Łukasz Piszczek, dla którego selekcjoner kadry narodowej przez długi czas potrzebował co najwyżej zmiennika (o ile w ogóle), ma poważny problem. W Borussii Dortmund, gdzie wydawał się być, no i był piłkarzem nie do zastąpienia, przegrywa dziś rywalizację o miejsce w pierwszym składzie z Kevinem Grosskreutzem. Czyli gościem, który do niedawna był obiektem wielu żartów i postrzegano go jako najsłabsze ogniwo BVB, a dziś ma mocną pozycję u Juergena Kloppa.
Od jakiegoś czasu zastanawiamy się, jak to możliwe, że Piszczek wiosną siedzi na ławce, a w roli prawego obrońcy ustawiany jest przez trenera Grosskreutz. Jeszcze kilka miesięcy temu od tego pierwszego zaczynano ustalanie składu, od drugiego – rozstawianie miejsc na ławce rezerwowych. Ale te kilka miesięcy wiele zmieniło…
Grosskreutz, który w ofensywie dawał Borussii bardzo niewiele, zupełnie niespodziewanie odnalazł się na prawej obronie. Klopp, mając przy kontuzji Piszczka ograniczone pole manewru, musiał zaryzykować. I dziś pewnie nie żałuje, bo Kevin jesienią grał dobrze. Na tyle dobrze, że Kicker wybrał go drugim bocznym obrońcą ligi, zaraz za Alabą (Lahm był klasyfikowany jako defensywny pomocnik), przyznając klasę międzynarodową. I na tyle dobrze, że w pewnym momencie w Niemczech wybuchła dyskusja na temat jego gry w kadrze narodowej. – Rozmawialiśmy w sztabie na jego temat. Jeśli będzie wciąż prezentował taki poziom, wrócimy do tych rozważań – stwierdził Joachim Loew. W sondzie, jaką zorganizował Bild, 63 proc. czytelników opowiedziało się za Grosskreutzem w reprezentacji.
Warunek, żeby prawy obrońca BVB mógł w ogóle myśleć o mundialu, jest jasny: musi grać.
I gra. Kibice go lubią i szanują, w końcu wychowanek, jeszcze jego gol zadecydował o awansie z grupy Ligi Mistrzów. Coraz bardziej doceniają go media, coraz odważniej stawia na niego Klopp. – To wiodący piłkarz zarówno na boisku, jak i poza nim. Nie szukam dla niego nowej pozycji na boisku. Jestem zadowolony, że na wielu pozycjach mogę mieć dwóch piłkarzy na jednej pozycji. Dzięki temu, bez większych szkód i utraty jakości będę miał możliwość rotacji składem – przyznał przed rozpoczęciem rundy.
Dla Piszczka i Grosskreutza zimowy okres przygotowawczy miał bardzo duże znaczenie. Polak mógł w końcu wejść na najwyższe obroty po kontuzji i wydawało się, że to będzie powrót do pełnej dyspozycji. Tym bardziej, że jeszcze jesienią media zachwycały się jego występem z Hoffenheim, pisząc: „Oto wrócił stary, dobry Piszczek”. Niemiec z kolei miał potwierdzić, że solidna jesień w jego wykonaniu (wysoka średnia 2,94 w Bildzie) nie była dziełem przypadku – albo wciąż będzie wiodącą postacią BVB i powalczy o mundial, albo znów pójdzie w odstawkę. Na razie walczy.
Pozytywne wieści dla Joachima Loewa idą w parze… z negatywnymi dla Adama Nawałki. Jeśli selekcjoner wcześniej martwił się kontuzją Piszczka, to dziś musi martwić się tym, że po powrocie do zdrowia nie gra. I nie wygląda na to, żeby w najbliższym czasie miał odzyskać miejsce w Dortmundzie.