Kartofliska na szlaku, czyli co słychać… w Serbii (5)

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2013, 14:24 • 6 min czytania

W pierwszy weekend listopada miała miejsce bardzo poważna kartofliskowa ekspedycja do Belgradu, tak więc niniejszy wpis będzie traktował o futbolu serbskim. Nuda? A gdzie tam! Wpis wprawdzie może okazać się nudny, ale na pewno nie serbska piłka. Ostatnio na meczu ichniejszej pierwszej ligi w Suboticy na boisko wbiegł bezpański pies czworonożny, a na piątym poziomie rozgrywkowym grano niebieską piłką bo tylko taka była pod ręką. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że obrałem nienajgorszy kierunek – pisze Radosław Rzeźnikiewicz z Kartofliska.pl w swoim co tygodniowym podsumowaniu.
1. Nie udało mi się zobaczyć pojedynków na wszystkich poziomach belgradzkiej piłki (jest ich 8). W dwa dni to można obskoczyć jedynie 5 lig (7 meczów). Ja mógłbym co prawda postarać się być na tzw. „chodzie” znacznie dłużej, ale okazało się, że serbskim zawodnikom nie w głowie spotkania w środku nocy (przynajmniej nie te piłkarskie).

Kartofliska na szlaku, czyli co słychać… w Serbii (5)
Reklama

2. Nowoczesna piłka póki co do mnie specjalnie nie trafia, ale jak najbardziej jestem za nowoczesną geografią. Do Belgradu leciałem z przesiadką w… Eindhoven. Przy powrocie całkowicie „po drodze” było zahaczenie o Brukselę. Tak wychodziło po prostu najtaniej. Pododno do Belgradu nienajgorzej lata się również przez Szwecję. Chciałbym kiedyś spróbować z przesiadką na innym kontynencie.

Tegoroczne lotnicze harce to i tak nic w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wprawdzie udało mi się załapać na promocyjną cenę bezpośredniego lotu do Belgradu, ale po przybyciu na lotnisko okazało się, że… lot był odwołany miesiąc wcześniej. Podobno wysyłali w tej kwestii maile. Pewnie w tytule nie było nic o przedłużaniu penisa więc nie otwierałem. Na szczęście Belgrad jest niedaleko Warszawy i na miejsce wraz z kumplem dotarliśmy z jedynie 14 godzinnym opóźnieniem. Nie wiem czemu do dziś znajomi robią sobie z tego powodu podśmiechujki.

Reklama

3. Zaczynamy od kartoflisk w wersji XXL czyli najwyższej klasy rozgrywkowej. Derby Belgradu. Crvena Zvezda – Partizan. Jest to dość istotne spotkanie. Oczywiście jeśli chodzi o układ w tabeli. Ł»yje tym cała Europa. O akredytacje na ten mecz poprosiło ponad 50 groundhopperów z Niemiec (po ch.j im akredytacja?), a jeszcze na godzinę przed spotkaniem w przystadionowych knajpach można było spotkać odpierdzielone niewiasty poprawiające swój makijaż i malujące paznokcie. Tak, to musiało być ważne wydarzenie.

4. Mecz oglądałem w towarzystwie znajomego z Izraela. Jego pobyt w Belgradzie to prezent urodzinowy od narzeczonej. „Masz tu bilety lotnicze i poleć sobie zobaczyć dobrą piłkę”. Drogie Panie jeśli nie wiecie co kupić swojemu mężczyżnie (nawet bez okazji) polecam uczynić to samo.

Jako, że znajomy jest dziennikarzem to przy okazji postanowił napisać tekst. „Craziness in Belgrade Derby”. Taki miał być tytuł. Nie wiem skąd taki pomysł, ale co mu się będe wpierdzielał. A tego to już w ogóle nie rozumiem. W meczu padła tylko jedna bramka, a ten zawodolony mówi mi, że samych notatek zrobił na 10 stron.

5. Na stadionie był również pewien 5 latek. 145 derby Belgradu to był jego pierwszy mecz w życiu. Na zmartwionego raczej nie wyglądał.

Nie ma co. Po takim meczu chłopak ma pewnie nie lada zagwostkę. Czy w przyszłości zostać fanatykiem, czy tak jak większość chłopców w jego wieku będzie marzył o byciu strażakiem.

A Państwo którą z opcji wybraliby po obejrzeniu tego skrótu?

6. Podobało mi się sprawne wpuszczanie kibiców na bramkach. Kontrola sprawna i szybka. Choć z drugiej strony myślę, że jakbym tylko chciał przemycić na stadion akwarium albo pianino to raczej byłoby to wykonalne.

7. Bilet na Wieczne Derby kupiłem przez internet. Był to dla mnie spory szok. W Serbii kluby niechętnie korzystaja z tej opcji. Niechętne w ogóle korzystają z sieci, aczkolwiek podobno od niedawna każdy zespół z pierwszej ligi ma już swoją stronę. Zbliża się więc dobry czas dla serbskich napinaczy internetowych.

8. W Serbii gazety sportowe wychodzą również w niedziele! Nie trzeba więc czekać do poniedziałku aby dowiedzieć się, że kibice to narkomani i dzicz.

9. Kończąc temat derbów. W Belgradzie znajduje się kino porno (gdzie puszczają tylko filmy z tego niszowego gatunku). Kino to nazywa się Partizan.

10. „Wszyscy na dach”. Tak reklamowane są mecze Vozdovac. Stadion położony jest bowiem na dachu centrum handlowego. Idealna propozycja dla kibiców lubiących przy okazji meczu załapać się na promocje.

Nieco mniej przekonana do obiektu jest serbska Policja, która nie widzi większego sensu w gonieniu kibiców po Zarach, H&M-ach czy Carrefourach. Na obiekcie nie mogą więc być rozgrywane mecze podwyższonego ryzyka. A że takich jest większość to Vozdovac swoje mecze rozgrywa głównie na stadionie Obilica. Mecz na dachu jest więc prawdziwym świętem.

11. Nie wiem co wciągała osoba tworząca projekt stadionu, ale ten kto ten projekt zatwierdział to już musi być prawdziwy Hardkorowy Koksu. Może ja jestem ślepy, ale mam wrażenie, że są miejsca na stadionie, z których widoczność pozostawia wiele do życzenia.

Nikt nie pomyślał o chłopcach do podawania piłek. Nieciekawie muszą mieć jak piłka wyleci poza stadion. Podczas niedzielnego meczu na szczęście nie spadła ani razu, ale było blisko.

12. Vozdovac to „Czerwone Smoki”.

Ich polski odpowiednik Czerwone Smoki Brwinów przegrał wszystkie 9 meczów w tym sezonie i dobił właśnie do 100 straconych bramek. Niezła okazja do picia, ale również i do zmiany szkoleniowca. Czerwone Smoki poszukują trenera! Chętni niech zgłaszają się chociażby w komentarzach pod tym tekstem. Zawodnicy czytają!

13. Czas na kurtuazyjną wizytę na serbskiej 2 lidze. Zespoł nazywa się Sindelic i jego największa zaletą jest to, że na stadionie można napić się piwa.

Na trybunach nie ma zainstalowanych siedzisk. Pewnie ze względu bezpieczeństwa, ale żeby nie złapać wilka warto wziąć ze sobą chociażby taboret.

Nie wiem czy o takiej kasie myślał Janusz Wójcik wypowiadając swoje słynne „Kasa Misiu Kasa”, ale ja byłem pod wrażeniem.

14. Robi się coraz poważniej. Liga trzecia. Zeleznik Beograd. Stadion Zeleznika określany jest jako „Mały Poljud” czyli miniaturka stadionu Hajduka Split. Swoją drogą ciekawe dlaczego. To miejsce to jedna z 7 proponowanych lokalizacji pod nowy serbski Stadion Narodowy.

Mecz Zeleznika z Lokomotivą (derby!!!) można opisać krótko. Na boisko i na trybunach kupa.

15. Hasło stadion to mój drugi dom nie ma racji bytu na obiekcie Balkana Mirejevo. W tym wypadku stadion jest jednocześnie pierwszym domem.

Pewnie się nie znam, ale obiekt Balkana Mirejevo jest dla mnie po prostu REWELACYJNY.

Całkiem nieźle widać przebieg gry spoza stadionu o czym dowodzi nagrana przeze mnie przepiękna bramka.

16. Jak ktoś ma problem z dochodzeniem to nie polecam stadionu czwartoligowego Zeleznicara. Niby jest prawie w samym centrum, ale aby dojść trzeba znać tajne przejścia. Z dochodzeniem mieli problemy np. piłkarze gości (FK Kovačevac). Na stadion trafiło ich zaledwie 10-ciu.

Ważne, że redaktorzy gazet doszli. Dzięki nim nie dość, że w gazecie można było przeczytać krótką relację z meczu, to sprawozdanie okraszono również notami poszczególnych zawodników (IV liga!!!).

17. Jak ktoś lubi wchodzić na mecze przez płot to wizyta na obiekcie piątoligowego Zmaj 1953 powinna być prawdziwym wyzwaniem!

W 5 lidze serbskiej padają bramki, które nie zaniżyłbyy poziomu nawet silnej 5 ligi polskiej.

18. Belgrad to miasto biznesu. Moja krotka relacja z „Belgrade Business Weekend” czyli filmowe podsumowanie kartofliskowego wyjazdu.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
1
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama