Paixao grozi strajkiem. Ani transferu, ani podwyżki

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2014, 10:00 • 15 min czytania

Dziś dla odmiany naprawdę dobry dzień w sportowej prasie. Bez porównania więcej czytania (a przede wszystkim niezłych tekstów czy wywiadów) niż w większości dni od początku nowego roku. Mamy Szpakowskiego w Super Expressie, Grosickiego czy Smolarka w Fakcie oraz Przeglądzie Sportowym, Szarmacha w Sporcie. Mamy ciekawy tekst o sytuacji w Cracovii czy wreszcie doniesienia z Wrocławia, gdzie menedżer Marco Paixao grozi strajkiem swojego zawodnika, który ani nie może odejść z klubu, ani nie doczeka się podwyżki pensji. – Jeśli miałby grać na takich zasadach jak do tej pory, to nie jesteśmy zainteresowani. Piłkarz odmówi po prostu gry w lidze – odgraża się agent Portugalczyka, niejaki Alonso.

Paixao grozi strajkiem. Ani transferu, ani podwyżki
Reklama

FAKT

Dzisiejsze wydanie Faktu prezentuje się naprawdę dobrze. Jest co poczytać i są to w miarę poważne materiały, a nie rozdmuchane bzdety. Chociaż… trochę w ten sposób się zaczyna. „Dramat Smolarka. Woli skończyć karierę niż grać w pipidówce”. No faktycznie, dramat. Ani grosza na chleb, te sprawy. Ł»eby było jasne, odnosimy się wyłącznie do nagłówka, bo sam tekst jest jak najbardziej normalny.

Reklama

– Chciałbym zostać dobrze zrozumiany. Lubię piłkę, kocham ją. Ale to jest moja praca. Trenuję raz dziennie, później mam wolny czas. Więc, kiedy trafię w niefajne miejsce, to co będę robił? W domu klikał w internecie, albo gapił się w telewizor – tłumaczy piłkarz, który jeszcze niedawno… gapił się w telewizor podczas półrocznej gry w katarskim Al-Khor. – Nie ukrywam, tam pojechałem dla kasy, oferty z takich rejonów świata odrzucić nie można. Poza tym szybko wyjechałem – tłumaczy piłkarz. Smolarek twierdzi, że wybierając kluby zawsze, oprócz warunków sportowych, przyglądał się miejscu, w którym przyjdzie mu żyć. Haga, Kavala, Santander. Trzeba przyznać, że wybierał nie najgorzej. Problem w tym, że testy w 1-ligowej drużynie Torpedo Moskwa można uznać za sportowy zjazd. Niższa klasa rozgrywkowa w Rosji, do tego testy, a nie od razu umowa. – Nie przejmuję się negatywnymi komentarzami. Dostałem konkretną ofertę. W ostatnich dniach wszystko toczyło się szybko. Propozycja kontraktu, wylot do Turcji, pierwsze treningi. Teraz ma czas, aby się zastanowić na spokojnie. Przypomnę tylko, że umowy jeszcze nie podpisałem. Ale perspektywa życia w Moskwie… To jest miejsce, gdzie po treningu nie trzeba gapić się w telewizor – opowiada zawodnik. Ebi myśli o rodzinie, za dwa tygodnie po raz drugi zostanie ojcem.

Dalej rozmowa z Kamilem Grosickim, który właśnie rozpoczyna przygodę z francuskim Rennes.

Denerwował się pan przed wejściem do szatni Rennes?
– Lekki stres był. Zawsze jest, gdy się wchodzi do nowego towarzystwa. Będzie mi raźniej, bo trenera już poznałem. Sympatycznie mnie przywitał.

Był moment, że transfer do Rennes stał pod znakiem zapytania?
– Nie, nerwowo zrobiło się w przeddzień podpisania dokumentów. Wkurzałem się, bo piętrzyły się formalności. Najpierw, po testach medycznych odwołano z Francji nasz lot – mój i mojego menedżera Mariusza Piekarskiego. Dotarcie do Sivas miało się wydłużyć.

Wtedy Piekarski zdecydował, że wyłoży niemal 100 tysięcy złotych na prywatny samolot.
– Tak, Mario poszedł grubo. Czas naglił, bo jak najszybciej chcieli mnie widzieć w Rennes, stąd pomysł Mariusza z samolotem. A jak już było po wszystkim, to powiedział, że samo przeprowadzenie transferu to bułka z masłem.

„Piekarz” poszedł po całości. Chociaż na prowizji sobie raczej odbił.

Na dokładkę krótkie teksty o tym, co już wiemy:
– Werder Brema chce Ludo Obraniaka
– Błaszczykowski przeszedł operację

…a także tekst z wypowiedziami Guilherme, nowego Brazylijczyka z Legii, który do transferu zachęcał Roger.

– Z Rogerem nigdy nie grałem, ale mamy tego samego menedżera, dlatego dostałem do niego kontakt i porozmawialiśmy przez telefon. Przekazał mi dużo pozytywnych informacji o Legii, dzięki czemu mogłem podjąć odpowiednią decyzję – twierdzi nowy legionista. „Gui” przekonuje, że najlepiej czuje się grając na pozycji rozgrywającego. – Moim wzorem do naśladowania jest Kaka. Nie tylko na boisku, ale również poza nim. Jestem bardzo waleczny, mam niezłą technikę. Rywalizacja o miejsce w składzie jest zacięta, ale mogę pomóc Legii – tłumaczy zawodnik. Po raz pierwszy w życiu Guilherme zetknął się ze srogą, polską zimą. – W Portugalii jest taki region, Serra de Estrela, gdzie także bywają mrozy, ale nie aż takie! Nie narzekam jednak na pogodę. Miasto jest ładne, przynajmniej na tyle, ile widziałem zza zaśnieżonych szyb. Nie poznałem jeszcze głównych centrów handlowych, bo nie było na to czasu (śmiech). Najważniejsze, że bardzo dobrze czuję się w zespole, a najbardziej pomagają mi zawodnicy mówiący po portugalsku. Najbliżej trzymam się z Raphaelem Augusto – zdradza Guilherme.

Semir Stilić mówi tymczasem, że wreszcie nie musi się martwić o to czy właściciel klubu w przerwie wejdzie do szatni i wydzierając się ustali taktykę. Przyznaje, że wybierając poprzednie kluby nie brał pod uwagę tylko rozwoju piłkarskiego, ale był też pazerny na pieniądze. Po odejściu do Karpat Lwów – zmądrzał.

Świetny, naprawdę świetny numer Faktu.

GAZETA WYBORCZA

Wyborcza i Rzeczpospolita w ostatnich dniach na zmianę nas zawodzą, rezygnując z tekstów o piłce. Dziś nie ma żadnego w „Rzepie”, jest za to w stołecznym wydaniu GW. Trochę przypomina nam zresztą wczorajszy materiał Przeglądu Sportowego, który na dwóch stronach pisał, jak zmienia się Legia pod Bergiem.

W klubie zmieniła się także polityka informacyjna. Nie jest już tak, że z kilkudniowym wyprzedzeniem wiadomo, czy trening będzie otwarty czy zamknięty dla dziennikarzy. Berg decyzję podejmuje w ostatniej chwili, choć nie izoluje piłkarzy od mediów. W ciągu tygodnia zostały wprowadzone dwa dni, w których zawodnicy mają obowiązek spotkać się z dziennikarzami. Ale to zmiany kuchenne, najważniejsze ma być to, jak Legia będzie wyglądać na boisku. Dla Norwega najważniejsza jest konsekwencja taktyczna, wypracowane schematy i styl gry. Jego Legia ma dominować. W ofensywie boczni obrońcy mają grać wysoko, skrzydłowi często schodzić do środka, a obronę asekurować cofający się do niej środkowi pomocnicy. W defensywie Legia ma grać strefą, Berg wymaga od zawodników, by nie dawali się wyciągać rywalom poza wyznaczone sektory. – Ciekawe jest to, że odprawy taktyczne często dzielone są na formacje – oddzielnie z trenerami analizują grę obrońcy, pomocnicy i napastnicy – mówi wszechstronny obrońca Tomasz Brzyski. Ale zaznacza: – Na razie tego wszystkiego się uczymy. Nie wygląda to źle, ale naszą pracę zweryfikują dopiero pierwsze mecze o punkty. Czy oznaki zmian będą widoczne w piątkowych meczach z Widzewem i Dolcanem? Berg zapewne zrobi ostatni przegląd wojsk przed poniedziałkowym wylotem na zgrupowanie do Hiszpanii. Szansę dostanie kilku młodych zawodników, którzy po powrocie z obozu w Belek wrócili do treningów z rezerwami. Będą to Jakub Arak, Kamil Kurowski, فukasz Moneta i Grzegorz Tomasiewicz.

Ok, materiał w Przeglądzie był jednak trochę ciekawszy.

