Stanowski: Komendant policji i teoria… spiskowa?

redakcja

Autor:redakcja

02 grudnia 2013, 16:07 • 4 min czytania

Ponieważ sprawa kibiców i policji znowu jest na czasie – a to za sprawą bezsensownego zamknięcia stadionu Legii – wrzucam swój tekst z sobotniego wydania „Przeglądu Sportowego”. Dotyczy zbliżonej tematyki, czyli niedawnej inicjatywy komendanta Działoszyńskiego…

Stanowski: Komendant policji i teoria… spiskowa?
Reklama

* * *

Nie tak dawno spotkałem się z jedną bardzo ważną w polskim futbolu osobą – nie będę jej dekonspirował, ani nie podam tematu rozmowy, by nikt nie mógł się łatwo domyślić. I ta osoba do mnie mówi tak: – Czytam pańskie teksty i widzę, że mamy identyczne poglądy na tę sprawę.

Reklama

– Identyczne? – zapytałem zdziwiony. – Przecież pan za każdym razem wypowiada się w sposób całkowicie przeciwny. Wydaje mi się, że mamy skrajnie inne spojrzenie.

– Nie, nie, mamy takie same. Tylko, że ja się zorientowałem, co mogę zmienić, a czego nie. Gdybym głosił to samo co pan, a w sumie chciałbym, to nie mogąc tego zmienić, osłabiłbym swoją pozycję. Pokazałbym, że jestem za słaby, by poradzić sobie z tą kwestią. Rozumie pan? Ustawiłem się po zwycięskiej stronie, dzięki czemu mam lepszy wizerunek, wizerunek zwycięzcy. I to mi pomaga przy załatwianiu innych spraw.

Zaskakujące, ale i pouczające (także dla czytelników – by nie wierzyli we wszystko, co czytają).

Kiedy Marek Działoszyński, komendant główny policji, napisał list do władz PZPN oraz Ekstraklasy SA, spodziewałem się, że to efekt jakiegoś porozumienia, które w zaciszu gabinetów zapadło znacznie wcześniej i że ostatnim etapem planu jest napisanie listu, na który władze polskiej piłki się zgodzą. Czyli, że wszystko zostało ukartowane, tylko ktoś musi formalnie być pomysłodawcą, a PZPN-owi czy Ekstraklasie SA nie wypada. Nauczony zacytowaną na wstępie rozmową, pomyślałem, że ludzie z takiego szczebla jak pan Działoszyński publicznie nie wychodzą z przegraną inicjatywą. Przecież – no właśnie – bardzo osłabialiby swoją pozycję.

Co się jednak okazało? Działoszyński to nie żaden strateg, tylko pocieszny facet, który pisuje liściki. Komendant główny policji sam z siebie zrobił petenta, który uprzejmie poprosił o rozważenie jego prośby, a na koniec dostał prztyczka w nos. Odmowa! Jaka jest pozycja ważnej niby persony, poza tym, że klęcząca? Samą treścią słynnego listu ośmieszył policję jako instytucję, która nie daje sobie rady z małymi grupkami chuliganów i prosi o litość. A formą prośby i jej efektem ośmieszył siebie, jako komendanta. Ośmieszył stanowisko. Ktoś piastujący tę funkcję powinien mieć jednak więcej oleju w głowie, powinien najpierw przeprowadzić rozmowy dyskretnie, wybadać teren, oszacować szanse. Jeśli widziałby, że szans nie ma – że na pewno PZPN i Ekstraklasa SA nie przychylą się do prośby – nie brnąć w to. Komendant główny policji powinien być strategiem, a ten obecny to w tym elemencie po prostu żółtodziób. I aż nasuwa się pytanie, co jest informacją gorszą: to że w Polsce nie mamy dobrego środkowego pomocnika, czy to, że nie mamy dobrego komendanta głównego policji?

Dziwna była ta sprawa, od początku do końca. Sposób komunikacji godny 11-latka, który w kopertę chowa prośbę o autograf. Inicjatywa – głupia, naiwna i nieprzemyślana, merytorycznie zmiażdżona przez Zbigniewa Bońka. Ale też sam moment na wystosowanie prośby do PZPN i Ekstraklasy SA zdumiewający. Czy spłonął gdzieś jakiś dworzec? Czy ktoś kogoś wyrzucił z pędzącego pociągu? Czy odnotowano kradzieże na wielką skalę? Rozumiałbym specjalne środki gdyby wydarzyło się coś specjalnego. Cóż się jednak takiego stało, że policja chciałaby właśnie w tym momencie odebrać kibicom możliwość oglądania meczów wyjazdowych?

A może po prostu rząd uznał, że należy wywołać szum informacyjny? Tu kibice (to się zawsze sprzedaje), tam Hofman, to i w naturalny sposób w programach telewizyjnych mniej czasu na tę wielką korupcyjną aferę, sięgającą wysokiego szczebla. Bo jak inaczej logicznie uzasadnić fakt, że Marek Działoszyński z wielką rozkoszą publicznie się zbłaźnił? W sumie jest to jedyna opcja, w której facet nie został zdymisjonowany – założenie, że nie jest on aż takim amatorem i dobrze wiedział, że się ośmiesza, lecz zwyczajnie wykonywał polecenia przełożonych. Plan – jeśli taki faktycznie był – sprawdził się doskonale, bo dziennikarze to zazwyczaj ludzie bardzo leniwi: chwytają za te tematy, które podsuwa się im pod nos. I tym razem nie zawiedli, chętnie i bezrefleksyjnie zajęli się „kibolami”, nawet przez sekundę nie zadając pytania: dlaczego my w ogóle o tym mówimy/piszemy? Stacje informacyjne znowu zaczęły tworzyć specjalnie programy na temat jakże istotnego problemu społecznego, jakim są kibice. Nie zawiodły… władzy. A czy nie zawiodły swoich widzów?

Powiecie – to tylko teoria spiskowa. A ja odpowiem cytatem z najnowszej książki Wiktora Suworowa „Tatiana – tajna broń”: „Gdyby z historii ludzkości wyrzucić spiski, nie zajmować się nimi i nie próbować ich rozwikłać, nic by z niej nie zostało”.

KRZYSZTOF STANOWSKI
(tekst z sobotniego „Przeglądu Sportowego”)

Najnowsze

Niemcy

Klub z zaplecza Bundesligi wykupi Polaka? Czterokrotna przebitka rekordu

Braian Wilma
0
Klub z zaplecza Bundesligi wykupi Polaka? Czterokrotna przebitka rekordu
Niemcy

Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego

Maciej Bartkowiak
2
Tragiczna śmierć niemieckiego piłkarza. Spadł z wyciągu narciarskiego
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama