Miło musi robić się gazetę po takich meczach jak ten Francji z Ukrainą albo Portugalii ze Szwecją. Teksty same chcą się pisać. U nas? U nas tymczasem też jest miło… „Kadra znów bezbarwna”, „375 minut bez gola”, „Jesteśmy gorsi nawet od żółtodziobów”, „Nierozwiązane zagadki” albo „Wybitnie nie szło” – na takie tytuły natrafimy przeglądając świeżą środową prasę. Chyba trochę tęsknimy już za szarą ligową rzeczywistością, w której przynajmniej wygrywają Polacy. Za nami kolejny mecz reprezentacji, który przyniósł setkę nowych pytań i żadnych sensownych odpowiedzi.
FAKT
Fakt dziś łaskawy dla reprezentacji. Napisać, że kadra w meczu z Irlandią była tylko bezbarwna, to nie napisać niczego. Wiele razy już ta zbieranina bezbarwna bywała, ale wczoraj… to nawet nie otarło się o mecz piłki nożnej. Dziennikarz Faktu jednak delikatnie pogłaskał kadrowiczów po głowie i dał spokój…
– Polacy tylko w krótkich fragmentach spotkania potrafili zdominować rywala, który przecież też nie grał w najsilniejszym składzie. To problem biało-czerwonych. Nawet przed własną publicznością czują się niepewnie – wycofani. Z drugiej strony trudno się dziwić – niektórzy widzą się przecież po raz pierwszy na oczy.
Po kadrze mocniej przejechał się za to pseudoekspert od futbolu, czyli Dariusz Michalczewski. Pisze w swoim cotygodniowym felietonie: – Widzę, jaki każdy z nich chodzi z rękami w kieszeni i słuchawkami na uszach, włosy wyżelowane, pedalskie torebki przez ramię. Małpują to od Ronaldo. Szkoda tylko, że nie podpatrzyli też, jak Portugalczyk gra w piłkę. Kiedyś taka postawa była nie do pomyślenia. Nie mówię, że mają pić w pokojach wódkę, jak to w swoich wspomnieniach opisują piłkarze, którzy zdobywali medale mistrzostw świata, bo są z innego kruszcu. Ale niech razem usiądą, zagrają w chińczyka albo pokera. Niech się z siebie nawzajem ponabijają, niech staną się przez chwilę dzieciakami. Te ich poważne miny budzą tylko śmiech. Jeśli nie wiedzą, jak to zrobić, mogę im pomóc. Przyjadę, rozbawię towarzystwo.
Trochę oddechu od reprezentacji? Proszę bardzo.
Lech Poznań nie chce już Manuela Arboledy. Nie wiadomo o co chodzi? Wiadomo, że musi chodzić o pieniądze, póki co pięknie wyrzucane na kontrakt Kolumbijczyka. Wszystko wskazuje jednak na to, że w przyszłym roku Arboleda wróci na drugą półkulę. Nieoficjalnie mówi się o lidze kolumbijskiej lub meksykańskiej. – Wiemy, że czas Manuela w Lechu zbliża się do końca. Klub nie jest zainteresowany przedłużeniem kontraktu. Zresztą piłkarz coraz bardziej jest przekonany do powrotu w swoje strony. Pracujemy nad tym. Na razie nie mogę jeszcze podać szczegółów. W połowie grudnia będziemy mądrzejsi w tej sprawie – mówił jeden z agentów pracujących na rynku latynoskim – czytamy w dzisiejszym Fakcie.
Mamy też informację o tym, że jeszcze dziś miasto Wrocław i Polsat podpiszą umowę o sprzedaży Śląska Wrocław. Zygmunt Solorz za 51 procent akcji klubu dostanie 3,6 miliona złotych. Władze miasta powołają nowy zarząd spółki. Od dawna wiadomo, że jego prezesem zostanie Paweł Ł»elem.
RZECZPOSPOLITA
Stefan Szczepłek znęca się nad kadrowiczami Nawałki.
– Znamy ich z cotygodniowych występów w ekstraklasie. Walczących ze swoimi słabościami, kopiących się w czoło, przewracających się na piłce. W wielu trudno było dostrzec potencjalnych reprezentantów kraju. Trzeba mieć wyobraźnię nowego trenera, by uwierzyć, że ci sami szarzy gracze po włożeniu koszulki z orłem nagle staną się asami, których będzie chciała kupić Barcelona. W porównaniu z meczem ze Słowacją Nawałka znacznie zmienił skład. Skutek był taki, że przez półtorej godziny Polacy nie przeprowadzili ani jednej składnej akcji, ale przynajmniej walczyli. To nie jest komplement. Jeśli tacy zawodnicy by nie walczyli, to jakby ich w ogóle nie było. Słyszę, że grali słabo, bo się nawzajem nie znają.
Z kolei Michał Kołodziejczyk rozprawia o podaniu ręki Obraniakowi i reszcie farbowanych lisów, bo „bez piłkarzy naturalizowanych drużyna gra gorzej”. Krótki fragment tekstu:
Po rezygnacji z występów dla Polski Obraniak w Bordeaux gra bardzo dobrze, strzela dużo goli, ma oferty z innych klubów. Kadrze brakuje rozgrywającego, mecz ze Słowacją pokazał, że ustawianie Adriana Mierzejewskiego za plecami Roberta Lewandowskiego nie ma większego sensu (…) Nawałka został wybrany przez Bońka, który jasno powiedział, że miejsce w reprezentacji Polski jest dla tych, którzy mówią po polsku. Jeśli selekcjoner, tak jak zapowiada, odezwie się do Obraniaka, pokaże, że świeci własnym światłem.
GAZETA WYBORCZA
Wyborcza, dokładnie jak dzień po spotkaniu ze Słowacją, proponuje typową relację oraz tekst „czego dowiedzieliśmy się z meczu…”. A może potwierdziliśmy tylko to, co już wiedzieliśmy?
– Nawałka na razie nie znalazł odpowiedzi na żadne z pytań, które miał przed zgrupowaniem w Grodzisku Wlkp. We wtorek najlepszy znowu był Błaszczykowski, pewnie bronił Wojciech Szczęsny. Ale wciąż nie wiadomo, kto będzie lewym obrońcą, rozgrywającym, a kto stworzy parę stoperów. Z czwórki środkowych obrońców, których sprawdził Nawałka najlepsze wrażenie sprawiał mierzący ponad 190 cm Szukała, który wygrał większość pojedynków główkowych. Irlandczycy nie zmusili Polaków do takich błędów jak Słowacy, ale nie będzie niespodzianki, jeśli z 13 ligowców powołanych na listopadowe sparingi, zostanie kilku.
Reszty naprawdę nie ma sensu cytować. Chyba że ktoś bardzo chciałby znów przeczytać, że reprezentacja wciąż nie ma twarzy, że panuje chaos, aLewandowski nie strzela. Dajmy spokój. Z tego wszystkiego już wolimy sprawdzić, co słychać w Polonii Warszawa. „Ten sam trener, trochę nowych piłkarzy – może kilku z drużyny juniorów, kolejny sponsor i jeden jedyny cel – awans. Tak ma wyglądać odbudowujący się w IV lidze warszawski klub w rundzie rewanżowej” – tak zaczyna się artykuł w stołecznej GW.
W sprawach finansowych zarządzający klubem wykonali właśnie kolejny krok, by było bogaciej. Do partnerów Polonii dołączyła firma kosmetyczna Świt. – Pracujemy nad projektem linii kosmetyków poświęconych Polonii. Pierwszy sondażowy produkt to żel pod prysznic – powiedział przedstawiciel firmy Artur Siwak. Kosmetyk dostępny będzie w połowie grudnia, do kupienia w sklepiku klubowym i przez stronę internetową switpharma.pl. Zysk przeznaczony zostanie na drużynę piłkarską. Transmisje internetowe z meczów – również wyjazdowych – Polonii nadal prowadzić będzie telewizja ETV. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej współpracy. Spotkanie z Bugiem Wyszków oglądało nawet 4 tysiące widzów. To dużo więcej niż transmisje z II ligi – Radomiaka czy Stali Mielec – mówi Mateusz Romian z ETV. – Mieliśmy czasami problemy techniczne, ale po tym, co przeżyliśmy w Gąbinie, wiemy, że przeprowadzimy transmisje w każdych warunkach. Tam, w środku lasu, nie było zasięgu sieci komórkowych, ale dzięki oddaniu naszej ekipy udało się w końcu temu problemowi zaradzić – dodał Romian.
SPORT
A to już okładka katowickiego Sportu.
Przewracamy stronę i znajdujemy chyba najbardziej kuriozalny tekst w dzisiejszej prasie, zatytułowany „NIBY NIC A CIESZY”. Na wstępie czytamy: – Progres widoczny gołym okiem. Rywale nie stworzyli sobie choćby jednej klarownej sytuacji do zdobycia bramki. Sęk w tym, że o swoją też mogli być spokojni (…) Po piątkowym koszmarze we Wrocławiu wystarczyło naprawdę niewiele, by stwierdzić, że jest lepiej.
Mamy nadzieję, że to jakiś żart. Zaraz obok mamy zresztą dowcip rysunkowy, po prostu boki zrywać. Leżymy i turlamy się ze śmiechu. W tle bramkarz, na pierwszym planie dwóch reprezentantów i dialog:
– Gdybyśmy mieli jeszcze dziesięciu takich Szczęsnych, wygralibyśmy każdy mecz
– Głupiś jak but. I tak tych dziesięciu musiałoby siedzieć na ławce.
Bez komentarza.
Na kolejnej stronie mamy analizę reprezentacyjnej wybitności Lewandowskiego – wnioski są dość oczywiste. 60 meczów, a niewiele z nich zapamiętamy jako chociaż te przyzwoite. W tematach reprezentacyjnych Sport proponuje dziś minimum kreatywności, więc sugerujemyod razu przejść do kwestii ligowych.
Na przykład do rozmowy z Leszkiem Ojrzyńskim.
Podobno specyficzna muzyka odgrywa w szatni niemałą rolę?
– Pewne rzeczy są sprawdzone. Jedni przyjmują je lepiej, inni gorzej. Jak jest w Podbeskidziu? Należy zapytać zawodników. Na razie jesteśmy na etapie hip-hopu i muzyki instrumentalnej, która daje pozytywnego kopa.
Mówi się, że zimą mógłby wrócić Robert Demjan.
– Absolutnie jestem za. Chciałem go swego czasu w Koronie, ale stwierdzono, że ma trochę za dużo lat i nie chciano ryzykować. Ten chłopak dał Podbeskidziu bardzo wiele. I myślę, że pod Klimczokiem czułby się ponownie świetnie. Chyba jest tego świadomy.
A Ireneusz Jeleń?
– Lubię pracować z ludźmi, którzy mają coś do udowodnienia. Dla Irka byłoby to trzecie podejście, na którym on i klub mogłyby skorzystać. Jeleń to piłkarz nietuzinkowy, który wiele osiągnął (…) To zawodnik, który ma wyjątkowe predyspozycje. I radzę, żeby jeszcze go nie skreślać.
Mamy tez krótką rozmówkę z Aco Vukoviciem, który niebawem rozpocznie pracę w Koronie Kielce. – Będę pomagał w codziennej pracy pierwszemu trenerowi i służył radą zawodnikom. Tak naprawdę te ustalenia zajęły nam tylko chwilę, bo najważniejsza była obustronna chęć współpracy (…) Z drugiej strony, słowa „trener” na razie bym nie nadużywał, muszę się jeszcze wiele nauczyć. O tym czy zasługuję na to, by nazywano mnie trenerem, porozmawiamy za kilka lat – mówi Aleksandar.
SUPER EXPRESS
Rozmowa z Miroslavem Radoviciem, który ma już dość siedzenia w domu i może zagrać przeciwko Pogoni ze specjalnym ochraniaczem na rękę. Wraca do składu po dwóch miesiącach rehabilitacji.
Jak to w końcu było z tą złamaną ręką? Jak ją uszkodziłeś?
– To taka niepiłkarska kontuzja, której nabawiłem się przed domem. Synek, którego niosłem, odchylił się, musiałem go ratować, żeby mi nie wypadł z rąk. Straciłem równowagę i się przewróciłem. Tego dnia Legia grała na wyjeździe z Trabzonsporem, w klubie nikogo nie było. Zadzwoniłem do naszego lekarza, który doradził, by natychmiast zrobić prześwietlenie. Gdy okazało się, że złamałem nadgarstek, usłyszałem, że konieczna jest operacja. Wiedząc, że w ten sposób rehabilitacja znacznie się przedłuży, nie chciałem się zgodzić na zabieg. Miałem rację, bo ręka wygląda coraz lepiej, praktycznie nic mnie już nie boli i nie mogę doczekać się powrotu.
W trakcie rekonwalescencji podpisałeś nowy czteroletni kontrakt z Legią. Czyli spełni się twoje życzenie i w klubie z Łazienkowskiej pozostaniesz do piłkarskiej emerytury?
– Tak to chyba wygląda. Wiadomo, że w piłce wszystko może się zdarzyć, ale ja nigdzie się stąd nie wybieram. Legia to jest mój dom, który bardzo dużo mi dał – i trzeba to szanować.
„SE” twierdzi również, że Lech i Wisła toczą wojenkę o braci Maków z Bełchatowa. Kolejorz najchętniej wziąłby samego Michała, który mógłby być alternatywą dla Bartosza Ślusarskiego, w kontekście Wisły mówi się o pakiecie obu braci. Zresztą, nie wiedzieć czemu, oni ciągle handlowani są w pakiecie.
Na koniec do odbębnienia tekst o kadrze. Zwykły pomeczowy, nie cytujemy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładki Przeglądu tłumaczyć nie trzeba.
Nawałka musi się zdecydować, jaki zespół chce budować. Taki, w którym więcej zawodników jest od przeszkadzania niż rozgrywania, oglądaliśmy w dwóch ostatnich meczów. W meczu z Irlandią aż raziło po oczach, że Polacy jak już atakowali, to natykali się na dwa razy więcej przeciwników. Część z tych, którzy mogliby atakować, dla świętego spokoju wolało nie wychodzić z koła na środku boiska (…) Nawałka prosi o czas i cierpliwość, bo efekty mają przyjść wiosną. Na razie trudno o jakieś pozytywy. Nie objawił się żaden zawodnik, o którym moglibyśmy powiedzieć, że był niesłusznie pomijany przez poprzednika. Piłkarze z polskiej ligi potrzebują czasu, żeby wskoczyć na międzynarodowy poziom. Nawałka przy nich zostanie lub wróci do tego, co było. Ł»adne z rozwiązań nie gwarantuje, że będziemy oglądali inny zespół.
Jacek Ziober po meczu chwali… Michała Pazdana. – Pozytywem był występ Pazdana. Taki zabijaka w kadrze jest potrzebny. Twardy, nieustępliwy, na pewno na plus. Dobrą zmianę dał Jodłowiec i jemu też należą się pochwały. Z zagranicznych zawodników podobał mi się Celeban. Ogólnie gra w defensywie nie była najgorsza, ale to pewnie nie tylko zasługa naszych piłkarzy, a w dużej mierze przeciwnika. Radosław Gilewicz z kolei mówi coś o małych krokach: Budujmy wszystko krok po kroku od tyłu i cieszmy się, że przynajmniej z tyłu nie wyglądało to źle. Mnie podobała się gra Kowalczyka. Jest szybki, zwinny. To ciekawy zawodnik w obronie i kadra może mieć z niego pożytek. Z Irlandią zaprezentował się bardzo solidnie.
W dzisiejszym PS także większy tekst o zagadce Lewandowskiego. Po raz 32423423 cały kraj zastanawia się, dlaczego „Lewy” nie strzela w kadrze, a w Borussii owszem.
– Trenerzy, z którymi rozmawialiśmy podają różne przyczyny takiej sytuacji. Jedno z ciekawszych wyjaśnień jest takie, że Lewandowski w Borussii gra bardzo dużo w obrębie pola karnego, przodem do bramki, strzela z małej odległości, często z 5, 6 metrów. Tymczasem w kadrze cały czas się cofa albo nawet idzie do linii. Generalnie gra zupełnie inaczej, wymaga się od niego żeby był zarówno „dziewiątką” jak i „dziesiątką” i jeszcze krążył między skrzydłowymi jak to robi Messi w Barcelonie. Przez to nie może skoncentrować się na tym, co robi w drużynie Juergena Kloppa. Tam oczywiście też bierze udział w rozegraniu, często odgrywa piłki na skrzydła, ale zakres tych obowiązków jest nieporównywalnie mniejszy.
Z tematów ligowych jedna ciekawostka – PZPN zastanawia się, czy zezwalać trenerom na pracę w jednej rundzie w dwóch klubach. Andrzej Strejlau jest temu przeciwny. Stefan Majewski twierdzi, że byłoby to utrudnianie wykonywania zawodu. Majewskiemu w pierwszej kolejności zależy na tym, by klub nie mógł zatrudniać dwóch trenerów równocześnie. Dlatego obecne przepisy stanowią jasno: klub może zatrudnić nowego szkoleniowca tylko wtedy, jeżeli ureguluje wszystkie należności wobec poprzednika.
Który człowiek będzie królował w środowej prasie zagranicznej, nie trudno było zgadnąć. Jedyne, nad czym można się było zastanawiać, to kto przygotuje najlepszą okładkę, kto najmocniej błyśnie kreatywnością? Portugalska „A Bola” pisze bez owijania w bawełnę: „najlepszy piłkarz świata kompletuje hat-tricka”. – Nikomu nic nie muszę udowadniać. Jestem sobą, po prostu – mówi CR7.
Czy jest ktoś lepszy niż Cristiano? – pyta otwarcie hiszpański „As”. Pyta retorycznie, nie pozostawiając nawet miejsca na odpowiedź. I tutaj ciekawostka: to jego gole numer 64, 65 i 66. W tym roku.
Increible triplete de CR7 – tłumaczenie wydaje się zbędne. „Marca” pisze o wieczorze życia Cristiano Ronaldo, a my byśmy się nie zdziwili, gdyby on sam potraktował go jak każdy inny. Dziś już jest nowy dzień, pora na nowe wyzwania, kolejne podniesienie poprzeczki. Ponadto, kolejny z graczy Realu, tym razem Karem Benzema prowadzi Francuzów do epickiej wiktorii.
Hiszpański „Sport” spycha Cristiano i spółkę na boczny tor. Tematem numer jeden – własna kadra narodowa. Kadra, która przegrała z RPA i straciła Victora Valdesa.
Bardzo sympatycznie wypada też „O Jogo”, ale rozumiemy, że wczorajsza i dzisiejsza praca dziennikarza sportowego obchodziła swoje święto w Portugalii właśnie, no i we Francji. Blatter mówi o fantastycznym występie CR7, mówią też wszyscy pozostali. – Świat u stóp Ronaldo – pisze gazeta.
No i na deser prasa francuska. „L’Equipe” pisze o wielkim szacunku dla piłkarzy, nie kryjąc dużego zdziwienia. Takiego przebiegu spraw tamtejsze, i nie tylko, media się nie spodziewały. W końcu można pokazać szalejącego z radości Benzemę, szalejących też jego kolegów – a nie zdjęcia, jak jeden pociesza drugiego. – Historia szalonej nocy – pisze „L’Equipe”, cytując kolejnych piłkarzy. Jednym brak słów, drudzy zapamiętają to do końca życia. – To jest właśnie zwycięstwo – zachwyca się selekcjoner Deschamps.
Fot. tytułowe: FotoPyK
















