Przed nami druga „wiosenna” kolejka, więc dostosowując się pod kalendarz Ekstraklasy – czas na wiosenne porządki. Postanowiliśmy zmienić format cotygodniowych zapowiedzi, które od dziś będą wyglądały trochę inaczej. Rotacyjnie będziemy stosować trzy szablony. Pierwszy z nich to „na radarze”, czyli dwóch gości, których postrzegamy jako kluczowych dla piątkowych spotkań. Tym razem wszystkie flesze, kamery i czujne oko Weszło skupia się na Donaldzie Guerrierze oraz Aleksandrze Kwieku.

Dwie postaci, które są dla nas w tej rundzie dużym zaskoczeniem. To znaczy – nie spodziewaliśmy się, że nieokrzesany Guerrier odpali tak szybko, a Kwiek tak brutalnie zgaśnie. Ten pierwszy wyrasta na jedno z małych odkryć rundy i jeśli utrzyma skuteczność z tej rundy (4 gole w 10 meczach), to po najbliższej nie zdziwimy się, jeśli Wisła jeszcze na nim zarobi. Guerrier to w ogóle zagadkowa postać… Chłopak do 24. roku życia nie wyściubił nosa z Haiti, strzelił piękną bramkę Hiszpanii, po której media pisały, że zainteresowała się nim… Barcelona, a po transferze do Wisły pokazał, że – nie bójmy się tego stwierdzenia – jest najbardziej surowym taktycznie piłkarzem całej Ekstraklasy.
Świadczy o tym sam fakt, że trafił tu jako nominalnie lewy obrońca z ciągiem na bramkę, tyle że ten ciąg na bramkę okazał się tak niepohamowany, że trudno od Donalda oczekiwać, że jakkolwiek będzie wspierał kolegów w obronie. Na ogół rozpędza się w niesamowitym tempie, mija nieprzewidywalnym dryblingiem rywali, pod bramką też czuje się dość pewnie, ale w innych sytuacjach a to źle przyjmie piłkę, a to odegra w stylu wczesnego Burligi, a to kompletnie się pogubi, nie wiedząc, gdzie biec, by na koniec oczami kota Shreka zerkać w kierunku ławki Smudy. A że ten ma do niego uzasadnioną słabość…
Ciekawi nas, jak DG77 na dłuższą metę odnajdzie się poza boiskiem. Na razie – z tego, co słyszeliśmy – nie pije alkoholu, ale lubi się zabawić i nie szczędzi grosza na markowe ubrania, którymi chwali się dzień w dzień na swoim Facebooku. A jak któryś dziennikarz za coś skrytykuje go w prasie, to czujny Donek z pewnością to odkopie, bo po negatywnych artykułach na swój temat nie może ponoć spać. Na razie jednak można o nim pisać prawie w samych superlatywach.
Popisy Guerriera na tle Korony czekają nas już o 20:30 (jeśli oczywiście Smuda go wystawi), a już dwie godziny wcześniej Piasta przetestuje lubiński „el comandante“, czyli Aleksander Kwiek. Facet, który przespał 15 kolejek, przejadł za darmo cztery konkretne pensje, by w końcu – mając w perspektywie wyjazdy do Niecieczy i Rybnika – obudzić się w ostatniej serii gier. Tak, w Szczecinie w końcu oglądaliśmy Kwieka, który bardziej przypominał… Kwieka niż Jeża. W końcu nie snuł się po boisku, jak większość jego nowych kolegów, tylko sam szukał niekonwencjonalnych zagrań, by w końcu do szatni poczęstować Janukiewicza pięknym strzałem.
Coś nam jednak podpowiada (ha, trzeba chłopa jakoś zmotywować!), że z Kwieka terroryzowanego przez Nawałkę na dłuższą metę nie zostało już nic. Z jednej strony chłop wybrał więc bardzo dobrze, bo wyciśnie ze swojej kariery finansowe maksimum – a umówmy się, zagranica raczej mu nie groziła – z drugiej, nikt nie narzuci mu żadnej presji. Lubin stał się bowiem piłkarskim skansenem dla upadłych gwiazd typu Jeż, wytatuowanych pijaczków typu Rakels czy totalnych przebierańców w stylu Gliwy. Kwiek z Górnika pasował do tego towarzystwa jak Suler do Legii, ale z drugiej strony jego dzieci nie powinny zbyt długo narzekać na brak egzotycznych wakacji.
Liczymy jednak, Olek, na mimo wszystko większą skuteczność i ambicję. Poprzednią rundę skończyłeś bez gola, w tej masz już jedno trafienie, czyli lubińskie minimum wypełniłeś. Ale może jednak warto byłoby nawiązać do swojego życiowego sezonu z czterema trafieniami? Jak nie ty, to kto? Przecież nie Bilek ani Jeż.
Grafiki przedmeczowe:


Fot. FotoPyK