SPORT

W Sporcie niespodziewanie okładkę wywalczył sobie Obraniak.

Na początek codzienna porcja informacji o transferze Nakoulmy: Dziś zostanie piłkarzem Besiktasu . „Prezes” miał do czwartku ostatecznie poinformować czy jest zainteresowany ofertą z Turcji. Jego odpowiedź była pozytywna i dziś pozostaje tylko dopełnić formalności między klubami, które powinny bez większego problemu dojść do porozumienia. Jeżeli transfer faktycznie zostanie sfinalizowany, to nikt inny Zabrza tej zimy już nie opuści. Przypomnijmy, że kilka tygodni temu Górnik sprzedał za niespełna 2 miliony złotych Mączyńskiego.

Dalej mamy informację o Ludovicu Obraniaku bliskim podpisania kontraktu z Werderem Brema oraz rozmowę z Andrzejem Szarmachem, który uważa, że Ludo został wykończony przez Błaszczykowskiego i jego kumpli.

– Błaszczykowski wykończył Obraniaka w kadrze.

Błaszczykowski?
– Tak było. Wiem, bo wiele razy rozmawiałem z Ludo. Oficjalnie nigdzie tego nie powiedział, ale w prywatnych rozmowach między wierszami dawał to do zrozumienia. Wtedy absolutnie nie chodziło o jego konflikt z Waldemarem Fornalikiem. To Kuba z koleżkami robili wszystko, by Obraniaka nie było w reprezentacji Polski. Dlaczego? Bo Obraniak gra na prawej pomocy, także na środku drugiej linii, a to przecież jest pozycja Błaszczykowskiego.

(…)

Jestem przekonany tym, że Nawałka nie będzie się przejmował tym, co było kiedyś. I nie będzie się przejmował ewentualną krytyką. Jestem też przekonany, że Obraniak wniesie wiele dobego do gry drużyny narodowej. Zmiana klubu na pewno mu w tym nie zaszkodzi.

Na koniec info, które wypłynęło już wczoraj, o tym, że Damian Zbozień wybiera się do Amkara Perm. Na stronie obok niezbyt ciekawe, bo zbyt oczywiste wspomnienie wtop transferowych Ruchu Chorzów.

SUPER EXPRESS

Nie wiemy czy zakwalifikować to jako info sportowe, ale już z okładki dowiadujemy się (nie żeby to nas specjalnie obchodziło…), że Radek Majdan jest kiepski w łóżku. Tak przynajmniej twierdzi jakaś goła pani, której nie znamy. Innego zdania rzekomo może być Perfekcyjna Pani Domu. Jak widać u Majdana ruch jak na Dworcu Centralnym przed świętami. Ale może nie rozwijajmy tematu, bo mamy dziś trochę poważniejsze.

Na początek: operacja Błaszczykowskiego.

Do powrotu na boisku kapitana reprezentacji Polski jeszcze długa droga, ale pomocnik wczoraj zrobił pierwszy krok – pomyślnie przeszedł operację rekonstrukcji więzadeł. – Już po operacji. Wszystko jest ok! – napisał na Facebooku Kuba i opatrzył wpis zdjęciem. Teraz czeka go rehabilitacja, która może potrwać nawet pół roku. Specjaliści ortopedii podkreślają, że zacznie się ona od prostych czynności. Na początku piłkarz będzie musiał nauczyć się na nowo chodzić. Obowiązki kapitana w reprezentacji Polski przejmie jego kolega z Borussii Dortmund – Robert Lewandowski. Tymczasem Borussia Dortmund znalazła już piłkarza, który ma zastąpić na prawej pomocy Kubę. Zostanie nim 22-letni Milos Jolić – Serb występujący w Partizanie Belgrad.

Super Express, powołując się na słowa menedżera, pisze, że szykuje się awantura w Śląsku Wrocław. Marco Paixao chce odejść, na co nie zgadza się klub. Podwyżka też nie wchodzi w grę.

Paixao jesienią zdobył w lidze 10 goli, wielu ekspertów uważa go za najlepszego napastnika w Polsce. Legia już złożyła trzy oferty jego kupna. Ostatnia z nich oscyluje w granicach 400 tysięcy euro, ale Śląsk wyznaczył cenę za Portugalczyka na poziomie miliona euro. A tyle za prawie 30-letniego piłkarza nikt nie zapłaci. W związku z tym plan B menedżera i piłkarza zakłada pozostanie w Śląsku, ale na lepszych warunkach niż dotychczas. Obecnie Portugalczyk zarabia nieco ponad 100 tysięcy euro rocznie, czyli dużo mniej niż Kelemen, Kaźmierczak czy Mila. W ostatnich dniach agent piłkarza udał się do Turcji, gdzie przebywają piłkarze i działacze Śląska. Doszło do burzliwej rozmowy z wiceprezesem Śląska Markiem Drabczykiem, ale porozumienia nie osiągnięto. – Jesteśmy bardzo zdenerwowani na Śląsk. Nie chcą pozwolić Marco odejść, nie chcą też dać mu podwyżki. Mówią, jak ważny jest Paixao dla drużyny, ale nie zamierzają poprawić jego kontraktu, mimo że jest on absolutnie nieadekwatny do tego, co Marco pokazuje na boisku – irytuje się Alonso. Menedżer twierdzi, że Marco właśnie odrzucił ofertę z Chin w wysokości 600 tysięcy euro rocznie, bo chce zostać w Europie. Czy wciąż w barwach Śląska? – Jeśli miałby grać na takich zasadach jak do tej pory, to nie jesteśmy zainteresowani. Piłkarz odmówi po prostu gry w lidze – straszy Alonso.

Odmówi gry w lidze? Wtedy to już na pewno czeka go podwyżka, że ho ho.

I na koniec wisienka na torcie, czyli twitterowy wywiad z Dariuszem Szpakowskim, który odpowiedział na pytania internautów. Zobaczmy, co miał do powiedzenia.

Gdzie i w jakich najgorszych warunkach komentował mecz?
– Całkiem niedawno komentowałem mecz Anglia – Polska, na Wembley. Tuż przed moim stanowiskiem siadł pijany kibic, który nie dawał się namówić do opuszczenia tego miejsca. Musiałem interweniować u ochrony, bo było niebezpieczeństwo, że w trakcie transmisji zachowa się nieodpowiedzialnie. Nie przepadam też za komentarzem z tak zwanej dziupli. To wcale nie jest łatwe. Przychodzi obraz HD, ale jest przetwarzany i jego ostateczna jakość na monitorze jest już inna. Czasem mówię, że wolałbym komentować od siebie z domu, z mojego 50-calowego telewizora, niż z takiego monitorka w studiu.

Co Pan będzie robił na emeryturze?
– Do emerytury zostały mi trzy lata. Mam nadzieję, że dotrwam (śmiech). Nie zamierzam rezygnować wcześniej z komentowania, bo poświęciłem temu 40 lat życia. I co, teraz mam sobie dać spokój, bo ktoś się tego domaga? Na Zachodzie to komentator mówi kiedy ma dość. Kiedyś spotkałem legendę francuskiej telewizji. Ten dżentelmen sam, w wieku 70 lat, powiedział „basta”. A u nas? Najłatwiej powiedzieć, że jestem stary, że powinienem ustąpić miejsca młodym. Ok., ale co miałbym robić przez te lata przed emeryturą? Wyjść na ulicę i żebrać?

Czy brak praw do reprezentacji Polski dla TVP oznacza dla niego pożegnanie z reprezentacją Polski, czy na nią jeszcze poczeka.
– Chciałbym na nią poczekać. Nie wyznaczyłem sobie daty zejścia ze sceny. Ale dobrą okazją byłyby mistrzostwa świata 2018 w Rosji. TVP ma do nich prawa. Mam nadzieję, że polskim piłkarzom uda się awansować. To może być dobry moment, aby pożegnać się z widzami.

Szpak jak zwykle swoje, ale warto to przeczytać. Ciekawa rozmowa.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka dzisiejszego Przeglądu:

Na start dostajemy jednak rozmowę z Kamilem Grosickim, który deklaruje, że w głowie nie kotłują mu się już żadne głupoty. I dobrze, oby tak było. Zamierza udowodnić i podbić swoją wartość we Francji.

Polscy piłkarze, którzy grali we Francji, złośliwie mówili: jaka tam liga francuska, to Puchar Narodów Afryki. Sami napakowani zawodnicy z Czarnego Lądu.
– Rzeczywiście, niektórzy swoim wyglądem budzą respekt. Mogliby robić za ochroniarzy w klubach nocnych. Ale z drugiej strony, z tym pakowaniem nie można przesadzać, bo łatwo stracić dynamikę. Właśnie u tych napakowanych siła bierze górę nad zwrotnością.

Rennes musiało zapłacić 800 tysięcy euro.
– Działacze Sivassporu okazali się twardymi negocjatorami. My byliśmy przygotowani, że jak zgłosi się ktoś chętny, to Sivasspor zadowoli się 200, może 250 tysiącami euro. A oni – szlaban! 800 tysięcy, a najlepiej milion. A przecież trzy miesiące zostały do zakończenia ligi i mojego kontraktu.

Pana wartość jest w miarę stabilna. Jagiellonia dostała za pana 950 tysięcy.
– Ł»yczę sobie, by ta wartość we Francji podskoczyła.

Kilka innych fragmentów cytowaliśmy już z Faktu. Generalnie, większość tekstów, które tam dostaliśmy, są dziś również w PS, ewentualnie tylko w trochę obszerniejszej formie. Stilić, Guilherme, Smolarek.

Może więcej zacytujmy coś innego. Krychowiak na celowniku Lyonu.

Już latem 2013 roku Lyon sondował możliwość sprowadzenia reprezentanta Polski, ale wtedy prezes Stade de Reims Jean-Pierre Calliot absolutnie nie chciał się go pozbywać. „Les Gones” ponownie zainteresowali się Polakiem w styczniu tego roku, kiedy bardzo blisko odejścia do Napoli był Gonalons. Krychowiak właściwie z miejsca mógłby go zastąpić, bo Lyon i Reims występują w podobnym ustawieniu, a obaj piłkarze spełniają identyczne funkcje na boisku – głęboko grających, ustawionych tuż przed linią obrony, pomocników. Ostatecznie najlepszy środkowy pomocnik Olympique został na Stade Gerland. To nie oznacza, że obecnie szósta drużyna Ligue 1 zupełnie zrezygnowała z polskiego pomocnika. Jest szansa, że latem nie uda się go już zatrzymać i wtedy Olympique znów zgłosi się po Krychowiaka. Calliot jest bardzo niechętny sprzedaży, bo „Krycha” to jeden z jego ulubieńców, ale sam piłkarz postanowił, że po zakończeniu obecnych rozgrywek chciałby zmienić otoczenie. – Dostaliśmy zapewnienie od prezesa, że nie będzie nam robił przeszkód – przyznał dbający o interesy Krychowiaka menedżer Cezary Kucharski. Pomocnik, oprócz ofert ze strony Francuzów, miał też bardzo konkretną propozycję z Sevilli. Hiszpański klub walczy o utrzymanie w Primera Division i zaproponował wypożyczenie, ale to nie interesowało ani Reims, ani Krychowiaka. Pojawiają się także zapytania ze strony zespołów angielskich i niemieckich. Jeśli więc Krychowiak nie obniży lotów, a na to się nie zanosi, to latem będzie miał do wyboru kilka ciekawych opcji.

Ustalmy wreszcie też o co chodzi z tym tytułowym tekstem i dlaczego Ministerstwo Sportu pyta o sposób, w jaki nominowano nowego selekcjonera Nawałkę.

To efekt krążących w środowisku piłkarskim informacji sugerujących, że obecny selekcjoner mógł zostać zatrudniony z pominięciem związkowych procedur. Ze statutu PZPN, który federacja oczywiście musi bezwzględnie przestrzegać, wynika, że selekcjoner powoływany jest przez zarząd związku. Wprawdzie w praktyce może ona ten przywilej scedować na prezesa zarządu (i tak właśnie było w tym przypadku), ale i tak ostatecznym dokumentem sankcjonującym powołania nowego selekcjonera powinna być uchwała zarządu. I właśnie o tę uchwałę Departament Kontroli Ministerstwa Sportu i Turystyki zapytał PZPN. Prawnicy ministerstwa nie chcą komentować wysłanego do PZPN zapytania, odsyłają do rzecznika prasowego. W piłkarskiej federacji nie mają wątpliwości, że wszystko odbyło się zgodnie procedurami. – Insynuacje, że może być inaczej, nie mają żadnego uzasadnienia. Decyzję o zatrudnieniu Adama Nawałki najpierw podjęła Komisja do Spraw Nagłych i była na to zgoda zarządu, który przecież spotyka się raz na miesiąc, a działać musieliśmy szybciej.. I na listopadowym posiedzeniu zarząd tę decyzję o zatrudnieniu Nawałki jednogłośnie zaakceptował – tłumaczył już nam jakiś czas temu prezes Zbigniew Boniek. Zastanawiające jest tylko to, że uchwały o zatrudnieniu Nawałki nie ma oficjalnej stronie PZPN, mimo że są tam publikowane uchwały.

Na koniec odnotujmy jeszcze tylko mocne słowa Wojciecha Stawowego, który jest wyjątkowo niezadowolony z polityki transferowej Cracovii. – Gdyby ktoś w klubie powiedział mi, że to ja mam szukać nowego obrońcy, taki człowiek już dawno byłby w naszym klubie. Na początku pracy z Cracovią sam szukałem wzmocnień. (…) Od tego jest dyrektor sportowy, to on powinien sterować naszą polityką kadrową, przedstawiać różnego rodzaju pomysły. W klubie każdy powinien odpowiadać za swoją działkę. Nie będę oceniał pracy dyrektora, bo nie ja go zatrudniłem, ale niedługo powinien nastąpić czas rozliczeń.

ANGLIA: Januzaj zagra dla Anglii?

Dziś ostatni dzień okienka transferowego, a więc najwięcej będzie przede wszystkim o tym kto jeszcze może się wzmocnić, a które z zapowiadanych od tygodni transferów ostatecznie spalą na panewce. Do tej drugiej kategorii może trafić Julian Draxler, który ponoć jednak nie pali się tak bardzo do wyjazdu i może doczekać lata w barwach Schalke. City z kolei, co zapowiaała już wczoraj prasa portugalska a dziś potwierdza „Mirror Sport”, rozmawia z asami FC Porto. Mangala i Fernando za blisko 50 milionów funtów mogą być hitem ostatniego dnia okienka. „Sun Sport” drukuje z kolei rewelacje o Januzaju, jakoby ten miał zdecydować się na grę dla reprezentacji Anglii. Saga trwa, my póki co nie będziemy z góry zawierzać, ledwie przed chwilą klepnięte miało być już jego granie dla kadry Kosowa.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Serie A bardzo aktywna w styczniowym okienku transferowym

Jak donosi „La Gazetta dello Sport” Osvaldo w Juve to już pewniak. Na razie trafi na wypożyczenie, ale w jego kontrakcie będzie klauzula pierwszeństwa wykupu za kwotę osiemnastu milionów euro. Vucinić podobno odmówił Valencii, więc kolejny raz „Stara Dama” może usiąść do rozmów z Interem. Sporo pisze się też o rzewnym pożegnaniu Hernanesa z Lazio, który po prostu popłakał się odchodząc. Fani też zaczęli protestować przed siedzibą rzymskiego klubu na wieść o sprzedaży. Rzutem na taśmę próbuje wzmocnić się jeszcze Milan, któremu przypadł do gustu Biabany, a który w tym okienku wiązany był nawet z chińskimi klubami. W „Tuttosport” o transferze Diakite do Fiorentiny, Toloia do Romy, Ghoulama do Napoli, Cannavaro do Sassuolo.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Strajk graczy Racingu Santander

„Marca” dalej omawia dekadę z Sergio Ramosem. Wczoraj było podsumowanie i kalendarium, dzisiaj duży wywiad z samym zainteresowanym. „As” z kolei szeroko rozpisuje się o kłopotach Racingu Santander, którego piłkarze od miesięcy nie otrzymują wypłat. To również temat dnia według „Mundo Deportivo”. Nie może być jednak inaczej, skoro mam do czynienia z sytuacją bezprecedensu, a więc strajkiem zawodników, którzy odmówili wyjścia na mecz. Dla „Sportu” to dopiero druga informacja dzisiaj, na czołówkę trafił Neymar, którym ponoć zachwyceni są lekarze katalońskiego klubu. Jego powrót na boisko coraz bliżej.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: City zarzuca sieci na duet z Porto

Naszą uwagę przykuwa dzisiaj przede wszystkim efektownie skomponowana okładka „Recordu”.Tytuł „Mercado” mówi sam za siebie, najważniejsze dzisiaj podsumowania styczniowego okienka transferowego, a więc ponownie sporo o Maticiu, Shikibali, ale też Djuriciciu, Fernando czy też Mangali. Ci dwaj ostatni trafili na czołówkę „O Jogo”, dla tej gazety najważniejsze było bowiem zbadanie na ile realne jest przejśćie tego duetu do Manchesteru City. „A Bola” prezentuje dzisiaj duży wywiad z Maticiem, przekonuje też, że Montero podpisał właśnie nowy kontrakt (długi, bo aż do 2018 roku), a Marat Izmaiłow miałby trafić do klubu w Azerbejdżanie.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama