To piłka nożna, a nie bitwa pod Grunwaldem!

redakcja

Autor:redakcja

22 listopada 2013, 15:06 • 6 min czytania

– O, tu było widać, że to przećwiczona akcja, wypracowana podczas treningów – powiedział dziennikarz TVP, analizując kontrę na Wembley, gdy Mierzejewski zagrał do Błaszczykowskiego, a ten przepuścił piłkę do Lewandowskiego. Oglądam telewizję i co tydzień zastanawiam się, czy ja na boisku robiłem wszystko nie tak i czy w ogóle uprawiałem tę samą dyscyplinę sportu. Jeśli wsłuchać się w słowa komentatorów, wszystko jest zaplanowane – to gdzie poleci piłka z rzutu wolnego, to kto ją strąci, to gdzie zagra pomocnik i jak do piłki wystartuje napastnik.
Muszę was wszystkich zmartwić: to zazwyczaj jest przypadek.

To piłka nożna, a nie bitwa pod Grunwaldem!
Reklama

Na Wembley Mierzejewski zobaczył przed sobą pustą przestrzeń, więc ruszył do przodu. A za nim – Błaszczykowski. Kiedy Kuba dostał piłkę, po prostu w ułamku sekundy zdecydował, że dobrze byłoby przepuścić ją między nogami. Jeśli dziennikarz TVP sądzi, że takie zagrania się trenuje, to znaczy, że nigdy w życiu nie był na treningu piłkarskim. Futbol to wielka improwizacja – zwłaszcza w ofensywie. Nie ma planu w stylu: zagramy z punku A do punktu B, potem do punktu C, a w tym czasie zawodnik zrobi to i tamto. Pic na wodę.

W tę dyskusję o wytrenowanych wariantach wchodzą też trenerzy, najwyraźniej chcą dodać troszkę powagi swojemu zawodowi i pokazać, ile to od nich zależy. I po prostu mydlą oczy. Albo ja przez całą karierę nie miałem ani jednego poważnego trenera, albo podczas treningów nie ćwiczy się schematów rozegrania piłki z przodu. Uczy się odpowiedzialności za piłkę, uczy się pokazywania na pozycji, uczy się wychodzenia do gry, ale na pewno nie opracowuje się jakiegoś szablonu. Tomek Frankowski przez całą karierę atakował krótki słupek. Dlatego, że tak mu kazał Probierz czy Smuda? Nie. Dlatego, że tak go uczył trener Karalus w juniorach. Mówił: – Na długim nie powalczysz, bo jesteś za słaby fizycznie, a zresztą i tak większość dośrodkowań to „niedoloty”. Więc gdy „Franek” zdobywał w ten sposób gola za golem to nie dlatego, że taka była koncepcja gry, tylko dlatego, że to po prostu potrafił. To nie szablon, to zmysł zawodnika. Stałe fragmenty – to co innego, ale i tu często przesadzamy z tekstami w stylu: widać, że mają to opracowane.

Reklama

Problemem polskiej piłki nie jest „brak przygotowanych wariantów rozegrania piłki”, jak czasami słyszę. Problemem jest brak odpowiedzialności za piłkę. Gdy w młodości pojechałem do Brazylii, rozejrzałem się wokół i zastanowiłem: czym ja się tu mogę wyróżniać na plus? Co może być moim atutem? Wokół grali wielcy piłkarze, ale ja musiałem znaleźć pomysł na siebie – jak grać, żeby na tle tych świetnych zawodników jednak błyszczeć. I szybko zrozumiałem: oni wspaniale improwizują, natomiast brakuje im europejskiej odpowiedzialności. I postanowiłem, że będę grał tak, by piłek nie tracić. Będę odpowiedzialny, mając piłkę przy nodze. Okazało się, że nos mnie nie zawiódł, bo zapracowałem na transfer do Flamengo Rio de Janeiro.

U nas na boisku jest… Grunwald. Bum, bum, jedni w jedną, drudzy w drugą, sześciu leży, siódmy się podnosi, ósmy zamroczony szuka piłki wzrokiem. Przywożę na mecze polskiej ligi wysłanników z różnych krajów i wychodzą wstrząśnięci. Mówią: – To nie jest piłka nożna! U nas w ekstraklasie – ale też przekłada się to na reprezentację i na europejskie puchary – nikt nie bierze odpowiedzialności za posiadanie piłki. Wszyscy pchają grę do przodu, bezmyślnie, byle w ciągu trzech sekund wrzucić piłkę w pole karne albo chociaż w okolice pola karnego. A czasami trzeba powiedzieć: stop. Trzeba patrzeć, rozejrzeć się, a wtedy często widać: tędy się nie przedostaniemy. W piłce potrzebna jest cierpliwość. Musisz grać tak długo, aż gdzieś ktoś odpuści krycie, spóźni się, poślizgnie, zagapi, pobiegnie nie w tę stronę – i wtedy taki błąd przeciwnika wykorzystujesz. Ale pchać się bezmyślnie, byle szybciej? Dlaczego tak dobrze ogląda się Cracovię? Meczów Cracovii staram się nie opuszczać. To jedyny zespół w lidze, który naprawdę gra w piłkę, a nie w dwa ognie. Czasami jakość piłkarska jest niewystarczająca, aby wygrać, ale jakość pomysłu na grę – taka jak trzeba.

