Legia Warszawa wywalczyła w tym roku 13. tytuł mistrza Polski. Real Madryt w tym samym czasie sięgnął po trzecie z rzędu i 13. w historii klubu zwycięstwo w Lidze Mistrzów (wcześniej Puchar Europy). Czemu o tym piszemy? Bo oba kluby potrzebowały do zgromadzenia tylu trofeów ponad 100 lat. Tymczasem Rafa Nadal właśnie wygrał Roland Garros po raz 11. W tenisa zawodowo gra od 17 lat…
Roland Garros to najważniejszy turniej tenisowy na nawierzchni ziemnej. W XX wieku najbardziej zdominował go Bjoern Borg. Kiedy legendarny Szwed w Paryżu wygrał po raz czwarty z rzędu i szósty w ogóle, nie brakowało głosów, że tego osiągnięcia nie da się pobić. Dobrze, że Rafy Nadala nie było wtedy jeszcze na świecie, bo pewnie zakrzyknąłby: „potrzymajcie mi piwo”! Hiszpan z paryskich kortów uczynił sobie prywatny folwark. Dość powiedzieć, że wygrał tam w debiucie, a potem z marszu wziął trzy kolejne edycje. Najkrócej mówiąc: nie wygrywał we Francji praktycznie tylko wtedy, kiedy przegrywał z kontuzją. W normalnych warunkach przegrał 2 z 87 spotkań!
Dominacja Nadala w tym turnieju jest tak duża, że przed dzisiejszym finałem nie padały pytania w stylu „czy Rafa wygra”, a jedynie „czy straci seta”. Uprzedzając fakty: nie stracił. Ba, nie było nawet blisko. I im dłużej trwał jego pojedynek z Dominikiem Thiemem, tym wyraźniejsza była przewaga faworyta. Dokładnie pokazuje to zresztą wynik: w pierwszym secie Austriak wygrał 4 gemy i wśród jego fanów pojawiło się coś na kształt delikatnego optymizmu. Zdecydowanie za wcześnie. W kolejnych partiach było 6:3 i 6:2. Ani przez moment nie było wątpliwości, kto idzie po 17. wygraną w Wielkim Szlemie, a kto wciąż marzy o pierwszej.
– Wygranie 11 edycji jednego turnieju jest jak sen. Ten mecz był bardzo ciężki, Dominic to rywal, który zawsze zmusza cię do gry na limicie możliwości – mówił, odbierając kolejne trofeum. I nie mamy złudzeń, czemu tak mówił: głównie dlatego, że jest sympatycznym gościem i nie chciał sprawić dodatkowej przykrości Austriakowi. Gdyby miał powiedzieć to, co naprawdę myśli, pewnie brzmiałoby to mniej więcej tak: „Dobra, dawać mi ten puchar, mam jeszcze tylko trzy tytuły straty do Federera. Mam podsumować turniej? O czym tu gadać? Siedem dość łatwych spotkań, jeden stracony set, generalnie szybko, łatwo i przyjemnie. Aha, fajnie, że podnieśliście premię za zwycięstwo do 2,2 mln euro, dzięki temu mam już prawie 100 baniek zarobionych na kortach”.
To, co wyprawia Nadal w Paryżu, wymyka się wszelkim regułom. Ciężko znaleźć jakikolwiek przykład, w jakiejkolwiek dyscyplinie, gdzie ktoś miałby tak dużą przewagę nad całą resztą. Nie trzeba zresztą patrzeć na wszystkie mecze, wystarczy rzut oka na finały. W 11 podejściach nie przegrał ani razu. Co więcej, w meczach o ostateczny triumf na Roland Garros łączny bilans setów Nadala wynosi 33 do 6!
- 2005 Nadal – Mariano Puerto 6:7 (6-8), 6:3, 6:1, 7:5
- 2006 Nadal – Roger Federer 1:6, 6:1, 6:4, 7:6 (7-4)
- 2007 Nadal – Federer 6:3, 4:6, 6:3, 6:4
- 2008 Nadal – Federer 6:1, 6:3, 6:0
- 2010 Nadal – Robin Soederling 6:4, 6:2, 6:4
- 2011 Nadal – Federer 7:5, 7:6 (7-3), 5:7, 6:1
- 2012 Nadal – Novak Djoković 6:4, 6:3, 2:6, 7:5
- 2013 Nadal – David Ferrer 6:3, 6:2, 6:3
- 2014 Nadal – Djoković 3:6, 7:5, 6:2, 6:4
- 2017 Nadal – Stan Wawrinka 6:2, 6:3, 6:1
- 2018 Nadal – Dominic Thiem 6:4, 6:3, 6:2
foto: newspix.pl