Lechia szaleje na rynku transferowym. Chce grać w pucharach i zapełniać stadion

redakcja

Autor:redakcja

07 lutego 2014, 10:50 • 14 min czytania

– Chcemy, żeby zespół gościł w Europie regularnie i przyciągał na PGE Arenę nawet po trzydzieści tysięcy widzów. Nowi właściciele Lechii widzą ku temu w Gdańsku potencjał – powiedział ich pełnomocnik Maciej Bałaziński podczas spotkania z akcjonariuszami mniejszościowymi spółki. W tym sezonie krótsza droga do Europy wiedzie poprzez Puchar Polski, gdzie Lechia dotarła na razie do ćwierćfinału. – Nie kryję, że wywalczenie głównego trofeum będzie naszym celem. Chcemy pokazać się w Europie, a teoretycznie wszyscy rywale z czołowej ósemki leżą w naszym zasięgu – mówi prezes Lechii Bartosz Sarnowski, cytowany dziś przez Fakt i Przegląd Sportowy. Zapraszamy na nasz piątkowy przegląd.

Lechia szaleje na rynku transferowym. Chce grać w pucharach i zapełniać stadion
Reklama

FAKT

Sport w dzisiejszym wydaniu dość mocno zróżnicowany. Zaczynamy od krzykliwego tytułu: „Lech walczy o miliony!”. O co chodzi? Z dużej chmury mały deszcz. Kończy się umowa sponsorska z STS-em.

Reklama

Kolejorz musi zdecydować, co dalej. Stawka jest bowiem niebagatelna – gra toczy się o kwotę między 3 a 5 mln zł rocznie, tyle można dostać od sponsora strategicznego. Czy nadal będzie to STS? Wysokość nowej umowy może zależeć od zmian w ustawie hazardowej. – Ona sprawiła, że legalnie działające w Polsce firmy, jak właśnie STS, mają gorsze warunki funkcjonowania i rozwoju, niż te działające nielegalnie, ale kierujące ofertę także do polskiego kibica – mówi nam prezes Lecha Karol Klimczak. Wiemy nieoficjalnie, że w grę wchodzą też m.in. dwie duże firmy z branży energetycznej: Enea i Tauron. Z tą pierwszą, mającą siedzibę w Poznaniu, negocjacje trwają już bardzo długo, była bowiem zainteresowana współpracą, kiedy sprzedawano prawa do nazwy stadionu przy Bułgarskiej. Tauron z kolei wycofał się ze Śląska Wrocław (płacił 5 mln zł) i właśnie wchodzi na rynek wielkopolski. Doszło już zresztą do sondażowego spotkania.

Tabloid pisze również, że dotarł do raportów finansowych, z których wynika, że zysk netto wypracowany przez Legię Warszawa za rok 2012 wyniósł 13 milionów złotych. Stąd tytuł: Tak bogaci się Legia.

W poprzednich latach Legia była regularnie zadłużana u poprzedniego właściciela, koncernu ITI. W 2011 roku wewnętrzne zobowiązanie wynosiło aż 234 mln zł. Władze ITI zgodziły się na tzw. konwersję pożyczki na kapitał zapasowy i rezerwowy, co w praktyce oznaczało umorzenie należności. Dzięki temu władze Legii mogły formalnie wykazać zysk. Zeszły rok był dla stołecznego klubu jeszcze lepszy. W budżecie znalazły się pieniądze m.in. za występy w europejskich pucharach, umowy ze sponsorami i transfery. Choć oficjalne dane finansowe znane będą najwcześniej po zakończeniu sezonu, udało nam się dowiedzieć, że przychód osiągnięty przez Legię przekroczył 100 mln złotych. To rekordowy wynik, jeśli chodzi o wszystkie kluby naszej ekstraklasy. – Szacujemy, że całkowicie zbilansowany budżet uda się uzyskać w sezonie 2014/2015.

Mamy też malutki tekścik o tym, że Lechia szaleje na rynku transferowym. Pełnomocnik nowych właścicieli mówi, że ci chcą, aby zespół regularnie gościł w europejskich pucharach i przyciągał na trybuny PGE Areny nawet po 30 tysięcy ludzi. Fakt, powołując się na Daily Mail, twierdzi, że Arsenal chce فukasza Piszczka. Zaś Tomasz Włodarczyk rozmawia z trenerem Reims Hubertem Fournierem o Grzegorzu Krychowiaku.

Jak ważnym piłkarzem jest dla pańskiej drużyny Grzegorz Krychowiak?
– To dla nas kluczowy zawodnik. Cały czas się rozwija, poprawia umiejętności, wiele od siebie wymaga. Wierzę, że stać go na jeszcze więcej. Gra na bardzo ważnej pozycji. Porusza się w środku pola. Ma dużo do powiedzenia, jeśli chodzi o to, co dzieje się na boisku, dlatego bez wątpienia to ważny zawodnik w mojej układance.

Chyba powoli musi się pan godzić z tym, że Grzegorz po sezonie odejdzie. Myśli pan, że pójście do silniejszej drużyny to dla niego właściwy krok?
– Myślę, że tak. To jest dla niego naturalny kierunek. Uważam, że wkrótce to i tak nastąpi. Pewnie po zakończeniu sezonu odejdzie. Liczę się z tym. Nie ma co na siłę go tutaj zatrzymywać, bo i tak wiele dla nas zrobił. Jeśli Grzegorz nadal będzie ciężko pracował, to spokojnie poradzi sobie w znacznie silniejszym zespole. Transfer do większego europejskiego klubu pomoże mu osiągnąć wyższy poziom umiejętności. Ale żeby mu za bardzo nie słodzić, powtórzę – Krychowiak musi jeszcze sporo nad sobą pracować.

GAZETA WYBORCZA

Miłośnicy sportów zimowych powinni koniecznie kupić dzisiejszą Rzeczpospolitą, napakowaną pięcioma albo i sześcioma tekstami i wywiadami na temat igrzysk w Soczi. Kibice piłki mogą odpuścić sobie zupełnie. Dokładnie to samo tyczy się Gazety Wyborczej, gdzie standardowo znajdujemy jeden artykuł o Legii na ostatniej stronie wydania stołecznego. Dziś o testowaniu Ojamy. Chyba już o tym kiedyś było.

– Nie uważam, że jesienią grałem źle. To było dla mnie dobre pół roku – mówił w czwartek, schodząc z treningu w Mijas, Ojamaa. W głosie nie czuć było zwątpienia, mowa ciała silnego Estończyka zdradzała pewność siebie. – Z trenerem Urbanem też nie miałem żadnych problemów, jak niektórzy w Polsce sądzą – dodał. Urbana już w Legii nie ma, a Estończyk razem z pozostałymi legionistami od ponad trzech tygodni przygotowuje się do wiosennych meczów pod okiem Henninga Berga. A norweski szkoleniowiec jest pod wrażeniem Ojamy. To z nim najczęściej rozmawia po treningach oraz w czasie zajęć. Do tego praktycznie w każdej wewnętrznej gierce wystawia go w mocniejszej jedenastce. – Nie czuję przewagi nad innymi – mówi jednak Ojamaa. – W czasie zajęć trener często ze mną rozmawia, bo dobrze znam angielski, ale w hotelu, po zajęciach, prowadzi wiele indywidualnych rozmów z każdym zawodnikiem – przekonuje Estończyk. Na boisku Berg początkowo przesunął Ojamę do ataku, ale ostatnio próbuje też innych rozwiązań. W sparingach z FC Koeln i Widzewem sprawdzał Estończyka jako napastnika (w pierwszym Ojamaa strzelił gola głową, w drugim Berg miał do niego pretensje), ale już na treningach w Mijas widzi go na pozycji lewoskrzydłowego. Tam gdzie błyszczał Ojamaa w meczu z Cracovią. Tam gdzie brakuje Jakuba Koseckiego, który dopiero w czwartek wyleczył przeziębienie i wznowił treningi, ale w piątek w sparingu z Otelulem nie zagra.

Jednym zdaniem: nic godnego uwagi.

SPORT

Dzisiejsza okładka katowickiego dziennika:

I na początek pięć stron o igrzyskach w Soczi. Później krótki kawałek o Piaście Gliwice, który przygotował dwie wersje zdjęć grupowych podczas sesji zespołu, w zależności od tego czy z drużyną zostanie Gerard Badia. Hiszpan ostatecznie podpisał kontrakt. Oprócz tego piłkarze Piasta życzą Damianowi Zbozieniowi wszystkiego najlepszego w Rosji i liczą, że poradzą sobie w lidze bez niego. Nuda.

Później coś o sparingu Górnika, który gra ostatnio bardziej ofensywnie niż jesienią. Przynajmniej na papierze. Dwójką pomocników lepiej czujących się w grze do przodu. Obok Radosława Sobolewskiego w drugiej linii wyszli Robert Jeż i ustawiony za Mateuszem Zacharą, Wojciech فuczak (…) Trudno nie zauważyć braku na boisku Mariusza Przybylskiego, który po kontuzji nie doszedł do zdrowia i raczej w Lubinie nie zagra. Podobnie jak Paweł Olkowski i to na dziś największe zmartwienie Wieczorka. W bramce rywalizacja rozstrzygnie się między Pavolsem Steinborsem a Grzegorzem Kasprzikiem. Środek obrony? Sugerując się sparingiem, wypada wskazać Łukasiewicza i Augustyna. Będzie miał na pewno zgryz trener zabrzan na lewej obronie, gdzie do wyboru ma Macieja Małkowskiego i Rafała Kosznika – czytamy w dzisiejszym Sporcie.

Na kolejnych stronach nuda. Jakaś ligowa drobnica. Hasła w stylu „Tomas Docekal, najlepszy strzelec GKS-u Tychy ostatnio zmagał się z chorobą”. Dalej tekst o tym, że w związku z reformą rozgrywek i dzieleniem punktów, w najsłabszych klubach jesieni nie brakuje wiary w utrzymanie. Jest rozmówka o lidze z Markiem Bajorem, który między innymi mówi: Ten sam problem w Lubinie pojawia się od lat. Fatalna jesień i misja ratunkowa wiosną. Tak było, kiedy przejmowałem zespół zimą w sezonie 2009/2010, tak jest i teraz. Temu klubowi naprawdę niczego nie brakuje, ale prowadzona jest tam podobna polityka jak w Koronie. Chaotycznie i bez cierpliwości. Częste rotacje i budowanie drużyny bez większego pomysłu – przekonuje Bajor.

Na koniec tekst ze stałego cyklu „Z lamusa”. Rozmowa z Piotrem Czają, 70-latkiem mającym na koncie trzy tytuły mistrzowskie z Ruchem Chorzów i awans do Ekstraklasy z GKS Katowice. Całkiem fajna.

Porozmawiajmy o pana pracy w zawodzie trenera.
– Bardziej docenili mnie na Zachodzie. Co prawda pracowałem tylko w klubach niższych lig – jak Pluederhausen, z którym zrobiłem dwa awanse, czy Schwaebisch Gmuend, ale za to 20 lat. Raz byłem blisko Bundesligi. Ulm szukało w 1988 roku szkoleniowca i znalazłem się wśród pięciu kandydatów. Wybrano Klausa Toppmoellera, a jego menedżer – przy okazji mój znajomy – powiedział mi wtedy wprost: Piotrek, dostałbyś tę robotę, gdybyś tu grał i miał plecy. Zrozumiałem, że zostaje mi tylko praca w niższych ligach. Więc – mówiąc wprost – ciułałem pieniążki z perspektywą, że po latach wrócę do Polski i jakiś mały domek postawię.

Typowy Sport. Masa tekstów, niewiele z nich godnych uwagi.

SUPER EXPRESS

Dziś straszna bieda. Sporty zimowe zupełnie wyparły piłkę nożną z piątkowego wydania. Zmieścił się tylko krótki wywiad z Janem Urbanem, który twierdzi, że odrzucił już dwie oferty z polskiej ligi.

Nie brak głosów, że zwolnili pana piłkarze przez swoją słabą grę w Lidze Europejskiej.
– Do końca czułem, że gramy razem, że zawodnicy murem stoją za sztabem szkoleniowym. Jestem pełen uznania dla chłopaków, że mimo takiej intensywności spotkań, kontuzji i po zaledwie dwutygodniowej przerwie między sezonami to natężenie wytrzymali. Było jak w rodzinie i jak to w rodzinie, zdarzały się osoby, które marudziły, ale generalnie wszyscy trzymaliśmy się razem. Ł»ałuję tylko jednego, że mimo dobrego wyniku w pierwszym meczu w rewanżu ze Steauą nie wykorzystaliśmy szansy na awans do Ligi Mistrzów.

Jak pan myśli, czy gdyby koncern ITI nadal rządził w Legii, to byłby pan wciąż jej trenerem?
– Wydaje mi się, że tak. Nasze relacje z panem Walterem zawsze były bardzo dobre. Nie zmieniło tego moje zwolnienie w 2010 roku. Zresztą gdyby szef mnie nie cenił, to czy zaproponowałby mi powrót?

Czy telefony z propozycjami pracy już dzwonią?
– Niemal od razu po rozstaniu z Legią miałem dwie oferty pracy w polskiej lidze, ale obie odrzuciłem. Teraz jest cisza, ale to dla klubów nie najlepszy moment na zmianę trenera. Nie wiercę się w fotelu, co chwilę sprawdzając telefon. Spokojnie. Na razie odpoczywam z żoną w polskich górach, a w przyszłym tygodniu wyjeżdżamy do Hiszpanii.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Tak prezentuje się okładka PS:

Spodziewaliśmy się, że będziemy musieli przebrnąć najpierw przez milion tekstów o nartach i bobslejach, a tu już na drugiej stronie reportaż z Francji, na temat Grzegorza Krychowiaka.

Podobnie jak piłkarze, brodzimy w podeszczowym błocie – zajęcia miały się odbyć w innym miejscu, ze względu na zły stan murawy w skromnym ośrodku wciśniętym gdzieś między bloki na obrzeżach Reims. W czerwcu klub przenosi się do nowiutkiej bazy, godnej solidnej europejskiej drużyny. Krychowiak w głęboko naciągniętej czapce, która w ferworze walki spadła mu na ziemię kilka razy, w testowej gierce jest ustawiony na pozycji stopera. Wślizg, odbiór, trzeszczą kości. Nie oszczędza kolegów z zespołu. W defensywie spisuje się znakomicie. Po zajęciach Fournier przyznaje nam, że jest dobrze, ale „Gregor” musi jeszcze sporo popracować nad rozegraniem piłki do przodu i szybkim przejściem z obrony do ataku. – Jakiś czas temu odwiedził mnie selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka. Obaj zgodziliśmy się, że gdy Grzegorz poprawi ten element, będzie naprawdę klasowym defensywnym pomocnikiem – opowiada w malutkim baraku przygotowanym dla mediów szkoleniowiec dziewiątej drużyny Ligue 1 (…) A propos trzeźwości. W Reims szampan leje się strumieniami. Nazwa regionu zobowiązuje. Szlachetny trunek wita gości w witrynach i na stołach restauracji, położonych wokół złotej rzeźby Marsa w centrum oraz w „domach szampana”, gdzie charakterystyczne butelki leżakują latami. Na przywitanie z Grzegorzem od razu pytamy, który rodzaj miejscowego specjału poleca. – Szczerze mówiąc, kompletnie się na tym nie znam. Dlatego, że nie piję alkoholu – odpowiada. No cóż, bez jego pomocy słynny sklep z szampanami „Le Parvis”, położony w bezpośrednim sąsiedztwie katedry, to dla nas zagadkowy labirynt półek wypełnionych butelkami, nabuzowanymi drogimi bąbelkami. Ceny? Od kilkunastu do nawet dwóch tysięcy euro (butelka Dom Perignon z 1975 r.). – Faktycznie, Francuzi kochają szampana. Piją go do śniadania, obiadu i kolacji.

Warto przeczytać.

Na dwóch kolejnych stronach mamy rozwinięcie tekstów, które cytowaliśmy w Fakcie. Bardzo dobre wyniki finansowe Legii i mocarstwowe plany Lechii. Zacytujemy jeszcze raz ten pierwszy:

– Zrobimy dokładny bilans za kilka miesięcy i opublikujemy wyniki po zakończeniu sezonu – mówi „PS” prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Już teraz można jednak stwierdzić, że poprzednie 12 miesięcy było dla stołecznego klubu bardzo udane pod względem finansowym. Do budżetu trafiły pieniądze m.in. od nowych sponsorów, za transfery i występy w europejskich pucharach. Przychód osiągnięty przez Legię przekroczył 100 mln złotych, a w 2014 roku jest szacowany na 110 mln. To rekordowy wynik jeśli chodzi o wszystkie kluby naszej ekstraklasy. – Całkowicie zbilansowany budżet powinniśmy uzyskać w sezonie 2014/2015 – mówi prezes Bogusław Leśnodorski. Na tle innych klubów z ekstraklasy Legia wygląda na krezusa. Dla porównania przychody Lecha Poznań za 2012 rok wyniosły około 53 mln zł, Śląska Wrocław – 38 mln, Wisły Kraków – 32 mln, a Lechii – 25 mln.

Dalej kilka mniejszych rzeczy:
– Defensywie Cracovii grozi katastrofa
– Brożek nie ma klasowego zmiennika
– Kopunek w Ruchu, choć daleki od optimum formy

Później już głównie Soczi. Ewentualnie tekst z wypowiedziami Przemysława Tytonia, który po sezonie chce zamienić PSV Eindhoven na inny klub, najlepiej z niemieckiej Bundesligi.

Bramkarz związany jest z holenderską grupą menedżerską Sport Entertainment Group, której klientem są m.in. gwiazda reprezentacji Oranje i Manchesteru United Robin van Persie, były piłkarz Wisły i PSV Brazylijczyk Marcelo czy belgijski obrońca Arsenalu Thomas Vermaelen. – Najchętniej wyjechałbym do Bundesligi – mówi Tytoń. – Ale liczyć się będzie możliwość regularnej gry. W PSV nie mam szans. Gramy nierówno, porażki przeplatają się ze zwycięstwami, dobre mecze ze słabymi. Brakuje dwóch, trzech kolejnych słabych występów konkurenta, żeby trener Cocu rozważył zmianę w bramce. Na razie nie ma presji, a Holendrzy nie są porywczy, nie robią ciągłych roszad – opowiada. Po 22. kolejkach PSV jest dopiero na siódmym miejscu, do pierwszego Ajaksu traci aż dwanaście punktów, do czwartego Feyenoordu osiem. Pozycja Cocu nie jest zagrożona. – Przychodząc do PSV podpisałem pięcioletni kontrakt, kończy się w czerwcu 2016 roku i może się zdarzyć, że klub zablokuje transfer, ale jeśli oferta będzie dobra, nie powinno być kłopotu – mówi Tytoń. Holenderscy dziennikarze spekulują, że PSV zażąda za Polaka minimum dwa miliony euro. – Na początku było tu fajnie, teraz mam najtrudniejszy moment odkąd gram w piłkę. Każdy piłkarz musi przejść przez coś takiego. Jestem przekonany, że w nowym sezonie zacznę grać i znowu dostanę powołanie do kadry. Choć akurat na mojej pozycji nigdy nie mieliśmy problemów – kończy 13-krotny reprezentant Polski, którego Adam Nawałka powołał na listopadowe mecze ze Słowacją i Irlandią…

I na koniec jeszcze dobry felieton Przemysława Rudzkiego.

Podobno w Polsce jest tylko dwóch niezależnych dziennikarzy, a cała reszta to zgraja uwikłana w „sieć”. Zaledwie dwóch dziennikarzy nad Wisłą, ależ mały odsetek, reszta to patałachy z kneblem na ustach, spętanymi rękami, bez własnych poglądów. Tego dowiedziałem się parę dni temu z Twittera. Zbigniew Boniek napisał: „Dzisiaj powiedziano mi, że dziennikarze sportowi dzielą się na dwóch niezależnych, a reszta jest w sieci”. Idiota, który to powiedział dał mi impuls do napisania tego tekstu.
Ł»adne nożyce, żaden stół, nie myślcie nawet o tym. Ł»adne „tłumaczą się winni”, po prostu zwykły żal, że ktoś tak ohydnie pluje. Nie, nie piszę tego tekstu jako człowiek uwikłany, zaprzedany i zniewolony. Przeciwnie – choć jestem zależny od wielu czynników – choćby wyników sprzedaży, nikt nigdy nie przyszedł i nie powiedział mi: „Masz pisać o PZPN tylko dobrze”. Wyśmiałbym taką osobę. Boniek też nigdy mnie o nic nie prosił, niczego ode mnie nie żądał, nie wymagał, nie naciskał. Nie uznaję czegoś takiego jak „linia”. Dziennikarz i gazeta muszą oceniać fakty. Kilku dziennikarzom wydaje się, że na złe wieści o PZPN jest w „PS” jakieś embargo. Większej bzdury nie słyszałem. Każdą wielką aferę związkową damy na okładkę, z wielką ochotą! Ale od razu zaznaczam: nie interesują mnie strzały z kapiszonów i tanie pomówienia. Defraudacje, łapówki, kradzieże, nepotyzm, malwersacje i egzotyczne wakacje – biorę wszystko co zaproponujecie.

ANGLIA: Do zobaczenia w sądzie, Swansea

Wyjątkowo mało, jak na Anglików, dziś piłki, bo w sporcie dochodzą do głosu inne dyscypliny. Jeśli jednak mowa o futbolu, to gazety proponują sporą różnorodność. Jest wywiad z Jackiem Wilsherem, który powraca po kontuzji i opowiada o gotowości na najbliższe mecze – Arsenal ma na rozkładzie dwukrotnie Liverpool, Manchester United i Bayern. Ze Swansea walkę prowadzi wyrzucony kilka dni temu Michel Laudrup, który nie rozumie powodów zwolnienia i wspólnie z prawnikami prosi o wyjaśnienie tej sytuacji. Star Sport obrazuje to chwytliwym tytułem: „Do zobaczenia w sądzie”. Aha, United ostrzega ludzi z PSG, żeby dali spokój staraniom o pozyskanie Januzaja.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Jese się nada

Czy Jese pojedzie na mundial? Niewykluczone. Selekcjoner kadry Hiszpanii Vicente Del Bosque mówi, że na MŚ może jechać każdy, kto gra regularnie i gra dobrze, a Jese jest jednym z kandydatów. Ma na pewno wystarczający potencjał i możliwości, by się zabrać do Brazylii. W tym samym czasie trwają prace… nad przyszłą reprezentacją – priorytetem jest hiszpańskie obywatelstwo dla Nahuela, 17-latka z Villarreal, nazwanego nowym Messim. W wywiadzie dla Mundo Deportivo Jupp Heynckes wypowiada się na wiele tematów, jednym z nich jest Marc-Andre ter Stegen: „Jest gotowy, żeby zastąpić Valdesa. Młody chłopak, ale bardzo dojrzały”. Natomiast w Sporcie smutny dla Barcelony numer – oprócz analizy spadku frekwencji, trzy główne zmartwienia Taty Martino.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Prowokacje Hernanesa

Hernanes uderza w Juventus: “Wybrałem ofertę Interu, bo to jedyny klub, który pozostaje wolny od skandali. Poza tym, nigdy nie został zesłany do Serie B”. Bonucci apeluje w imieniu całej drużyny do własnego trenera, by dał im trochę luzu – ciągłe bieganie wykańcza piłkarzy. Ale po co lecieć z tym od razu do mediów zamiast pogadać z samym Conte? W Mediolanie Thohir uspokaja Mazzarriego, ale pomimo tych zapewnień pozycja trenera wciąż słabnie. Jedyne, co go może obronić, to wyniki.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: Coraz bliżej hitu

“Światło i cienie” takim hasłem A Bola zapowiada niedzielny hit w Portugalii, prezentując na pierwszym planie Limę z Benfiki i Montero ze Sportingu. W ich tle – Cardozo wraz z Slimanim. Zenit wciąż naciska na transfer Garaya, ale ciężko komukolwiek skupić się w tej chwili na takim temacie. Wszystkich kręci starcie w Lizbonie, potyczka lidera z wiceliderem. Właśnie wtedy chciałby zadebiutować w barwach Sportingu Heldon, autor dziewięciu goli w tym sezonie dla Maritimo. O Jogo, które zajmuje się głównie Porto, nie ma za bardzo jak konkurować.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama