.

Reklama

I tu dochodzimy do sedna. Lech był gotów wspaniałomyślnie wesprzeć Liverpool czy Sampdorię, które mocno sondowały temat pozyskania Kozaka. Nie wzięli go, ale wiadomo, dlaczego – ktoś powie. Tyle że jeden z czołowych skautów The Reds, Mel Johnson przez pół roku dokładnie obserwował młodego Polaka, a w rozmowie z Faktem przyznał: – – Jeśli dogadamy się z klubem, to Miłosz otrzyma od nas szansę rozwoju i w perspektywie gry nawet w Premier League. Wiążemy ogromne nadzieje z tym zawodnikiem.

Nastolatek odpalony przez trenera drugiego zespołu, mimo że w juniorach przerastał rywali o klasę. Tymczasem jego rówieśnik Dawid Kownacki zdążył już zadebiutować w Ekstraklasie, podobnie zresztą jak rok starszy Jan Bednarek. Złość? Rozczarowanie? Pewnie tak. Poniżej fragment prywatnej rozmowy Kozaka, do której dotarł kkslech.com.

Cóż, jeżeli Miłosz czuł silną potrzebę zwierzenia się i uwolnienia wszelkich trosk, najwyraźniej źle ulokował swoje uczucia. Trzeba było do pamiętniczka… Rykoszetem dostało się także Markowi Śledziowi, szefowi poznańskiej akademii. Pikanterii sprawie dodaje bowiem fakt, że jest on silnie związany z Warszawą, a prywatnie koleguje się z Jackiem Mazurkiem, dyrektorem sportowym Legii. Dla nas sprawa wydaje się jasna, nie mamy powodów, żeby wątpić w profesjonalizm Śledzia, natomiast część kibiców Kolejorza przyjęła względem niego postawę – jakby to dyskretnie ująć – mniej wyrozumiałą. Pozostali z kolei bezwarunkowo trzymają stronę Kniata i Rumaka.

Mamy mętlik w głowie i głośno zastanawiamy się: kto tak naprawdę z tego całego zamieszania wyszedł zwycięsko, a kto robi tylko dobrą minę do złej gry? Bo, zwróćcie uwagę – cieszą się prawie wszyscy. Kandydat na piłkarza i jego rodzice ochoczo przystali na ofertę ze stolicy, Rumakowi, Kniatowi oraz Śledziowi spadł kamień z serca, że w końcu pozbyli się kukułczego jaja, kibice Legii są zadowoleni z przyjścia obiecującego reprezentanta kraju, wyciągniętego na dodatek największemu rywalowi, a ich poznańscy odpowiednicy jeszcze jednoznacznie się nie określili.

Znamienny jednak wydaje brak pewnej zbieżności faktów. Pamiętacie, jak odchodził Bereszyński? Możdżeń i zwłaszcza Kamiński głośno poparli jego decyzję – najpierw wewnątrz szatni, później – co wówczas naprawdę waliło po oczach – również w mediach. Podobnie w przypadku Linetty`ego, mimo że akurat on po „namowach” poznańskich fanów, z transferu się rozmyślił. Odejście Wandzla było zdecydowanie mniej spektakularne, ponieważ dotyczyło chłopaka bardziej wracającego do swojego miasta i klubu, w którym spędził kilka ładnych lat, nie zaś zdrady uczuć kibiców. A Kozak? Popatrzcie sami.

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama