Gdy patrzysz na mapę Soczi i wydaje ci się, że gdzieś masz w miarę blisko, zapewne mowa o… kilkunastu kilometrach. W mieście, które ciągnie się przez blisko 146 kilosów, takie złudzenia są poniekąd naturalne. W trakcie przemierzania trasy z Parku Olimpijskiego do centrum masz też prawo zastanawiać się, czy ciągle jesteś w jego granicach, bowiem widok okolicy czasami podpowiada coś innego. W końcu dojeżdżasz do miejsca, w którym czujesz, że stajesz się częścią zgiełku w obleganym kurorcie. Taki sygnał wysyła… baza, w której formę przed mundialem szlifują Brazylijczycy.
Yug Sport Complex. Zaraz przy drodze federalnej A-147, którą niełatwo przekroczyć pieszym. Z drugiej strony – kilka kroków do plaży i Morza Czarnego. Swissotel, w którym mieszkają Neymar i spółka, leży tak blisko, że na zbiórkę można wyjść jakieś 10 minut przed jej terminem, a zapewne trzeba się trochę ponudzić. Prawdziwe, wesołe bardziej niż Mielno w sezonie życie takiego miejsca i – co za tym idzie – wszelkie pokusy zameldowane są po sąsiedzku.
Jest coś fajnego w tym brazylijskim stylu, to swego rodzaju ekshibicjonizm. Podczas gdy cały świat piłki stawia płoty, zasłania ile tylko może i pilnuje, by żaden niepożądany dron nie przelatywał nad obiektem, oni są bliżej ludzi. Owszem, hotel, w którym zamieszka kadra Adama Nawałki, to już raczej ścisłe centrum Soczi, ale położona bardziej na uboczu baza treningowa (oddalony 12 kilometrów od Hyatta ośrodek Sputnik Sport) to już trochę inna bajka. Większy spokój.
Pytam o to jednego z wielu dziennikarzy, którzy krzątają się po centrum prasowym. Moment nie do końca odpowiedni, bowiem przed chwilą na pytania odpowiadał Alisson Becker. Trzeba obwieścić rodakom i całemu światu to, co golkiper Romy miał do powiedzenia na temat ewentualnych przenosin do Liverpoolu lub Realu. Czyli to, że skupia się na robocie, którą ma do wykonania w kadrze, z obecnym klubem łączy go kontrakt i generalnie jest w nim szczęśliwy, więc zobaczymy. O walce o tytuł najlepszego bramkarza turnieju też nie myśli, bo najważniejszy będzie sukces drużyny. Z tego, że na mundialu sędziom pomoże VAR się cieszy, bo zna system z ligi włoskiej i choć trochę utrudnia płynna grę, to bilans wychodzi na plus. Do tego zszokował wszystkich deklaracją, że lubi trenera bramkarzy brazylijskiej kadry, a także obserwacją, iż Szwajcaria jest dobrze zorganizowana w obronie. Uśmiech na wielu twarzach pojawił się po pytaniu o Neymara. Jednym z wielu. – Jest świetny. Dzięki Bogu poradził sobie z lękiem, który jest normalny, gdy wracasz po ciężkich kontuzjach. W meczach towarzyskich nabrał pewności siebie – wyklepał regułkę po raz kolejny. Jeszcze tylko szybki ekskluzywny wywiad dla brazylijskiego nadawcy mistrzostw w zaimprowizowanym studiu i odhaczone.
Teraz jego słowa na tapet biorą żurnaliści, więc moja obecność raczej przeszkadza. W końcu dostaję dość lakoniczną odpowiedź na moje pytanie o bazę: – To część naszej kultury, bo lubimy, gdy ciągle coś się dzieje. Wszyscy zdają sobie sprawę z zainteresowania, jakie budzi nasza kadra. Zobacz, ty też nie jesteśmy ze swoimi, tylko u nas! Poza tym, co tu ukrywać? To impreza, a nie wojna, by działać w konspiracji.
Zainteresowanie rzeczywiście jest ogromne. Wśród dziennikarzy jeden wielki misz-masz. To, że południowoamerykańskie kadry obsługują atrakcyjne kobiety, to pewien standard, ale akurat na konferencji obok mnie siedzą też starsze panie, których 25-letni Alisson mógłby być synem. Do tego wielu pismaków z innych państw. Prócz grupowych rywali Canarinhos dominują Azjaci.
Wcześniej odbył się otwarty trening, na który się nie załapałem i trochę żałuję. Podobno zrobiono show, które przyciągnęło około 4 tysiące kibiców. Reakcje na widok Neymara? Coś pomiędzy zachwytem a histerią. Instagramy, twittery i konta na VK zostały dziś wzbogacone o selfie z gwiazdami europejskich klubów. Jednemu z młodych fanów udało się nawet sforsować ochronę i wbiec na murawę, by zdobyć pamiątkę z idolami w trakcie zajęć. W skrócie: festyn, ale pozytywny.
Oczywiście nie tak to będzie wyglądać w przyszłości. Do dyspozycji drużyny jest też druga płyta, tym razem już odgrodzona. Może nie jakoś szczególnie skrzętnie, ale większy spokój jest zagwarantowany. Wielkich luksusów tu nie ma, obiekt jest kameralny, ale na płyty narzekać nie można. Może poza fragmentem przy linii bocznej, nad którym cały czas mocno pracował konserwator. To plama na jego honorze. Do spółki z ochroniarzem tłumaczy mi przyczyny, ale do porozumienia nie dochodzimy.
– Macie najlepszą drużynę na turnieju czy jedną z najlepszych? – pytam na pożegnanie dziennikarzy.
– Jedną z najlepszych, ale… nie ma tu lepszych.