Od kilku dni mieliście okazje słuchać go na antenie WeszłoFM i oglądać w „Stanie Mundialu”. W radiu urywały się telefony, a w komentarzach było aż słodko od pochwał, które kierowali do niego słuchacze i widzowie. Teraz – po kilku latach przerwy – wraca na łamy portalu Weszło ze swoim felietonem pod mecz Polski z Senegalem. A kto? Andrzej Iwan, srebrny medalista Mistrzostw Świata, legenda Wisły Kraków, były asystent Adama Nawałki i kapitalny ekspert!
Lata temu mieliśmy tendencję do tego, by lekceważyć drużyny z Afryki. W 1978 roku jechaliśmy na mundial i w meczu otwarcia graliśmy z RFN. Wtedy turniej otwierał aktualny mistrz świata, a nie – jak dziś – gospodarzy. I zremisowaliśmy wtedy 0:0, więc nastroje były dobre, a kadra czuła się mocna. Na spotkanie z Tunezją wszyscy patrzyli jak na sobotni spacerek nad rzeczką. No i wyszło tak, że prawie z nimi przerżnęliśmy. Wygraliśmy 1:0, ale trzeba było się ostro sprężać. Niewiele nauczyliśmy się z tej nauczki, bo cztery lata później na „dzień dobry” graliśmy z Kamerunem i też dało się wyczuć, że patrzymy na nich z pobłażaniem. No i skończyło się bezbramkowym remisem.
Jednak kompletnie nie obawiam się, że ktoś w dzisiejszej kadrze zlekceważy Senegal. Za dobrze znam Adama Nawałkę, by przypuszczać, że komuś w kadrze przejdzie przez głowę pamiętny cytat z Franka Smudy, który czytając opasły raport o rywalach przed Euro 2012 powiedział tylko „ch… grają, opierd… ich”. Adam na to nie pozwoli. Zresztą – mamy zbyt dojrzałą drużynę na takie podejście. Nasi reprezentanci grają w silnych ligach zachodnich, spotykają Senegalczyków naprzeciw siebie lub w swoich zespołach. Zresztą takiego Koulibaly’ego trudno nie zauważyć…
Senegalczycy mają od nas więcej mocy. Wystarczy przejrzeć rubrykę z klubami, w których grają (i to grają, a nie zwiedzają ławki rezerwowych). Mane, Koulibaly, Gueye, Keita Balde, Kouyate, Sane. To nie są anonimy w europejskim futbolu. Paradoksalnie fakt, że stoimy na nieco gorszej pozycji startowej może przeważyć na naszą korzyść, bo będziemy mogli długimi fragmentami grać z kontry. Przecież nie oglądamy naszej reprezentacji od wczoraj i doskonale wiemy, że zmuszeni do ataku pozycyjnego tracimy część naszej siły. Dlatego podchodzę do tego meczu z optymizmem – tak jak do całego turnieju. Wierzę w powtórzenie scenariusza z Euro 2016.
Adam pewnie skład już zna, ale my dywagujemy – kto zagra? W jakim ustawieniu wyjdziemy? W wyjściowym składzie znajdzie się Zieliński, Milik, Góralski czy Linetty? Co z Glikiem?
Ja w kwestii Kamila w ogóle bym nie dramatyzował. Bednarek z Pazdanem w sparingach dali argumenty, by im zaufać. I Nawałka im ufa – to taki człowiek, którego trzeba do siebie przekonać, ale jeśli już stanie po twojej stronie, to jest bardzo cierpliwy i potrafi wybaczyć błędy. Jeśli – dajmy na to – obaj zagraliby dobrze z Senegalem, to nie widzę powodów, by rozbijać ten duet. Imponujące jest tempo powrotu do zdrowia Glika, ale nie sypałbym piachem w dobrze funkcjonującą maszynę. Kamil stracił nie dzień, nie dwa, a ponad tydzień treningów. W wielkim turnieju nie ma czasu na nadganianie zaległości w trakcie zajęć, bo… ich za wiele nie ma. Mecz, regeneracja, rozruch, analiza, a takiej pracy techniczno-taktycznej jest niewiele. Ponadto dobrze wiemy, co by się działo, gdy (odpukać!) naszemu obrońcy odnowił się uraz barku. Najpierw na głowę sztabu wylałoby się szambo, Glika okrzyknęliby nieodpowiedzialnym, a w samym zespole zaśmierdziałoby fermentem. Czasami nie warto ryzykować i myślę, że Kamil zrozumiałby sytuację, w której oglądałby z ławki dobrze wyglądający duet Pazdan-Bednarek (lub Cionek).
Rozmawiałem z Adamem o Grzegorzu Krychowiaku. Bo przecież nie grał regularnie w Anglii i jego forma była pod znakiem zapytania. Ale ponoć jest w świetnej dyspozycji i w ogóle po nim nie widać, że miewał problemy w West Bromich Albion. Na treningach wygląda doskonale, czuje się znakomicie. Rozważano wariant z przesunięciem Grześka na środek defensywy, ale szybko z tego pomysłu zrezygnowano. Krychowiak w tej formie bardziej przyda nam się w środku pola.
Jestem optymistycznie nastawiony przed tym meczem. To chyba kwestia tego sparingu z Litwą. Przed wyjazdem do Rosji też z nimi graliśmy, ale wtedy to było straszne męczenie buły. Teraz wyglądaliśmy zdecydowanie lepiej. Kluczowy wydaje się fakt, że wreszcie wyłoniła się trzynasto-czternastoosobowa grupa zawodników do grania. Tylu wystarczy – Adam Nawałka i tak korzysta z wąskiego grona zawodników. A ci zmiennicy pokazali w sparingach, że można na nich liczyć. Kownacki, Bereszyński, Góralski – oni udowodnili, że Nawałka na mundialu nie będzie musiał załamywać rąk, gdy przyjdzie mu się obrócić w kierunku ławki rezerwowych w poszukiwaniu zmienników.
Mówi się, że kimś takim, kim dla kadry był Michał Pazdan na Euro, może być teraz Jacek Góralski. Po Mistrzostwach Europy zapanowała pazdanomania, ale zaraz może się okazać, że będzie trzeba wymyślać hasło dla „Górala”. Bo Pazdan we Francji imponował odwagą, brawurą, pewnością siebie, a Jacek wszystkie te cechy ma. Pamiętam go jeszcze z I ligi, gdy grał w Wiśle Płock. Biegał wtedy jak oszalały, ale czasami brakowało mu sił w kluczowych momentach. Widać, że przez te kilka sezonów nabrał ogłady taktycznej. Ale nie zatracił przy tym tej swojej nutki szaleństwa. Jak trzeba będzie się bić, to pójdzie się bić. Może ta jego ostra gra przykrywa nam nieco jego atuty w rozegraniu. Bo to nie jest drewniak, jak niektórzy go nazywają. Może w kadrze nie pokazał jeszcze tego w pełni, ale potrafi grać do przodu. Nie przekonuje mnie za to Karol Linetty. Ostatnio znajomy pokazał mi kompilacje jego świetnych zagrań z Sampdorii. Pomyślałem – ależ chłopak, czemu nie gra tak w kadrze?! A później obejrzałem ten filmik jeszcze raz i okazało się, że na połowie nagrań to nie był on, tylko piłkarz do niego podobny.
Glik, Góralski, Linetty, Krychowiak. Możemy sobie o nich dywagować, ale przecież wiemy, że w dużej mierze zależymy od Roberta Lewandowskiego. To też na nim buduje ten swój optymizm. Dziś drużyna poukładana jest pod niego, on ma kluczowy głos w szatni, on też ma najwięcej do powiedzenia w rozmowach z Adamem Nawałką. Nie przekonuje mnie gadka, że na Euro wykonywał czarną robotę i przez to nie strzelał. Wielcy muszą ciągnąć ten wózek. Kto oglądał starcie Hiszpanów z Portugalczykami, ten wie, co mam na myśli. Lewandowski nie był tak eksploatowany w Bayernie, dostał zmiennika i nie przyjeżdża na mundial zziajany sezonem. Jest rześki i potwornie głodny. On wie, że ma coś do udowodnienia po nieudanym dla niego turnieju sprzed dwóch lat. I wie, że lata płyną, a on młodszy nie będzie. Presja się wzmaga, ale to woda na młyn Roberta.
Optymizm, optymizm, optymizm… Zastanawiam się, czy nie za dużo go w tym felietonie. Ale tak to czuję. Nie widzę balonu napompowanego do granic możliwości, ani konduktów żałobnych w biało-czerwonych barwach. Teraz trzeba po prostu zaufać Adamowi Nawałce. Ja mu zaufałem.
ANDRZEJ IWAN