Stało się – Jarosław Kubicki związał się na najbliższe trzy lata z gdańską Lechią. Biało-zieloni zapłacą za niego Zagłębiu blisko pół miliona złotych ekwiwalentu za wyszkolenie. W związku z odejściem Simeona Sławczewa, który powrócił z wypożyczenia, Piotr Stokowiec postanowił załatać dziurę w środku pola przy pomocy starego znajomego z Lubina. Deal wygląda na umiarkowanie korzystny dla obu stron.
Lechia skorzysta, bo w miejsce wspomnianego Bułgara ściąga zawodnika solidnego, ale wciąż dość młodego, no i Polaka. To wpisuje się w nową strategię klubu, którą szumnie ogłaszał Adam Mandziara. Jego zdaniem, Lechię stać na robienie transferów gotówkowych, ale takie ruchy wchodzą w grę tylko wtedy, gdy przedmiotem handlu jest jakiś perspektywiczny, polski zawodnik. Koniec z płaceniem za piłkarzy będących jedną nogą na boisku, a drugą w kolejce po świadczenie emerytalne.
Ile z tych zapowiedzi wyjdzie? Okaże się, ale przechwycenie wychowanka Zagłębia to krok w zapowiadanym kierunku.
Poza tym, jak wspominaliśmy, Kubicki to pupil Piotra Stokowca. Współpraca obu panów w Lubinie układała się nieźle. Defensywny pomocnik zadebiutował w Ekstraklasie już dwa tygodnie po tym, jak Stokowiec objął Miedziowych. Później mógł liczyć na regularne występy, a kiedy tylko trenera zwolniono, jego pozycja w zespole runęła na łeb, na szyję. Zagłębie starało się wypchnąć go z klubu już w poprzednim oknie transferowym, lecz ostatecznie udało się to dopiero teraz.
To akurat trochę w tej sytuacji niepokojące, bo trochę pachnie ciągnięciem swojego ulubieńca za uszy, lecz Kubicki na boisku zdradzał potencjał na co najmniej solidnego środkowego pomocnika. W Lechii będzie grał z szóstką, czyli odziedziczy numer po Sławczewie. Bułgar przyzwyczaił gdańskich kibiców do całkiem wysokiego poziomu, choć też bez przesady, nie był to nigdy gwiazdor całej ligi. Z kolei od Daniela Łukasika trudno naprawdę być gorszym, zaś Ariel Borysiuk wyraźnie przeżywa gorszy czas w karierze. Wychodzi na to, że Kubicki ma spore szanse na pierwszy plac w nadchodzącym sezonie. On sam także jest optymistą: – Wiem, że czeka mnie trudna rywalizacja o miejsce w składzie, ale patrzę na to z innej strony. Konkurencja pozytywnie wpływa na rozwój, pozwala stać się lepszym piłkarzem – mówi zawodnik.
To już trzeci transfer Lechii. Zaczęli od podpisania z wielką pompą złotego dziecka indonezyjskiego futbolu, Egy’ego Maluany Vikriego. Potem z gdańskim klubem związał się też Zlatan Alomerović, dotychczas bramkarz Korony Kielce. Z jednej strony, to dobry znak dla gdańskich kibiców – władze klubu dostrzegają, że potrzeba wzmocnień i działają dość żwawo. Odwracając medal – poprzedni sezon był tak fatalny, że tych transferów przydałoby się pewnie pięć razy tyle, żeby zespół doprowadzić do stanu używalności.
fot. 400mm.pl