W „Przeglądzie Sportowym” smutny wywiad z Dawidem Janczykiem, który teoretycznie właśnie teraz – w wieku 26 lat – powinien być w swoim najlepszym piłkarsko okresie. Niestety, w piłkę już nie gra od dwóch lat (chociaż chciałby do futbolu wrócić), w dodatku jest strasznie zestresowany. Tak zestresowany, że musi pić, ale broń Boże nie jest alkoholikiem. Pije, żeby się odstresować, a nie pije, bo musi. Gdyby nie miał stresów, to by nie pił. Wiadomo. Stresy ma niebywałe, ponieważ całymi dniami – jak przyznaje – gra na Playstation (za wyjątkiem tych momentów, gdy się odstresowuje przy alkoholu).
Jak słusznie zauważył jeden z czytelników, nie jest wykluczone, że za dziesięć lat wywiady z Janczykiem będzie już przeprowadzał Edward Miszczak. Póki co, zwierza się on redaktorowi Skwierawskiemu z „PS”. I mówi tak:
Ludzie… nie mam problemów z alkoholem. Nie zaprzeczam, potrzebowałem się czasem odstresować od tej monotonii. Chodziliśmy z moim przyjacielem do baru, ale piłem jak normalny człowiek. Kilka piw, czasem więcej, czasem też byłem wstawiony, ale czy mówimy o czymś, czego nie robią praktycznie wszyscy ludzie? Kiedy byłem uziemiony, i w zasadzie tylko siedziałem w domu, też chciałem się odstresować. Miałem okres, że wychodziłem częściej, 2-3 razy w tygodniu, po to żeby się zresetować. Byłem zestresowany, zmęczony stagnacją. Ale to nie był problem alkoholowy. Nie zataczałem się.
Kilku terapeutów złapałoby się za głowę. Albo najpierw: poprosiłoby Dawida, aby wypełnił test. Znajdzie takie w internecie. Natrafi na pytania, jak często pił alkohol (2-3 razy w tygodniu – jedna z możliwych do wyboru opcji), czy pił w sytuacjach stresowych i czy zdarzało mu się, że przez alkohol zawalać pracę. Wtedy będzie mógł już świadomie – a nie na zasadzie chciejstwa – odpowiedzieć, czy jest alkoholikiem, czy nie.
Dawida dziwi, że tyle czasu kłóci się o pieniądze z CSKA, które są dla Rosjan „śmieszne”. Chciałby dostać 1,2 miliona euro i wychodzi z założenia, że w Moskwie kasa rośnie na drzewach i że powinni mu dać bez zbędnych ceregieli. Ale i tak nie ma problemów finansowych. Facet, który zarabiał grube miliony, przyznaje, że przecież ma „mieszkanie i samochód”. A że pożyczał pieniądze od rodziny? Było to bardzo uzasadnione…
„Rodzina dużo mi pomogła. I w kwestiach mentalnych, gdy się podłamałem, i finansowych, kiedy przez jakiś czas pożyczała gotówkę, bo swoje pieniądze miałem na lokatach i czekałem, żeby wyciągnąć je z procentem.”
Bardzo wiarygodne. Z dalszej części wywiadu dowiadujemy się, że ojciec Dawida pracuje jako budowlaniec w Irlandii. Ale Janczyk “nie chciał tracić odsetek”.
Chłopaku, chcesz wrócić do piłki, zacznij nie od zrzucania dużej nadwagi, ale od głowy. Przede wszystkim – przestań się oszukiwać. Później pójdzie już z górki.