W dziale Extra pojawiła się rozbudowana i wyczerpująca temat sylwetka, rzucająca nowe światło na człowieka, który w ten weekend nie schodził z ust wszystkich hiszpańskich dziennikarzy i kibiców. Diego Simeone, facet, który w dwadzieścia pięć miesięcy przeszedł z Atletico drogę z piekła (miejsce tuż nad strefą spadkową), przez jeszcze gorsze piekło (katorżnicze treningi), aż na szczyt tabeli La Liga.
Choć według niektórych to raczej bezkompromisowy kat, niż nauczyciel. Szczególnie jeśli chodzi o egzekwowanie powtarzalności. Trzydziesta, pięćdziesiąta, siedemdziesiąta próba. To samo ćwiczenie, tak długo, aż wyjdzie perfekcyjnie. Aż piłka pofrunie dokładnie tam, gdzie zażyczył sobie tego „Cholo”. Stałe fragmenty, defensywne schematy, wbijana młotkiem do głów i serc nieustępliwość, zadziorność oraz determinacja. Sam przyznaje, że nauczył się tego od Passarelli, od Bielsy, Anticia i Bilardo. Jedna stojąca piłka, która może zmienić losy meczu, może nawet sezonu. Argentyńska, solidna szkoła, Simeone zresztą sam doskonale pamiętał, jak ważne potrafią być niuanse. To przecież on delikatnie podkolorował faul Beckhama w starciu z Anglią na MŚ we Francji, w 1998 roku. „Becks” wyleciał z czerwoną kartką, a chwilę później w ślad za nim, z mistrzostw wyleciała Anglia.
(…)
Po ostatnich zwycięstwach w pucharach, Simeone został określony w hiszpańskim dzienniku „Marca” mianem „Mister Eliminatoria”. Wyliczono, że ze wszystkich dwunastu pucharowych meczów/dwumeczów Atletico pod wodzą Diego, zwyciężyło w jedenastu (przegrał tylko z Barcelonoą). – Mamy wielkiego trenera – cieszy się prezes, Enrique Cerezo. Miguel Angel Marin, generalny dyrektor Atletico dodaje z kolei, że „Simeone może osiągnąć najlepszy wynik w historii Atletico”. Wyraża jednocześnie nadzieję, że trener zostanie w klubie na lata.
By przeczytać cały tekst – przejdźcie do działu „Extra”, na przykład poprzez kliknięcie w tym miejscu. Dwanaście tysięcy znaków, które mówią wszystko o „El Cholo”.