Kiedy przez ponad godzinę grasz w dziesiątkę, dodatkowo na wyjeździe, i przeznaczasz całe swoje siły, żeby do domu wrócić z bezbramkowym remisem, najgorszą rzeczą, jaka może cię spotkać, jest potężny dzwon w samej końcówce. Jak stanowi nieodzowne w takich sytuacjach prawo Murphy`ego – jeżeli może się wydarzyć coś złego, to wydarzy się na pewno. Zawisza jest jak bokser, który na początku walki popsuł rękę, w męczarniach starał się dotrwać do ostatniej sekundy dwunastej rundy, jednak gdy już sędziowie zabierali się do liczenia punktów, nagle podbródkowy z naprzeciwka powalił go na deski. I trochę nam tych bydgoszczan żal. Ta czerwona kartka…
Inaczej: sędzia Rynkiewicz łatwo się z niej wybroni – bo wślizg, bo wyprostowana akcja, bo dynamika zdarzenia. Wiadomo. Mimo wszystko gdyby upomniał Goulona żółtą kartką, byłaby to decyzja bardziej zgodna z duchem gry, a przede wszystkim bardziej adekwatna do skali przewinienia. Zresztą wyrzucenie Francuza wywołało konsternację nie tylko u Geworgiana i spółki, ale u gospodarzy również. Ci drudzy, od kiedy prowadzi ich Kocian, nie zaznali smaku porażki, czterokrotnie remisując. To czwarte zwycięstwo, w porównaniu z poprzednimi – zważywszy na okoliczności – było jednak obowiązkiem.

Namaszczony przez Kociana na pierwszego napastnika Kwiatkowski sprawiał wrażenie wyraźnie stremowanego. Piłkę tracił, podawał niecelnie, nie za bardzo umiał odkleić się od Strąka, a nawet od dość niefrasobliwego dziś Micaela. Zasłużenie po przerwie został już w szatni. Szalał za to jego zmiennik, Kuświk, który do butów musiał chyba schować magnes. Gdzie on stawał, tam po chwili spadała piłka. Oddał kilka strzałów, miał przynajmniej dwie świetne okazje i gdy wydawało się, że między innymi przez jego nieskuteczność chorzowianie zostaną z remisem, zobaczyliśmy gola. Wcześniejsze starania gospodarzy doskonale – mimo że niechcący – spuentował współkomentujący mecz Jezierski. – Babiarz dysponuje takim fałszywym uderzeniem – stwierdził były zawodnik Ruchu.
Rzeczywiście – pójdźmy nawet krok dalej: Babiarz być może dysponuje nawet najbardziej fałyszywym uderzeniem w całej Ekstraklasie! Przed pierwszym gwizdkiem sędziego ostrzyliśmy sobie zęby na rywlizację dwóch niemłodych już, lecz nietuzinkowych rozgrywających. Starzyński był od Masłowskiego lepszy, ale jak powiedzieliby młodsi – grał na kodach. Cóż, znów pozostaje nam wrócić do tej czerwonej kartki…
Smutnym piłkarzom Zawiszy spieszymy z propozycją w sam raz na umilenie autokarowego powrotu. W roli głównej też Rynkiewicz, też Jarosław i też bez fryzury Zbigniewa Wodeckiego, tyle że… piosenkarz.
Fot. FotoPyK