Przedostatnia kolejka pierwszej ligi wyłoniła od razu dwóch spadkowiczów. O tym dużo bardziej oczywistym, czyli Ruchu Chorzów pisaliśmy już wczoraj W TYM MIEJSCU. Dziś na warsztat weźmiemy Olimpię Grudziądz, która przed sezonem stawiana była w dość licznym gronie zespołów z szansami na awans do Ekstraklasy. W końcu poprzednie rozgrywki kończyła w czubie tabeli, a do pozycji gwarantującej przeskok piętro wyżej zabrakło jej tylko dwóch punktów. Plany i ambicje w Grudziądzu bez wątpienia były bardzo poważne. Dlaczego zatem wszystko się zepsuło?
Powyższe pytanie w pierwszej kolejności powinno skierować się do ludzi rządzących klubem z Grudziądza. W zeszłym sezonie udało im się stworzyć naprawdę sprawnie działający kolektyw, dla którego marzenia o awansie nie były wyłącznie słodką naiwnością. Olimpia dobrze funkcjonowała i dobrze grała, co przełożyło się na wysokie miejsce w tabeli pierwszej ligi. Szósta lokata nie była wprawdzie najlepsza w historii klubu – sezon 14/15 Olimpia skończyła na czwartej – ale nigdy wcześniej nie była tak blisko Ekstraklasy, jak przed rokiem. Nigdy nie strzeliła też więcej goli i nie miała na kocie większej liczby punktów czy pojedynczych zwycięstw. Wszystko wskazywało więc na to, że po kilkuletniej egzystencji na poziomie pierwszej ligi, Olimpia może już wkrótce przebić się do elity.
W tym miejscu na wierzch wychodzą jednak grzechy działaczy, którzy w kilka miesięcy rozmontowali jedną z najlepszych pierwszoligowych ekip. O ile w poprzednich rozgrywkach Olimpia była dobrze zestawionym zespołem z odpowiednim balansem między formacjami, to w tym sporo rzeczy zrobiono w Grudziądzu na opak. Przede wszystkim, klub nie zadbał o sprowadzenie bramkostrzelnego napastnika, choć latem i zimą pozyskano łącznie pięciu zawodników mogących występować na szpicy. O tym, że każdy z nich okazał się gigantycznym nieporozumieniem, najlepiej świadczą statystyki:
Wołodymyr Kowal – 22 mecze, 3 gole
Ante Vukusić – 9 meczów, 0 goli
Eusebio Bancessi – 21 meczów, 2 gole
Filip Jazvić – 9 meczów, 3 gole
Matej Podlogar – 11 meczów, 2 gole
Cały zestaw (podobno) napastników ma więc na koncie mniej bramek niż sezon wcześniej strzelił Karol Angielski, który żegnał się z Olimpią jako autor 14 goli i 5 asyst. Jeśli dodamy do tego, że piłkarz Piasta Gliwicie miał do pomocy Wesllema (4 gole) i Jakuba Łukowskiego (5 goli), to między obiema formacjami ofensywnymi powstanie wyrwa nie do zasypania. I to nawet wtedy, gdy napastnikom z obecnej kadry na pomoc ruszy Damian Michalik, najlepszy strzelec Olimpii w tym sezonie, który do tej pory na listę strzelców wpisał się… cztery razy.
Zespół z Grudziądza dysponuje w tym sezonie zecydowanie najgorszym atakiem w pierwszej lidze, co w dużej mierze tłumaczy, dlaczego właśnie z tej ligi spadł. Co więcej, nie tyczy się wyłącznie najwyżej ustawionej formacji, ale też drugiej linii, w której aż roi się od kompletnie bezproduktywnych pomocników. Teoretycznie za kreowanie akcji może odpowiadać aż pięciu zawodników, ale statystyki pokazują, że ta teoria w żaden sposób się nie broni. W porównaniu do poprzedniego sezonu status quo udało się zachować tylko w obronie, co jednak ma niewielkie znaczenie, jeśli z przodu panuje totalna posucha. Z tym poważnym problemem nie poradził sobie ani Jacek Paszulewicz, który stracił pracę po rundzie jesiennej, ani Dariusz Kubicki, który nie poradził sobie z misją ratowania pierwszoligowego bytu. Co prawda, wiosną Olimpia była trochę skuteczniejsza, ale ogólnie zmiana trenera nie przyniosła żadnych korzyści. Tak zespół z Grudziądza prezentował się pod wodzą Paszulewicza:
A tak, gdy za ster trzymał Kubicki:
Między pracą obu szkoleniowców bez wątpienia można znaleźć wiele punktów stycznych. Paszulewicz po świetnym poprzednim sezonie, w którymś momencie po prostu się pogubił i przestał sobie radzić. Kubicki z kolei nawet nie zaczął sobie radzić, co doskonale widać na podstawie powyższej tabeli. Oczywiście mamy na uwadze, że obaj dysponowali najwyżej średnią i wyjątkowo nieskuteczną kadrą, ale to nie może być wytłumaczeniem wszystkich niepowiedzeń. Tym bardziej że Kubicki w rozmowie z Weszło zapewniał, że wie, gdzie tkwi problem i ma sposób na naprawę sytuacji:
Problem Olimpii udało się już zidentyfikować?
Jestem szkoleniowcem, który nie patrzy w przeszłość. Nie interesuje mnie, co było źle w rundzie jesiennej. Każdy zawodnik ma czystą kartę. Oczywiście mam świadomość, że drużyna strzelała mało bramek, dlatego staramy się to poprawić. Zresztą sam pan widział, że dzisiaj na treningu nad tym pracowaliśmy.
Zakontraktowaliście również Mateja Podlogara. Widzi go trener jako napastnika czy pomocnika?
Wszystkie transfery, do których doszło, nastąpiły za moją aprobatą. Dzisiaj akurat nie trenował, bo skręcił kostkę, ale ma swoją jakość. Może spełniać dwie funkcje na boisku, ale bardziej widzę go jako napastnika. Nie mam wątpliwości, że będzie walczył o pierwszy skład z Kowalem.
Jak skończyły się eksperymenty Kubickiego, przekonaliśmy się w ostatni weekend. Nie chcemy zwalać na niego całej odpowiedzialności, tym bardziej że – jak już wspomnieliśmy – to nie on odpowiadał za kształt drużyny. Inna sprawa, że wyniki, które robił w Grudziądzu, raczej na pewno oznaczają, że już wkrótce pożegna się z pracą. Co będzie dalej z Olimpią? Celem na najbliższy sezon, jak zakładamy, będzie powrót na zaplecze ekstraklasy, ale żeby to osiągnąć trzeba gruntownie przeanalizować kończące się rozgrywki. I tym razem pójść nie w ilość, a jakość, bo to jedyna droga, która prowadzi do sukcesu.
Fot. 400mm.pl