Milan jest w Mediolanie. W Łodzi فKS i Widzew…

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2013, 15:35 • 3 min czytania

Oto krótki dowód na naiwność Polaków i na to, że bardzo chcemy być oszukiwani. Na to, że na każdym kroku patrzymy wpierw na markę produktu, a nie jego jakość, w gruncie rzeczy wiedząc, że za ładnym logiem wcale nie musi się kryć ładny towar. Ale jednak – chcemy być robieni w konia. Najważniejsza jest metka, koniecznie efektowna i koniecznie zagraniczna. I nawet nie jest ważne, czy na odwrocie „włoskiej” metki napisano: wyprodukowane w Bangladeszu. Podstawa w Polsce: nie oferować polskich produktów albo przynajmniej udawać, że nie są polskie (jak buty Gino Rossi ze Słupska).
To jest wbrew pozorom jednak tekst o piłce nożnej – bo w piłce jest tak samo. W świat poszedł komunikat, że szkółka AC Milan w Łodzi nie będzie kontynuowała działalności. Szkółka ta z Mediolanem miała tyle wspólnego co wspomniane słupskie buty, ale rodzice i tak dość chętnie zapisywali do niej swoje dzieci. Około 120 chłopców uczących się grać, przy miesięcznej opłacie w wysokości 190 złotych – to całkiem dobry wynik. Gdyby Bogusław Wyparło, Zdzisław Leszczyński, Dariusz Bratkowski i Maciej Szpak ogłosili, że będą szkolić dzieciaków – chętnych tylu na pewno by nie znaleźli. W związku z tym ci sami Wyparło, Leszczyński, Bratkowski i Szpak ogłosili, że będą szkolić, owszem, ale jako AC Milan.

Milan jest w Mediolanie. W Łodzi فKS i Widzew…
Reklama

Teraz okazuje się, że szkółki nie stać na odnowienie licencji, która kosztuje 40 tysięcy euro rocznie. I tak akademia Milanu wyzionęła ducha, niektóre dzieciaki pójdą pewnie do ŁKS-u فódź, gdzie – to niewykluczone – trafią na tych samych lub podobnych trenerów. Gdyby się zastanowić, to nawet nie była franczyza, ponieważ gdyby owa szkółka była sieciówką na zasadach franczyzy, musiałaby trzymać standardy narzucone przez centralę – co do liczby i jakości boisk, wystroju szatni, używanego sprzętu, zatrudnionej kadry szkoleniowej, metodologii treningu. A tu po prostu mieliśmy do czynienia z użyczeniem logotypu, za 40 tysięcy euro rocznie. Ten logotyp miał służyć tylko i wyłącznie jako lep na muchy. Ludzie zobaczyli nazwę Milan i już mieli przed oczami Paolo Maldiniego, a tam nie Maldini, tylko „Dzidek” Leszczyński.

Magia Milanu podziałała, bo szkółka generowała jakieś 20 tysięcy złotych miesięcznie przychodu. Byłaby to wystarczająca suma, gdyby nie koszty licencji, które – jeśli się wszystko odpowiednio policzy – wynosiły 14 tysięcy miesięcznie. Mieliby rodzice dalej działającą dokładnie tę samą szkółkę, z dokładnie tymi samymi trenerami, na dokładnie tych samych boiskach i korzystającą dokładnie z tego samego sprzętu, gdyby nie jeden szczegół: gdyby patrzyli na to się im oferuje, a nie jakim znaczkiem macha przed oczami.

Reklama

Leszczyński jako milanista jest tak samo wiarygodny jak Michał Wiśniewski jako przedstawiciel włoskiej La Scali. Ale to nie znaczy oczywiście, że ten sam Leszczyński, który rozegrał 352 mecze w polskiej ekstraklasie, nie może szkolić dzieci. Może. Tylko jako Leszczyński z ŁKS-u فódź, a nie z San Siro. Jednak żeby facet nie musiał pajacować i udawać kogoś, kim nie jest, to najpierw muszą dorosnąć rodzice. Milan jest w Mediolanie, drodzy państwo. W Łodzi jest فKS i Widzew.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama