Najwyższa Komisja Odwoławcza zawiesiła karę nałożoną Śląskowi Wrocław przez Komisję Licencyjną. To już nie pierwszy raz, gdy Komisja Licencyjna robi jedno, a NKO – drugie. Efekt? Spadający autorytet Komisji Licencyjnej, bo jakiż może mnie autorytet ciało, którego każdy wyrok jest warty tyle co zeszłoroczny śnieg? Ludzie z KL od razu powinni po swoim posiedzeniu kierować kroki w stronę kibla, gdzie będą spuszczali wszystkie przyjęte uchwały.
O ile wszelkie kary zazwyczaj są publicznie dość dobrze argumentowane, o tyle kolejne decyzje o ich zawieszaniu już nie. Po prostu – wysłuchali i zawiesili, koniec tematu. A chętnie byśmy przeczytali, z jakiego powodu NKO zawiesiła karę dla Śląska Wrocław? Czyżby nie doszło do wprowadzenia Komisji Licencyjnej w błąd? Czyżby zapewnienia składane przez działaczy klubu nie okazały się tylko obietnicami bez pokrycia, mającymi na celu „wyłudzenie” licencji na grę w europejskich pucharach? Jaką Śląsk otrzymał karę za to, że drwił sobie z pracy wykonywanej przez KL? Bo kara w zawieszeniu to żadna kara.
Od tego roku przepisy licencyjne miały być egzekwowane przez dwanaście miesięcy w roku, a Komisja Licencyjna zyskała uprawnienia, by stale nadzorować działania klubów. Jak widać – niewystarczające. Jeśli jedna komórka PZPN bawi się w ciuciubabkę z drugą, to jest to zwyczajnie niepoważne.
Fot. FotoPyK