Reprezentacja jest taka jak cały nasz futbol – narwana. Zaczekaj, chłopie, zawróć, wymień pięć podań, a jak trzeba – to dwadzieścia, poklep troszkę, rozejrzyj się, nie idź w bezsensowne zwarcie, gdzie przeciwnik ma przewagę liczebną. Rozczytali twój zamysł? Zawróć, jeszcze raz, spokojnie, pyk, pyk. Bez dzidy na Lewandowskiego, bez grania wszystkiego do skrzydłowego na zasadzie: niech się martwi. A jak już skrzydłowy widzi, że jest zapędzony w kozi róg – niech wycofa, zrobimy to jeszcze raz. A później jeszcze raz. Spiesz się powoli – stare mądre przysłowie.

Ł»eby grać w piłkę trzeba mieć zdrowie, pokazywać się kolegom, mieć głowę uniesioną wysoko i korzystać z niej: patrzeć. Dziennikarze myślą, że Borussia ma opracowane jakieś niezwykle skomplikowane systemy rozegrania piłki. Ma opracowany jeden system: jesteśmy ciągle w ruchu, ale blisko siebie, pomagamy zawodnikowi, który ma piłkę i dajemy mu opcje do wyboru. A to czy on wybierze zagranie na prawo, czy na lewo – to już przypadek. Jego własna inwencja.

Przypomina mi się mecz, jak graliśmy w kadrze U-21 z Anglią w Wolverhampton. Mecz był opóźniony o kilka godzin z powodu alarmu bombowego, a ja w tym wolnym czasie zżarłem tyle snickersów, że po wyjściu na boisko myślałem, że zwymiotuję. Ale jednak grało mi się bardzo dobrze. Nie znałem tych gości z drużyny przeciwnej, później mi mówili, że grałem na Butta z Manchesteru United. Nie wiem, jak mu szło na co dzień, ale tego dnia – żaden piłkarz. W każdym razie gramy z Anglią, widzę, że Grzesiek Kaliciak na lewej stronie ma gościa, który jest od niego dwa razy szybszy. Jak tam zagram – pewna strata. Na prawej Mirek Szymkowiak, strach w oczach. Podbiegł i mówi: – Na dobieg mi nie graj.

No to grałem wszystko tylko środkiem – do Dubickiego i Mięciela. Zagraliśmy świetny mecz i idę o zakład, że dziennikarze widzieli w tym jakąś taktykę, opracowane warianty, a był to wyłącznie mój prywatny pomysł na mecz, wynikający z obserwacji. Piłkarz na boisku, zwłaszcza ten grający na środku pomocy, musi myśleć. Wtedy Zbigniew Boniek powiedział mi: – Mariusz, ty powinieneś grać przeciwko Anglii, ale jutro… A jutro był mecz na Wembley.

Deficyt myślenia i ataki w stylu husarii, zamiast takich z planem – to jest nasz problem. Trenerzy krzyczą: szybko, szybko, szybko! W telewizji mówią: brawo, na jeden kontakt, znowu na jeden, tak trzeba grać! Bzdura. Nie potraficie grać na jeden, grajcie na trzy. Zwolnijcie, popatrzcie. Jak trzeba grać szybko, to trzeba, ale czasami lepiej grać dokładnie. Umiesz grać szybko i dokładnie – wspaniale. Ale jeśli wybór brzmi: albo szybko, albo dokładnie, graj dokładnie. A czasami wręcz pewna ślamazarność jest wskazana, bo mecz ma różne fragmenty i trzeba tempo regulować. Samochodem też nie jeździsz zawsze szybko. Są miejsca, w których trzeba zwolnić, dla własnego dobra.

Czy to puchary, czy mecze reprezentacji – zawsze mamy problem z przeciwnikami, którzy utrzymują się przy piłce. My tego nie potrafimy. Ganiamy jak psy z wywieszonymi jęzorami. Bo gdzie indziej jest kultura gry, a u nas kult siły. Potem ta prostacka siła zostaje obnażona.

MARIUSZ PIEKARSKI


Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
0
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama