Thrillery w Zabrzu i w Gliwicach, imponujący finisz w Poznaniu, sensacja w Bielsku-Białej… wydawało się, że emocjami szesnastej kolejki żyć będziemy przez kolejne dwa tygodnie, a tu „w nastrojonej lutni nagle struna pęka”, „psssss…” – powietrze zaczęło uchodzić, ciśnienie opadało, szczęki kibiców również, kolejne mecze ładunek dramatyzmu miały na poziomie naleśników ze szpinakiem. Niekorzystny biomet, egzystencjalne lęki jesienne czy wstrząs psychoanafilacośtam związany z powołaniem do reprezentacji narodowej Krzysztof Mączyńskiego? Tak czy owak, mamy paręnaście dni przerwy, odchodzimy od biurka, podnosimy żaluzje, zerkamy na świat za oknem… Zerkamy jeszcze raz… opuszczamy żaluzje i wracamy do biurka.
Jagiellonia Białystok – Zawisza Bydgoszcz 1:1
Biegali, walczyli, strzelali, często nawet celnie, niezłe tempo, parę bolesnych fauli, parę bramek, w tym jedna ze spalonego… Publiczność niezaangażowana emocjonalnie mogła być zadowolona, ale kibice i trenerzy obu drużyn byli trochę rozczarowani. „Remis jest sprawiedliwy” – mówili, ale każdy i tak myślał swoje: „Byliśmy lepsi, zabrakło nam szczęścia, tylko jakoś głupio używać tego tłumaczenia po tym, co ostatnio wygadywała Legia”. Graczem meczu wybrano Luisa Carlosa, ale część kibiców z Bydgoszczy była zdania, że bardziej zasłużył Jan Gewor, godny następca Jerzego Gondola znad Wisły.
Górnik Zabrze – Wisła Kraków 3:2
– Kiedyś to moje zespoły wygrywały takie mecze – westchnął Franciszek Smuda.
„Dziś sam jestem dziadkiem…”
Górnik godnie pożegnał cały swój sztab trenerski i pozostaje się tylko modlić, żeby Ryszard Wieczorek nie spartolił tego, co mu zostawiają Adam Nawałka i Bogdan Zając. A zostawiają mu zespół, który po raz kolejny potrafił się podnieść z kolan, potrafił wygrać absolutnie przegrany mecz i doprowadzić publiczność do stanu wrzenia, w którym nieważne czy się macha czapką, szalikiem, krzesełkiem, kiełbasą stadionową z musztardą, sztuczną nogą sąsiada czy wnuczkiem pana Alojza spod czwórki – się macha, się wydziera i się żałuje, że sędzia nie przedłużył meczu o trzydzieści siedem minut. Albo o dwa dni.
Piast Gliwice – Cracovia 1:1
Cracovia czasem przypomina smutnego czwartoklasistę, stojącego przy tablic ze łzami w oczach i chlipiącego: „Ale ja się uczyłem…” albo Dawida Ozdobę, tłumaczącego że przecież przeciwnik ani razu go nie trafił.
– Ale myśmy grali… Mieliśmy piłkę przez chu-chu i jeszcze trochę…
Grali. Mieli. „Pasy” pobiły kolejny rekord efektownego, ale bezproduktywnego klepania piłki i niewiele brakowało, żeby wyjechały z Gliwic bez punktów. Z Gliwic! Idealny mecz dla kibiców nieszalikowych, mogących swobodnie i bez ambicjonalnego drżenia o punkty jarać się okazjami, sytuacjami, kontrowersjami i napięciem do ostatnich sekund. 1:1 w Bydgoszczy i 1:1 w Gliwicach – niby to samo, ale jednak nie tak samo.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Lechia Gdańsk 3:1
– Stadion jest, boiska są, lotnisko jest, drugie lotnisko jest… – wyliczali nerwowo gdańszczanie
– A wyników ciągle nie ma.
– Przepraszam, ale tu jest błąd w rozumowaniu – wtrącił się logik – Z wynikami jest jak z pogodą, która jest zawsze, tylko raz dobra, a raz zła. 1:3 to też jednak wynik, nawet jeśli zły.
– Zły? – wściekła się cala Ł»abianka i pół Zaspy – Zły wynik to 1:2 ze Śląskiem, zły wynik to 2:2 z Koroną, ale 1:3 z Podbeskidziem to nie jest wynik zły, to jest wynik niemokurdeżliwie tragiczny!
Trener Ojrzyński znowu robi coś z niczego. Trener Probierz znowu… hmm… No, coś chyba robi? Z nierobienie by mu nie płacili, prawda?
Lech Poznań – Ruch Chorzów 4:2
Określenie „strzelić z ucha” miało do tej pory dość określone konotacje, ale po bramce zdobytej przez Teodorczyka może się to trochę zmienić. Całe spotkanie było mocno anatomiczne: ucho Teodorczyka strzeliło gola, Wołąkiewicz złamał szczękę, trener Rumak miał nosa do zmian, Łukasz Surma rozciął wargę, trener Kocian łamał sobie głowę nad brakiem formy Jankowskiego, kibice z Chorzowa załamywali ręce, a Piotr Stawarczyk grał jak dupa wołowa noga.
