Kto wyrośnie na drugiego Węgrzyna, Kowala i Stempniewskiego – wybieramy telewizyjnych ekspertów 2025

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2013, 10:17 • 9 min czytania

Pojedliśmy, pośmialiśmy się, odebraliśmy świąteczny prezenty – czas powoli wracać do żywych i zakończyć świąteczne leniuchowanie. A jeśli kończymy Święta – to patrzymy w Nowy Rok. Albo nawet kilka następnych lat. Postanowiliśmy pobawić się w wizjonerów, odkurzyć zapomnianą wróżkę Weszławę i przewidzieć skład wszelkich redakcji sportowych pod kątem urzędujących w nich ekspertów. Który z biegających dziś po polskich murawach graczy już wkrótce zastąpi Kazimierza Węgrzyna w studiu NC+? Kto wyrośnie na następcę Węgrzyna, Ł»ewłakowa i Kowala? Eksperci 2025. Ekskluzywna wizja Weszło.
Kazimierz Węgrzyn – Marcin Wasilewski / Patryk Małecki

Kto wyrośnie na drugiego Węgrzyna, Kowala i Stempniewskiego – wybieramy telewizyjnych ekspertów 2025
Reklama

Trochę dowcipu, trochę pochwał dla jeżdżenia na dupie, dwa wiadra witamin, suplementacje i ulokowanie swojej osoby oraz światopoglądu na drugim biegunie, niż choćby bracia Ł»ewłakow. Prostolinijnie, bez przeintelektualizowania – bo i z intelektualistami nie mamy tu do czynienia – według hasła: „futbol to wyjątkowo prosta gra”. Wasilewski do roli Węgrzyna bis pasuje nieco lepiej, biorąc pod uwagę doświadczenie filmowe, legendarną rozmówkę jeszcze w barwach Lecha i ogólny wizerunek, ale nie mogliśmy się powstrzymać, by nie umieścić tutaj również Małeckiego, który do tytanów erudycji nie należy („mama ogląda Orange Sport na non-stopie“), ale zawsze istnieje szansa, że palnie coś, co wykręci pół miliona wyświetleń na Youtube.

Jest też jednak druga strona medalu – zapraszając Małeckiego do studia, zawsze ryzykujesz pokaźnym plikiem pozwów oraz tym, że symulanci/przeciwnicy Wisły zostaną publicznie nazwani pedałami. Niby no risk, no fun, ale lepiej się przygotować na konkretne odszkodowania i proces odbudowy wizerunku stacji. Co najmniej, jak przy zaproszeniu Szczuki do Wojewódzkiego. Ale i tak jesteśmy za! Małecki w wersji „Węgrzyn 2.0 hardcore“ to byłoby coś. „Wasyl“ w sumie też, ale on akurat w wydaniu „Węgrzyn 2.0 lite“. Chyba że rozkręciłby się, jak w Anderlechcie, gdzie pakował kolegom samochody do kontenerów lub obklejał naklejkami z klubowym logo.

Reklama

Wojciech Kowalczyk – Paweł Golański

Oczywiste podobieństwa widać nawet po sposobie formułowania zdań, z charakterystycznym uśmieszkiem i ruchem głową w kierunku kamer. Mimika i mowa ciała to jedno, drugie zaś – wyraziste poglądy, charakterne zachowanie na i (przede wszystkim?) poza boiskiem. Plus pochodzenie, „Golo” wychował się w mieście, gdzie sznyt z Bródna nie robi na nikim wrażenia. Wiadomo, kaliber piłkarskich osiągnięć nieco inny, ale pamiętajmy, że Golański też zaczynał karierę od medalu – nie na Igrzyskach, ale juniorskich Mistrzostwach Europy. Nie możemy się wprost doczekać przekomarzanek słownych na linii Golański-Kołtoń. Cafe Futbol 2025 – polecamy, Weszło.

Marcin Baszczyński – Jacek Kiełb / Sebastian Mila

Rzuciliśmy Sebastiana i Jacka na głęboką wodę, bo akurat Baszczyńskiego – komentatorskiego odkrycia 2013 – nie byłoby łatwo zastąpić, ale kto miałby tego dokonać, jeśli nie oni? Obaj, jak już się wypowiadają, to:

a) nie sypią banałów
b) robią to z uśmiechem
c) widać, że żyją piłką
d) rozumieją pracę dziennikarzy i komentatorów.

Wywiady z oboma panami to sama przyjemność, słuchanie ich wypowiedzi również, więc liczymy, że za kilka lat odbiorą połączenie o nazwie Borek / Smokowski. Działoby się. Zero nudy.

Krzysztof Przytuła – Bartosz Wiśniewski

Nie zrozumcie nas źle. Wrzucając Wiśniewskiego do takiego wora, wcale mu źle nie życzymy, ale jeśli którykolwiek piłkarz z niższych lig, któremu nie udało się wybić w normalnej piłce, zasługuje na szansę w telewizji, choćby przy meczach pierwszej ligi, to właśnie pomocnik Dolcanu. Mieliśmy okazję go poznać przy dłuższym wywiadzie o Lewandowskim, w trakcie którego sam nam zdradził, że chciałby kiedyś spróbować sił w dziennikarstwie. Elokwentny, z pojęciem o futbolu, ma coś do powiedzenia… Skoro pracę Carlo Ancelottiego i strzały Bale’a może oceniać Przytuła, to dlaczego nie „Wiśnia“?

Andrzej Iwan – Wahan Geworgian

W mundialach w 1978 i 1982 roku uczestniczyłem jako piłkarz reprezentacji Polski, z turnieju w 1986 wyeliminowała mnie kontuzja. Mistrzostw Świata w 2002 roku nie oglądałem w ogóle. No dobrze, widziałem kilka minut jednego meczu – ubrany w biały fartuch lekarz dał mi coś podejrzeć. Lekarz pracujący w… zamkniętym ośrodku dla psychicznie chorych, w którym spędziłem dwa miesiące życia

Wahan nie zwiedził zamkniętych ośrodków, nie otarł się również o mundial, ale jeśli mielibyśmy wskazać człowieka, który mógłby dalej stanowić przykład jak spaść na dno, odbić się, upaść ponownie i jeszcze raz spróbować podbić szczyt – wzięlibyśmy właśnie „Wanika”. Wie, co to brud. Wie, co to uzależnienia. Alkohol. Hazard. Długi na mieście. Długie ramiona miasta. To co mogliście przeczytać w „Przeglądzie Sportowym”, to co czasem przecieka w jego wywiadach, to o czym szepczą ulice, to o czym mówią we wszystkich miastach, w których grał. Dobrze spisana i sprzedana autobiografia, odkrycie wszystkich kart, bezwzględna szczerość i brak litości, także wobec siebie. A potem kariera błyskotliwego, znającego wszystkie smaki życia eksperta piłkarskiego.

Tego „Wanikowi” życzymy i tak byśmy go widzieli. W razie czego numer do „Ajwena” pewnie ma.

Grzegorz Szamotulski – Damian Zbozień

OK, ekspertem telewizyjnym to „Szamo“ może nie jest (a szkoda!), bo rzadko bywa w telewizji, ale jak już się odezwie, to… Przypomnijmy wpis z fanpage’a Krzysztofa Stanowskiego.

Siedzimy w studiu, trwa program, nagle pojawia się wątek Wleciałowskiego. Jak jesteś w środku to zawsze z łatwością wychwytujesz te momenty, gdy drugiej osobie brakuje słowa, gdy gubi wątek, gdy gada, by gadać, ale już marzy o tym, by skończyć, by ktoś się wtrącił i przejął wątek. No i „Szamo” zaczyna o Wleciałowskim.

– A najgorsze jak widzę na ławce tego… tego…

(widzę, że Grzesiek skoncentrowany, szuka słowa, ale nie za mocnego, gryzie się w język – pewnie chciał powiedzieć o usypianiu węży, ale w ostatniej chwili uznał, że bez sensu)

– Tego… Tego… Tego…

(i nagle na twarzy widzę ten króciutki grymas, który jest sygnałem pt. „A CHUJ!”)

– Tego, łagodnie powiem, فAMAGĘ!

Zbozień oczywiście na aż takie pojazdy na razie (!) sobie nie pozwala, ale i tak wszyscy przekonaliśmy się, że nie ma dla niego tematów tabu i gdy któryś piłkarz bardziej niż piłkarza przypomina cukiernika, to litości ze strony „Zbozia“ nie będzie. Jeśli którykolwiek zawodnik miałby w 2025 skleić zbiór anegdot z imprez i wypraw lub zabawnych opowieści na temat tego porąbanego środowiska, obrońca Piasta będzie do tego idealnym kandydatem. A wtedy drżyjcie Radovicie!

Jerzy Engel – Mariusz Rumak

Przekonanie o własnej wyjątkowości, o swojej uprzywilejowanej pozycji nie tylko wobec szeregowych kibiców, czy mediów, ale też wobec innych ekspertów. Czasem wychodzi to sympatycznie, czasem bufonowato, ale zawsze ciekawie – gdy zastanawiamy się, jakiż to tajnik futbolowego rzemiosła zdradzi nam rodzimy Sir Alex Ferguson. Engel był, jaki był, ale na tle swoich poprzedników i następców nie wypadał tragicznie. O Rumaku prawdopodobnie będziemy mogli mówić w ten sam sposób. Kwestią nierozstrzygniętą na wieki pozostanie czy dokonaliby tego, czego dokonali bez wstrzelenia się w mistrzowską formę własnych zespołów? Czy to umiejętności, czy może czyste szczęście? Czy receptą były diagonalne podania z uwzględnieniem wertykalnego ustawienia przeciwległych skrzydłowych, czy może szczęście w losowaniu/słabość rywali?

Patrząc na mądrości Rumaka, którego naturalnie będzie się reklamować jako wicemistrza Polski w Lechu Poznań (tak jak Engela jako człowieka, który dał Polsce mundial po szesnastu latach) będziemy się zastanawiać – czy to jeszcze fachowy język i eksperckie, przenikliwie spojrzenie, czy już pieprzenie bez sensu dorabiając ideologię do prostackich i przypadkowych zagrań? Kapka w kapkę, wypisz-wymaluj. Pewnie zawsze będziemy przełączać na Borka z Golańskim.

Grzegorz Mielcarski – Bartłomiej Pawłowski

Trochę filozof, trochę intelektualista, ale z własnym zdaniem i doświadczeniem z porządnego zagranicznego klubu. Ł»yczymy oczywiście Bartkowi, by pograł w Maladze dłużej niż „Mielcar“ w Porto, ale sami przekonaliśmy się, że po pierwsze – to wszechstronny chłopak i ma pojęcie na wiele tematów, po drugie – nie boi się odważnych opinii, po trzecie – dobrze się czuje przed kamerą. Kiedy jeszcze w pełni rozwiąże mu się język po zakończeniu kariery, może nam wyrosnąć niezły ekspert. W polskiej albo nawet hiszpańskiej telewizji, biorąc pod uwagę, jak szybkie robi postępy poza boiskiem. Tak, głównie poza boiskiem… Niestety.

Marcin Ł»ewłakow – Jarosław Bieniuk, فukasz Surma

Elokwentni, wygadani, charakterni, ale i sympatyczni erudyci o szerokich horyzontach. Wstydu przed kamerą nie narobią, więc warto kiedyś dać im szansę. Gorsi od Szymkowiaka nie będą.

Sławomir Stempniewski – Tomasz Musiał

Tak, wiemy, że to ryzykowny krok i promowanie demolki na polskich murawach, ale skoro już sami apelujecie na Twitterze, by znaleźć też zastępcę dla pana Sławka, to sorry, ale poza Musiałem nie mamy kandydata. Nie, i już. Ani jednego. Bo kogo? Sędziemu z Krakowa można zarzucić wiele, niestety coraz więcej, co trochę nas niepokoi, ale jesteśmy przekonani, że w telewizji ze względu na swoje poczucie humoru, żart i dystans do własnej osoby poradziłby sobie świetnie. A i Kazek byłby zachwycony takim kompanem!

Maciej Murawski – فukasz/Rafał Gikiewicz i Sebastian Steblecki

Są dwie strony medalu – niby wiesz, że zapraszając wyżej wymienioną trójkę, nie powtórzy się casus Marka Kusty i nie będziesz musiał komentować całego meczu w samotności, ale… Im dalej w las, tym posiadanie mikrofonu po stronie eksperta będzie się zwiększać, aż osiągnie liczby wykręcane przez zespoły Guardioli. Jednym słowem – mikrofon zostanie najpierw przejęty, potem połknięty. Czym jednak będą się różnić Gikiewiczowie od Stebleckiego? Ci pierwsi zanotują olbrzymią huśtawkę nastrojów, większość swoich kwestii wykrzykując, natomiast skrzydłowy Cracovii każdą wypowiedź będzie deklamował całym sobą, jak w mundurku na szkolnym apelu (serio, przyjrzyjcie się jego wywiadom!). Jeśli więc, drodzy dyrektorzy stacji, polujecie na kolejnych Murawskich, warto wybrać się do Krakowa, Wrocławia lub Nikozji i zaklepać, póki się da.

Remigiusz Jezierski – Daniel Gołębiewski

Skoro wyszukaliśmy następców Kazka i Mielcara, to warto byłoby też znaleźć odpowiednik wrocławskiego śmieszka. Jezierski nieraz irytuje nas tą swoją charakterystyczną manierą. Słuchając go, czujemy się jak pięcioletnie dzieci, które powinny zrozumieć, czym się różni lewoskrzydłowy od napastnika i dlaczego stoper nie powinien wyrzucać autów, innym razem bywa po prostu zabawnie, ale niestety najczęściej na siłę. Stąd nasza propozycja dla szefostwa NC+. Dajcie Remkowi popracować z dziećmi, do czego ewidentnie go ciągnie, a z Korony wyciągnijcie „Gołębia“, bo idzie mu tam, jak… Jezierskiemu za mikrofonem. Wilk będzie syty, owca cała, dzieci, kibice Korony i telewidzowie zadowoleni, bo z Gołębiewskim o piłce można rozmawiać godzinami, zawsze ma gotowy żart, śmieszne powiedzonko, anegdotkę… To będzie zwierzę medialne, odkrycie roku w telewizji, tylko zabierzcie mu piłkę!




Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama