Gol w wersji włoskiej. Przez koleżeńską gierkę do hat-tricka w Serie A

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2013, 10:21 • 3 min czytania

Historia trochę jak z bajki. Możliwie najbliższa realizmowi wersja pierwszej (najlepszej) odsłony filmu Gol. Gdyby nie przypływ szczęścia i fartowny splot okoliczności, Domenico Berardi byłby teraz co najwyżej gwiazdą obskurnych klepisk południa Włoch. Tymczasem w ostatniej kolejce Serie A ustrzelił hat tricka, eksperci porównują go z Alessandro Del Piero, a media już wysyłają powołanie na przyszłoroczny mundial.
Romantyczna opowieść ma swój początek w okolicach Cosenzy, gdzie urodził się i wychował Domenico Berardi. Od małego marzył, by zostać wielkim piłkarzem. Rodzice oczywiście chcieli mu w tym pomóc. Posłali go do małej szkółki, gdzie trenował przez kilka lat, jednak w pewnym momencie uświadomiono mu, że to nie to. Ł»e o pięknej karierze może zapomnieć i w ogóle lepiej, gdyby wziął się za naukę. Ktoś go skreślił, nieprawdopodobnie się myląc.

Gol w wersji włoskiej. Przez koleżeńską gierkę do hat-tricka w Serie A
Reklama

Dziś jest zawodnikiem włoskiego beniaminka z Sassuolo. Uwagę większych klubów przykuł już w ubiegłym sezonie, wykręcając imponujące statystyki na zapleczu. Wysłanników do Modeny, gdzie Neroverdi rozgrywają swoje mecze, wysłał nawet sam Sir Alex Ferguson. United już mięli go w garści, ale szybszy, ku uldze całego włoskiego narodu, okazał się Juventus. Alergia na brytyjskich podbieraczy młodych talentów jest oczywista. Wcześniej tą drogą poszli choćby Federico Macheda, Vito Mannone czy Fabio Borini.

W Starej Damie, przy Fernando Llorente, Carlosie Tevezie czy Mirko Vuciniciu, konkurencję miałby jednak miażdżącą. Wszystkie strony doszły więc do wniosku, że roczne wypożyczenie do Sassuolo będzie posunięciem idealnym. Bieżący sezon zaczynał na trybunach, a to z powodu dyskwalifikacji, na którą zapracował jeszcze w Serie B. Odkąd ponownie wszedł w skład ofensywnego trójzębu, klub z północy zdobył dziewięć punktów w siedmiu meczach. Wynik, jak na najsłabszy jakościowo zespół w lidze, bardzo przyzwoity. On sam zdobył pięć bramek i zaliczył trzy asysty. W tym hat tricka w ostatnim meczu z Sampdorią. Wszystko zawdzięcza szczęściu. Niezobowiązującej, koleżeńskiej gierce, która zaprowadziła go pod wrota wielkiej piłki. Ale po kolei.

Reklama

Trzy lata temu, kiedy jego marzenia o byciu piłkarzem ostatecznie dogasały, Domenico postanowił odwiedzić brata. Ten studiował pielęgniarstwo na uniwersytecie w Modenie. On i jego koledzy co tydzień rekreacyjnie kopali piłkę, a że akurat brakowało jednego zawodnika, lukę wypełnił 16-letni Berardi. Wszedł na boisko i strzelał gola za golem. Był nie do zatrzymania. Gracja z jaką się poruszał i skuteczność jaką imponował zwróciła uwagę wszystkich. Zrobił piorunujące wrażenie. Jeden z grających z nim chłopaków zagadał po meczu. – Słuchaj, znam gościa, który trenuje młodzież w Sassuolo. Myślę, że byłoby dobrze, gdybyś się mu pokazał – zaproponował.

Wystarczyło kilka treningów, a Berardi został dopisany do jednej z młodzieżowych drużyn. Po sezonie przeniesiono go do Primavery, a przed rokiem, mając zaledwie 18 lat, zadebiutował w Serie B, z miejsca stając się zawodnikiem podstawowej jedenastki. Jego jedenaście goli było pokaźną cegiełką w kwestii awansu. Pierwszego awansu do Serie A w historii klubu.

Trzy lata temu miał zadatki co najwyżej na bycie gwiazdą swojej wsi. Dziś, ci śmielsi, wróżą mu wyjazd na przyszłoroczny mundial. Inni, wspominając jego skromność i wróżąc wielką przyszłość w Juventusie, porównują z Alessandro Del Piero. Rzeczywiście, ciągle nie dał się namówić na choćby jeden dłuższy wywiad. Wystarczająco przemawia jednak swoją grą. Największe atuty? Przede wszystkim uniwersalność. Może grać na skrzydłach, ale nieźle czuje się też na szpicy. Świetnie bije rzuty wolne i pewnie egzekwuje jedenastki. A ma przecież dopiero dziewiętnaście lat. Przed nim tysiące treningów, które mogą sprawić, że stanie się perfekcyjny.

Trzy lata temu był o krok od porzucenia wszystkiego. Dziś cały naród patrzy na niego z nadzieją, a w Juventusie już nie mogą doczekać się jego powrotu. Pewnie, świadomie lub nie, widzą w nim kogoś, kto być może stanie się ich nową legendą. Kimś, kto wypełni pustkę po wielkim Aleksie.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
1
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama