Niedawno na Weszło! pojawiła się odpowiedź jednego z czytelników na cotygodniowy felieton Krzysztofa Stanowskiego. Niestety tej odpowiedzi nie można zostawić bez kolejnej, gdyż bardzo dobitnie pokazuje w jakim stopniu jest skażona mentalność ludzi związanych z piłką nożną w Polsce (choćby w charakterze kibica).
Otóż wszyscy by chcieli brać, rozdawać, trwonić nieswoje pieniądze (bądź tylko w ograniczonym mniemaniu nieswoje). Nieistotne jest, czy zawodnik zasługuje na pobieranie kasy, nieistotne jest czy piłkarz zasługuje na tak wysokie zarobki. Nikt nie stara się podjąć jakiejś refleksji „dlaczego oni ciągle przegrywają z ludźmi zarabiającymi mniej?”. Autor bardzo słusznie zauważa, iż wolny rynek doprowadził do sytuacji, w której sportowcy niszowych dyscyplin (nie obchodzący nikogo) zarabiają relatywnie mało. Nie rozumiem jednak dlaczego sugeruje, iż ów rynek pomylił się, gdy stwierdził, że piłkarze ŁKS-u Łomża też nikogo nie interesują?
Autor wymaga by ktoś płacił ludziom, którzy generalnie są słabi w swoim zawodzie. Umówmy się, że stałe granie w Łomży jest zakwalifikowaniem do grupy nie potrafiących grać w piłkę. Grupy facetów kochających piłkę, ale z pozycji amatora. Jak słusznie zauważył redaktor Stanowski, nikogo nie obchodzi czy on gra z kumplami w lidze szóstek, tak jak i nikogo nie obchodzi trener Przytuła trenujący amatorów. Rozumiem, iż autor chciałbym również dotować piekarzy produkujących jedynie zakalce, filmowców nagrywających swoje dziecko w kąpieli, przygłupie nastolatki zakładające fanpejdże „imię nazwisko Photography”, teatry w których aktorzy nie potrafią zapamiętać tekstu czy inne fanaberie ludzi wszechstronnie niezdolnych?
W czym oni są gorsi od piłkarza, który nie potrafi grać na zawodowym poziomie (a to żaden zarzut, ja też nie potrafię)? Nie dziwmy się później ekipie z Zagłębia Lubin, która myśli wedle maksymy „czy się stoi czy się leży…”. Brak uzależnienia pensji od poziomu gry prowadzi do demoralizacji. Jeśli szef płaciłby mi tyle samo niezależnie od tego czy w pracy śpię, czy zostaję pracownikiem roku to oczywistym jest wybranie pierwszej wersji. A jeśli płaciłby mi za coś, czego kompletnie nie umiem robić demoralizacja byłaby jeszcze większa. Ciężko mówić, iż rynek polskich piłkarzy nie jest przepłacony, bo w końcu to wolny rynek tak wywindował pensje, gdy co drugi klub ciągnie dotacje z państwowych spółek, bądź budżetów miast.
System państwowych dotacji polskich klubów trzeba przerwać jak najszybciej. Zarządy nie mają najmniejszego powodu by zacząć działać sprawniej, by podnosić poziom rozgrywek, gdyż są pewne przyjścia dobrego wujka z urzędu miasta. Oni bardzo dobrze wiedzą, że szantaż „no to zwijamy majdan!” zadziała zawsze i w końcu miasto sypnie groszem. Gdyby było inaczej to podjęliby działania lepszego wykorzystania swoich budżetów, albo zwyczajnie by zbankrutowali ku chwale naszego futbolu. Ile razy jeszcze kibic musi dostać po mordzie by zreflektować się „dlaczego on nic nie potrafi i dostaje moje pieniądze?”. Tak moi mili, pieniądze „miasta”, „państwa”, „państwowej spółki” pochodzą od nas, a nie od wyimaginowanego „niewiadomokogo”. Jeśli w Łomży nikt sobie oglądania amatorów nie życzy (albo życzy sobie sto osób na 40 tysięcy) to znaczy, iż piłkarze ŁKS-u na żadną pensję nie zasługują. Ot, proste. Jeśli im się to nie podoba to mają otwartą drogę do zmiany zawodu, albo zaciśnięcia zębów i przejścia do lepszego klubu.
Państwo nie jest od animowania społeczeństwa rozrywkami, gdyż z reguły się na tym nie zna. Jeśli ktoś pragnie się zabawić to idzie do PRYWATNEGO klubu potańczyć, PRYWATNEGO pubu się napić, od PRYWATNEGO właściciela kupuje sobie wódkę, albo idzie do PRYWATNEGO kina obejrzeć film. Wszystko, co jest dotowane przez państwo z reguły przynosi straty, jest zdecydowanie gorszej jakości, dlaczego więc w piłce miałoby być inaczej? Może, gdyby w Zagłębiu nie było bogatego wujka finansującego każdą porażkę to ktoś powiedziałby takim graczom „hola hola, gracie gorzej niż jacyś Słowacy to będzie zarabiać tyle co oni”.
Przy okazji warto tu wspomnieć o czymś co zostało przed media trochę przemilczane. Dlaczego nikt nie zareagował na arcyskandaliczną uchwałę PZPN-u o ograniczeniu liczby obcokrajowców w lidze? Pomijam skuteczność tego bzdurnego tworu, gdyż na zasadzie różnych przepisów trwają absurdy jak choćby to, że jako członków UE można traktować mieszkańców Afryki. Skupmy się na tym dlaczego stosuje się kolejny parasol ochronny nad nieudacznikami? Wszyscy się teraz dziwią skąd nagła moda nazywania zdolnym każdego kto jest młody, a jednocześnie przyklaskują takiemu przepisowi. Niech i tu funkcjonuje zdrowa zasada: jesteś gorszy – nie grasz. To jest tak logiczne, a jak widać trudne w pojęciu dla PZPN-u. Najlepiej widać jak takie przepisy funkcjonują na przykładzie polskiej ligi koszykówki, gdzie również pojawiły się tego typu ograniczenia. Czy zauważyliśmy napływ zdolnych graczy w tym sporcie? Nie. Czy liga zyskała na prestiżu? Nie (notoryczne ośmieszenie). Czy reprezentacja gra lepiej? Nie (ośmieszająca gra na ME). Kto zyskał? Wszechstronnie nieutalentowani, których upycha się byle tylko spełnić limit. Spójrzmy też na Ruch Chorzów, który gra tylko Polakami, a nie muszę chyba nikogo uświadamiać co im z tego przyszło.
Do wszystkich myślących jak autor, do którego się odnoszę: jak chcesz dawać, to daj swoje, od mojego wara.
KACPER GAWŁOWSKI