– Nie przesadzaj, nie było tak źle.
A czy ja mówię, że źle? Było świetnie, było prawie tak dobrze jak w meczu Górnik-Wisła i bardzo proszę o trzy takie mecze w każdej kolejce. Oraz trzy takie jak w Zabrzu. Dobra, nie przesadzajmy, bo serce nie wytrzyma – dwa takie i trzy takie jak w Zabrzu.
Śląsk Wrocław – Korona Kielce 1:1
W Poznaniu uczcili zwycięstwo świętomarcińskimi rogalami, a we Wrocławiu remis padł po świętomarciniakowych rzutach karnych. Oczywiście, dwóch, bo kiedy pan sędzia wpadnie w trans… Tym razem w trans wpadli jednak piłkarze – oba karne były z gatunku głupawych i do ewidentnego odgwizdania w myśl przepisów. Zresztą, jak się potem okazało – gdyby nie owe karne i kartka dla Kokoszki, emocji mogło być jeszcze mniej i rozmawialibyśmy tylko o kolejnych zmarnowanych okazjach Daniela Gołębiewskiego.
Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:1
Sandecja strzeliła Widzewowi dwie bramki, Legia potrafiła wcisnąć tylko jedną.
– Ale wcisnęła i wciąż jest liderem Ekstraklasy, prawda? – zapytał zimno znajomy kibic Legii.
Nie da się ukryć. Piłkarze mogą pękać z dumy i opowiadać wnukom, że wymęczyli jednobramkową wygraną nad Widzewem powiązanym sznurkiem i poklejonym taśmą. Wieść o tej niesamowitej wiktorii przetrwa wieki i zmrozi krew w żyłach piłkarzy Lazio, a w klubowym muzeum zawiśnie relacja Michała Kucharczyka, o tym, jak stawiał czoła przeważającym siłom samego Jakuba Bartkowskiego.
– A coś pozytywnego o meczu umiesz napisać?
Widzew był ambitny, Okachi uparty, Melunović sprytnie próbował wyrównać, a mecz się skończył. To ostatnie podobało mi się najbardziej.
Pogoń Szczecin – Zagłębie Lubin 1:1
W imieniu szerokich mas, rzesz oraz bezimiennych budowniczych metra chciałem złożyć piłkarzom obu zespołów serdeczne podziękowania oraz wyrazy. Dzięki wysiłkom Pogoni mecz dało się obejrzeć od początku do końca, a dzięki grze Zagłębia przerwa „na reprezentację” nie będzie bolesnym okresem wyczekiwania, przesyconym dojmującą tęsknotą za rozgrywkami ligowymi, ale chwilą oddechu, relaksu, siatkówki i innych niedostępnych w normalne weekendy rozrywek. Mecz, który można zapakować do gabloty i pokazywać na jarmarkach jako kwintesencję naszej kochanej Ekstraklasy. Nie, nie napisałem „reklamę”, napisałem „kwintesencję”.
Bramka kolejki
Sprytnie trafił Kuświk, efektownie Jagiełło (w takich warunkach bawić się w przyjmowanie udem i półwoleje…), imponująco zamknął kolejkę Aleksander Kwiek, ale wyróżnienie otrzymuje Tomasz Podgórski.
– Kwiek strzelił ładniej, miał trudniej i w ogóle!
Ale chwalenie Kwieka może spowodować, iż znowu zniknie na pół roku, a poza tym strzał Podgórskiego nie był przypadkowym fuksem, to było idealne połączenie techniki i wkurwu irytacji na szarzyznę parę ostatnich tygodni.
Kiks kolejki
Kandydatów znowu było od groma i trochę: a to Damian Zbozień pokazał „jak się u nas zachowuje pan kelner przy pracy” i wyłożył piłkę Nowakowi, a to Mateusz Ł»ytko w doliczonym czasie zafundował kibicom herc-und-bauch-klekot, a to Grzegorz Kuświk mógł wygrać mecz, ale nie trafił w piłkę… Pewniakiem do tytułu w XVI kolejce był Pavels Steinbors, ale potem na boisko wyszedł Piotr Stawarczyk i dylematy zafrasowały się głęboko. Ostatecznie wygrał Steinbors, bo to jednak rubryczka „kiks”, a nie „sierota kolejki”.
Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Wajda (JB-ZB) gwizdał tak, że chciało się zapytać, kim jest i co zrobił z prawdziwym arbitrem z Ł»ywca – spokojnie, łagodnie, zaledwie dwie żółte kartki…. Minus jedna dioptria za drobiazgi.
Pan sędzia Radkiewicz (GZ-WK) – słabo z tendencją do „cienko”. Puszczony spalony przy golu Nakoulmy, niepotrzebne kartki, wolne w dziwne strony… Nic dziwnego, że Sobolewski wyżył się werbalnie na arbitrze. Dziwne, że arbiter nie wyżył się kartkowo na Sobolewskim. Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Jakubik (PG-C) za brak co najmniej dwóch żółtych kartek dla graczy Cracovii (celowe zgranie ręką, wjazd na wysokości kolan) i jednej dla Łukasza Hanzela – minus cztery dioptrie, a za brak karnego na Nowaku – pretensje do Nowaka, że zapomniał o faulu i wywrócił się dopiero po paru krokach.
Pan sędzia Raczkowski (PBB-LG) ociekał deszczem i profesjonalizmem, ale Oualembo powinien jednak dostać żółtą kartę za „odwet” w kostkę. Minus dwie dioptrie za to (i parę drobiazgów).
Pan sędzia Musiał (LP-RCh) jak zwykle pozwalał grać i jak zwykle pozwalał trochę za bardzo, bo Wołąkiewicz, Kuświk i Ceesay powinni dostać żółte kartki, a mur wg przepisów ustawia się na 9,15 m, a nie 7,7-0 m czy 8, 03. O zapasach w wykonaniu Stawarczyka i ewentualnym karnym truć nie będę, bo pewnie zrobił to obserwator z ramienia PZPN. Minus sześć dioptrii.
Pan sędzia Marciniak (ŚW-KK) wszystkie poważniejsze decyzje podejmował prawidłowo (tak, IMHO przy ręce Gavisha także), a minus dwie dioptrie dostaje za niekonsekwencje przy gwizdaniu fauli, w których udział miał Michał Janota.
Pan sędzia Frankowski w pierwszej połowie łagodny był jak baranek i rozkojarzony jak motylek, a w drugiej połowie wszędzie zaczął dostrzegać faule, wykroczenia, naruszenia, przestępstwa skarbowe i zbrodnie wojenne. Minus cztery dioptrie.
Pan sędzia Jarzębak jak zwykle miał problem z liniami i strzelił sobie w stopę – jeśli uznał, że ręka była celowa, to karny powinien być jak drut, a jeśli nastrzelona, to jaki, kurde-blaszka, wolny? Minus pięć dioptrii oraz minus trzy za pozostałe grzechy – razem minus osiem dioptrii, co jak na sędziego Jarzębaka jest wynikiem więcej niż przyzwoitym.
Cytat kolejki
Jakub Zborowski: „Kilku zawodników pana drużyny ma zarost. Rozumiem, że zagrają z prawdziwymi jajami?”
Teza raczej z brodą.
Kazimierz Węgrzyn: „Wyglądało tak, jakby trener Brosz jeździł autokarem po Gliwicach i zbierał chętnych do zagrania w tym meczu”
Panie Genowefa uniknęła występu na środku obrony tylko dzięki okazaniu ważnego biletu miesięcznego.
Wojciech Jagoda: „Złamana strzała trafiła w głowę Danielewicza”
Za kucyka! Za kucyka! Za kucyka!
Wojciech Jagoda: „Goulon użył swoich 192 centymetrów. Arbiter nie zrozumiał jego zachowania”
A tyle mówią, żeby przed użyciem zapoznać się z ulotkąâ€¦
Rafał Grodzicki: Nas było trzech, on był jeden… Poodbijał się od nas i upadł”
I tak, proszę Wysokiego Sądu, sześć razy. A potem jeszcze kolegę uderzył brzuchem w kolano!
Krzysztof Marciniak: „Kokoszka trochę zapłacił za swoją nieodpowiedzialność”
Jeśli czerwona kartka i rzut karny to „trochę”… to „drogo” zaczyna się pewnie do „Piły II”, a o „słono” lepiej w ogóle nie pytać.
KS Orzeł
Krzysztof Pilarz (Cracovia) – Seweryn Gancarczyk (Górnik Zabrze), Bartłomiej Konieczny (Podbeskidzie Bielsko-Biała), Marek Sokołowski (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – Gergo Lovrencsics (Lech Poznań) Prejuce Nakoulma (Górnik Zabrze), Radosław Sobolewski (Górnik Zabrze), Kaspar Hamalainen (Lech Poznań), Jakub Smektała (Ruch Chorzów) – Mateusz Zachara (Górnik Zabrze), Grzegorz Kuświk (Ruch Chorzów)
LZS Łoś
Pavels Steinbors (Górnik Zabrze) – Antoni Łukasiewcz (Górnik Zabrze), Sebastian Madera (Lechia Gdańsk), Piotr Stawarczyk (Ruch Chorzów), Adam Kokoszka (Śląsk Wrocław) – Przemysław Frankowski (Lecha Gdańsk), Patryk Tuszyński (Lechia Gdańsk), Sebastian Steblecki (Cracovia) – Rabiola (Piast Gliwice), Piotr Grzelczak (Lechia Gdańsk), Rafał Boguski (Wisła Kraków)


