Jako że w tym okienku transferowym cieszymy się stuprocentową skutecznością, wczoraj lekko się zaniepokoiliśmy. Okazało się bowiem, że pewne dotąd wypożyczenie Aleksandra Jagiełły do Lechii Gdańsk, o którym informowaliśmy, nagle stanęło pod znakiem zapytania. Wczoraj miały być podpisane dokumenty między Legią i Lechią, ale spotkanie trzeba było przełożyć. A wszystko przez ofertę, którą ostatniego dnia zimowego okienka transferowego złożył za Jakuba Koseckiego hiszpański Espanyol…
Przeprowadzka „Kosy” do Hiszpanii nie doszła do skutku, ponieważ Espanyol chciał tylko wypożyczyć zawodnika na cztery miesiące, by później podjąć decyzję o transferze definitywnym. Na natychmiastowy wykup zawodnika klub nie był zdecydowany na tyle, by zaproponować satysfakcjonującą Legię kwotę (nic dziwnego, Kosecki ma za sobą bardzo słabą rundę). Dodatkowo i termin nie był zbyt dobry, bo trzeba byłoby uwinąć się z formalnościami w kilka godzin. Wreszcie ostatni, bardzo istotny argument – veto postawił trener Henning Berg.
No dobrze, ale skąd ten cały Espanyol? – ktoś zapyta. Po tym, jak za siedem milionów euro sprzedali latem do Rubina Kazań Mubaraka Wakaso, na lewym skrzydle brakowało im dynamicznego gościa. O Koseckim przypomniał sobie Juan Iribarren, w sztabie Javiera Aguirre odpowiadający za przygotowanie fizyczne, a prywatnie przyjaciel Jana Urbana i Kibu. To właśnie on początkowo koordynował pracę w Legii Cesara Sanjuana i już wtedy, półtora roku temu, zachwycał się predyspozycjami szybkościowymi „Kosy” juniora.
Na koniec konsekwencje tego zamieszania. Kosecki zostaje w Warszawie i wraca do zdrowia, przy czym temat Espanyolu może znowu będzie aktualny latem. Jagiełło z kolei odetchnął z ulgą, w najbliższym czasie oficjalnie zostanie ogłoszone jego półroczne wypożyczenie do Lechii, a na początku przyszłego tygodnia dołączy do swoich nowych kolegów, trenujących w tureckim Belek.
Warto również zauważyć, że Kosecki to drugi polski niedobitek, który w samej końcówce zimowego mercato mógł trafić do Primera Division. Wczoraj warunki kontraktowe z Betisem negocjował Piotr Celeban (i w razie spadku, i w razie utrzymania), lecz najzwyczajniej w świecie zabrakło czasu, by klub z Andaluzji porozumiał się z Vaslui. Hiszpanom – i tym z Espanyolu, i tym z Betisu – najwyraźniej w ostatniej chwili upadły transferowe opcje pierwszego wyboru, a Polacy byli tylko wariantem numer dwa, trzy, albo i cztery.
Fot. FotoPyK