Michał Dudek – historia na dobry filmowy scenariusz, który napisał on sam

redakcja

Autor:redakcja

21 stycznia 2014, 20:31 • 5 min czytania

Często jest tak, że kiedy nastoletni kandydat na piłkarza przejmuje internetowe stery, nie mamy wyjścia. Musimy go skontrować, taka nasza rola. Tym razem temat się powtarza – a więc zostaliśmy sprowokowani, by się do pewnego wpisu odnieść – lecz zmieniają się okoliczności. I w przeciwieństwie do popisów rzekomego włamywacza na facebookowe konto Mikity, tym razem widać, że każda kolejna literka płynęła z serca. A całość – dała efekt piorunujący. Przeczytajcie historię 18-letniego Michała Dudka, bramkarza czwartoligowej Polonii. Historię, którą napisał on sam. Historię, póki co, bez happy endu.
Jesteś dzieckiem, bracia zabierają cię na boisko, nie za bardzo wiesz o co w tym wszystkim chodzi, ale biegasz za tą okrągła zabawką. Poświęcasz na to coraz więcej czasu, bo sprawia ci to przyjemność, wykorzystujesz każdą okazję… Na ulicy grasz w kwadraty, na wf-ie i podwórko mecze, odbijasz sobie piłkę o ścianę. Bracia zabierają cię na pierwszy trening, poznajesz smak rywalizacji, wkręcasz się w starszym roczniku, bo przecież twój jeszcze nie powstał, w końcu urodziłeś się w malej miejscowości pod Warszawą. Wkrótce jednak grasz już w trzech rocznikach i pól dnia spędzasz w okolicznym klubie, smakując pierwszej rywalizacji, chcąc świadomie stawać się coraz lepszym zawodnikiem.

Reklama

Przypadek sprawia, ze twój brat trafia do warszawskiej Polonii, kilka lat później zabiera cię tam na trening do twojego rocznika. Super byłoby się dostać, w końcu od paru lat jeździsz z rodziną na trybuny. Zostajesz, matula pełna obaw, zgadza się na gimnazjum w Warszawie, tracisz kontakt z domem. Jesteś dzieckiem, a wychodzisz o 7 rano a wracasz za 12 godzin, ale za to trenujesz na sztucznej trawie (WOW), z trenerem bramkarzy (WOW). Jesteś średniakiem, ale ciężko pracujesz. Mobilizuje cię fakt, że drugim trenerem jest ojciec twojego rywala z bramki, że inni rodzice pierdolą na ciebie. Mówisz sobie „ja to im pokażę jeszcze”. Ten sam ojciec zabiera syna na wakacje do Chorwacji a on dostaje powołanie na kadrę Mazowsza, nie może jechać bo jest na wakacjach, ale trener poleca drugiego łapacza – Ciebie.

Jedziesz i nie wiesz co cię czeka. Ostatni mecz eliminacji do mistrzostw Polski z najsłabszą drożyną w grupie, dla bramkarza ciężka sprawa do pokazania się. O dziwo drużyna przyjezdna dominuje, a ty pomagasz swojej kadrze wojewódzkiej wygrać mecz i awansować do mistrzostw Polski po raz pierwszy w historii tego rocznika. Na obozie poprzedzającym turniej łapiesz formę, zdobywasz koszulkę z nr 1 na plecach. Jesteś w świetnej formie, puszczasz 3 bramki w całym turnieju, jakiś knyp z dolnośląskiego strzela Ci bramkę w finale. Kto to kurwa jest Zieliński i dlaczego podszedł do wolnego lewą noga, skoro jest prawonożny? Jebać. Ważne, że pokazałeś się z dobrej strony i sporo osób cię zobaczyło.

Reklama

Jeździsz na kadrę Polski, w kadrze Mazowsza jesteś filarem, przez półtora roku czyli do końca żywotu kadry nie schodzisz na ani jedną minutę. Interesują się Tobą jacyś managerowie, nie jacyś, a Ci najpopularniejsi. Wysyłają ci zaproszenie na testy wielokrotny mistrz Szkocji! Chce cię obserwować, rok po roku jeździsz do Rangersów. Legia, stołeczny rywal składa ci propozycje, ale jak to by wyglądało z Polonii do Legii? Przecież tyle krzyczałeś na trybunach, odmawiasz. Dużo się dzieje, ale sporo osób ci po prostu zazdrości, dużo psioczy, że nie zasługujesz, ze doszedłeś przez znajomości, a tak na prawdę jesteś tylko dzieckiem z podwarszawskiej miejscowości.

Gubisz się w tym wszystkim, pracujesz, ale „korzystasz z życia”, pierwsze dziewczyny, pierwsza wódka, dziwne akcje. Zawiesza Cię trener na kilka meczów. Bierzesz się w garść, tatuujesz sobie na skórze co jest najważniejsze w życiu dla Ciebie, postanawiasz że przez rok nie napijesz się alkoholu, trzymasz się w tym postanowieniu, sylwestra spędzasz z Redbullem. Masz 16 lat, wszystko przed Tobą. Nie możesz dogadać się z trenerem… Idziesz do seniorów, trochę młody jesteś ale to tylko IV liga, rywalizujesz z 24-latkiem, no ale na 16 meczów rozgrywasz 15. W Polonii jakoś nikt Ci niczego nie proponuje, idziesz więc dalej, III ligowy klub. 17 lat, klasa maturalna, pojebany pomysł. Dziennie robisz 120 km komunikacją miejską w godzinach szczytu. CZUB. W ciągu roku robisz prawie tyle kilometrów ile jest potrzebne do okrążenia ziemi. Za to trenujesz ze swoim autorytetem – Szamotulskim. Kształcisz się piłkarsko, ale również jest to Twoja szkoła życia. Czasem idzie ci lepiej, czasem coś zapierdolisz, robisz jedno głupstwo i łapiesz kontuzje, no ale silny jesteś podniesiesz się.

Poznajesz na własnej skórze co oznacza frajerstwo, ale co cię nie zabije to cię wzmocni, wmawiasz sobie. Dalej jesteś w miarę młody, jakieś ogarnie w seniorach masz. Kończysz sezon, manager dzwoni, chce cię klub – Omonia Nikozja. Premieship to nie jest, ale liga całkiem mocna a jaki komfort życia. Grasz, trenujesz, ale z transferu pozostają tylko nadzieje mimo, że już rozmawiałeś o kontrakcie. Twoja Polonia w końcu cię potrzebuje, teraz możesz się jej przydać, degradacja. Możesz być tym który jej pomoże, idziesz w ciemno do okręgówki, jednak okazuje się że Polonia startuje w IV lidze. Trenujesz, właściwie to zapierdalasz. Pierwszy mecz i każdy następny to spełnienie Twoich marzeń, każda minuta na stadionie przy K6 to przyjemność na poziomie orgazmu. Już wiesz po co zapierdalałeś i po co podporządkowałeś swoje życie. Mówisz sobie BYفO WARTO. Wybraniasz sytuacje w 90 minucie, w prawdzie z ogórkami, ale jednak.

Znowu wywiady, artykuły i inne pierdoły. Czujesz ze żyjesz. Nagle kontuzja. Kurwa!… masz takie wsparcie kibiców jakiego jeszcze nie miałeś, musisz się podnieść. Czekasz na operacje, kibice płacą za rehabilitacje z najlepszym specjalistą. Zaczynasz robotę, za coś musisz się utrzymać, ale łączysz ją z rehabilitacją wstajesz o 5:30 i o kulach jedziesz rehabilitować się 2,5 godziny dziennie. Tylko po to, żeby wrócić na ten stadion i zrobić awans swojej ukochanej drużyny. W między czasie godzisz się na wyjazd modelingowy na Fashion Week do Mediolanu. Zainteresowane są Tobą światowe marki, na które w sumie nawet Cie nie stać. CK, Dolce, ocenia cię Giorgio Armani, jesteś w willi u Donatelli Versace, ale chcesz wracać, bo Twoja drużyna już trenuje. Pierdolisz wszystko, bukujesz bilet i wracasz. Następnego dnia okazuje się ze dostajesz pokaz – nieważne, przecież masz już bilet, mimo ze agencja wydzwania, wyjmujesz włoską kartę sim i wracasz następnego ranka do kraju.

Wreszcie upragniony trening, myślisz o kontuzji, czy wszystko będzie ok, ale dajesz rade. Ciężko pracujesz, znów czujesz ze żyjesz. Pierwszy sparing, czyste konto, nakręcony do pracy masz cel i mobilizację, kasujesz facebooka, trzeba się przecież wysypiać po pracy, a nie przeglądać tablice. Na jednym z treningów, tydzień po powrocie, strzela Ci kolano, tak, ta sama operowana noga. Nie jesteś w stanie stanąć na nodze, ani jej wyprostować. Karetka, w szpitalu uświadamiasz sobie, ze grasz w lidze ze studentami, stolarzami, sprzedawcami, a masz stan nogi jakbyś grał 30 lat, a sam masz 19. Przykre, ale prawdziwe.

MICHAف DUDEK

Fanpage Michała Dudka na Facebooku KLIKNIJ >>

Fot.Fanpage Michała Dudka

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama