Reklama

Nie tacy jak Karius popełniali kluczowe błędy w finałach Ligi Mistrzów

redakcja

Autor:redakcja

27 maja 2018, 14:00 • 7 min czytania 12 komentarzy

Z jednej strony trudno nie śmiać się z wczorajszego gola Realu na 3:1 oraz “interwencji” Lorisa Kariusa. To był absurd, w jaki sposób na tak wysokim poziomie, w tak ważnym momencie, można popełnić tak ogromny błąd… A z drugiej strony – trudno Niemcowi nie współczuć. Tak po ludzku. Stanął przecież przed historyczną szansą sięgnięcia po uszaty puchar, a był tym, który przekreślił marzenia Liverpoolu o sukcesie. Co się teraz musi dziać w jego głowie – przerażająca wizja. Na Twittera niech lepiej nie wchodzi, bo tam banda troglodytów właśnie urządza mu piekło. Dobrze, że fani obecni na stadionie byli bardziej wyrozumiali. Loris po meczu podszedł do nich zapłakany, błagał o wybaczenie, a ci bili mu brawo – co można traktować jako pierwszy etap walki z bólem po tym meczu.

Nie tacy jak Karius popełniali kluczowe błędy w finałach Ligi Mistrzów

Co może teraz zrobić Karius, aby odbudować się psychicznie? Dobrze, że za chwilę uda się na urlop i wyczyści głowę. To najlepsze, co mu się mogło przydarzyć w tej najgorszej sytuacji. O ewentualne rady o to jak sobie poradzić z traumą ma jednak kogo pytać. Na przestrzeni ostatnich trzech dekad parę razy zdarzyło się bowiem, aby golkiperzy popełniali kluczowe dla losów spotkań błędy. Być może rozmowa z którymś z kolegów po fachu mogłaby mu pomóc? Wszak popełniali je nie tylko zwykli wyrobnicy, lecz także bramkarze wybitni. Może to marne pocieszenie, ale lepsze takie, niż żadne.

Oblak vs Ramos – 2015/16

W 99% gdy piszemy o Oblaku, wychwalamy go pod niebiosa. Nie ma co gadać – gość jest kozakiem, udowadniał to już tyle razy, że nawet nie ma co przytaczać wszystkich jego genialnych interwencji. Ale… Ten 1% jest dowodem, iż nie istnieją ludzie oraz piłkarze idealni. Na nieszczęście Słoweńca jeden z gorszych dni przytrafił mu się w finale Ligi Mistrzów dwa lata temu – dośrodkowywał Kroos, podanie przedłużał Bale, a potem… Nawet jeśli Ramos ostatecznie nie trącił piłki, nie zmienia to faktu, że ułamek sekundy później bramkarz Atleti wpuścił ją do siatki między nogami. Tak, wszystko działo się wyjątkowo szybko, tak, czasu na reakcję nie było prawie wcale. Ale tunel? W takim momencie, w takim meczu?

Reklama

ter Stegen vs Morata – 2014/15

Dzisiaj Niemiec jest niekwestionowanym liderem Barcelony, wybronił jej wiele korzystnych wyników, lecz trzy lata temu wlał do serc cules nieco nerwowości podczas finału w Berlinie. Nie był w prostej sytuacji, to jasne, lecz jednocześnie mógł zachować się znacznie lepiej przy strzale Moraty. Hiszpan zakręcił się na Pique, uderzył stosunkowo lekko, ale Niemiec i tak wypuścił piłkę w przedziwny sposób, którą za chwilę do pustej bramki wpakował Morata. Tak, odległość nie była zbyt wielka, ale wydawało się, że bramkarz już ma piłkę w dłoniach, już nie straci nad nią kontroli – tymczasem wypuścił ją idealnie pod nogi rywala. Niestety dla Starej Damy, później to Blaugrana poszła za ciosem, dokładając kolejne dwa trafienia.

Casillas vs Godin – 2013/14

To był już zmierzch legendarnego bramkarza, co potwierdził tym… Tym czymś podczas pierwszych finałowych derbów Madrytu. Naprawdę nie jesteśmy w stanie sobie wytłumaczyć logicznie dlaczego Iker zdecydował się na wyjście z bramki. Nie miał szans, by uprzedzić Godina, a dzięki temu Urugwajczyk zamiast trudnego uderzenia głową mógł właściwie stanąć i poczekać, aż piłka odbije się od niego i przelobuje Hiszpana. Był to jednak przyjemny początek późniejszej tragedii Rojiblancos. Pozostali z drużyny Królewskich nie okazali się tak litościwi. No ale resztę historii z golem Ramosa i dogrywką przecież znacie…

Reklama

Weidenfeller vs Robben & Mandzukić – 2012/13

Że w sytuacji sam na sam trzeba wyjść do przeciwnika, by skrócić kąt – to wie każdy, nawet stosunkowo młody adept sztuki bramkarskiej. Ale kiedy ten kąt już na początku jest wyjątkowo ostry, udało ci się wygonić przeciwnika do linii bocznej, to nie możesz potem pozwolić rywalowi na dośrodkowanie. A jednak Robben dał sobie radę, bo Weidenfeller wyglądał w tej sytuacji bardziej jakby poszedł na grzyby niż do piłki. Holender z łatwością go minął, a potem dograł Mandżukiciowi do pustej bramki. To był jeden z łatwiejszych goli Chorwata w jego karierze, możemy się założyć!

van der Sar przy vs Lampard – 2007/08

Edwin wielkim bramkarzem był i to nie ulega wątpliwości. Reprezentując barwy Manchesteru United chłop wspinał się na wyżyny kunsztu bramkarskiego. A jednak i jemu przydarzyła się chwila dekoncentracji pomieszanej z pechem w kluczowym momencie. Piłka odbijała się przypadkowo, nastąpiła seria rykoszetów, w końcu spadła szczęśliwie pod nogi Lamparda. Anglik szarżował w pełnym biegu. Holender – zamierzał wyjść z bramki, najpierw się zawahał i zaraz po tym, właśnie przez to, potknął. Co prawda próbował jeszcze rzucić się pod nogi pomocnika, aczkolwiek nie miał już żadnych szans na skuteczną interwencję.

A co do potknięć… Karius, jak każdy w Liverpoolu, ma też z pewnością numer do Gerrarda. Ale tej sytuacji nie chcemy nawet przypominać, nie chodzi już tylko o to, że skupiamy się na Lidze Mistrzów – po prostu po takim wieczorze jak wczorajszy, wspominki tej spektakularnej wtopy The Reds byłyby odczytywane jako tortury na fanach angielskiego klubu.

Almunia vs Belletti – 2005/06

Oj znalazł się Arsenal w arcytrudnej sytuacji w 2006 roku, kiedy z boiska wyleciał Jens Lehmann. Manuel co prawda nie grał jakoś tragicznie, ale nie możemy też oprzeć się wrażeniu, iż przy drugim golu dla Barcelony mógł zachować się lepiej. Belletti został przecież kompletnie wygoniony do linii końcowej, a jego strzał był nieco desperacki. Almunia może nie popełnił tu jakiegoś ogromnego wielbłąda, ale z drugiej strony powiedzmy sobie szczerze – puszczenie bramki między nogami z tak ostrego kąta raczej nie przyniosło chluby golkiperowi Kanonierów.

Peruzzi vs Ricken – 1996/97

A teraz cofamy się o ponad dwie dekady i lądujemy na Stadionie Olimpijskim w Monachium. Borussia prowadziła wtedy już 2:1, ale w 70. zabiła mecz. Zastanawiamy się tylko, co w tamtej chwili robił Angelo Peruzzi kilka metrów przed swoją bramką. Zwiedzał stadion czy jak? Gdy Ricken otrzymał futbolówkę pod nogi był zdecydowanie zbyt daleko od bramki, aby Włoch miał do niego startować. Powinien był poczekać, aż Niemiec zbliży się jeszcze o -naście metrów, a tymczasem stanął jak słup soli gdzieś na siódmym metrze i przez to mógł tylko oglądać, jak futbolówka ląduje mu za kołnierzem.

van der Sar vs Ravanelli – 1995/96

Matko, ależ to było dawno! A przecież już wtedy van der Sar miał 26 lat… Juve zwyciężyło wtedy dopiero po karnych, choć znacznie wcześniej też miało sporo farta. To była kuriozalna sytuacja. Wyrzut z autu wprost na głowę Franka de Boera, niewytłumaczalna w sposób logiczny świeca. Następnie przegrany pojedynek o pozycję z Ravanellim oraz pusty przelot późniejszej legendy Manchesteru United. Co chciał osiągnąć Holender? Do końca nie wiemy, bo nie rzucił się do piłki pod nogi napastnika, lecz… Nawet nie za bardzo potrafimy to opisać. Sami zerknijcie:

Silviu Lung vs Gullit – 1988/89

Steaua Bukareszt w finale Pucharu Europy – jak to dziwnie brzmi z dzisiejszej perspektywy! Rumuni mieli wtedy jednak całkiem niezłą paczkę z Gheorghe Hagim na czele. Oraz bramkarzem Silviu Lungiem, który z kolei pechowo interweniował już przy pierwszym golu, tym samym rozwiązując worek z czterema bramkami. Jeden z zawodników Milanu groźnie – to trzeba oddać – uderzył z dystansu, ale Lung nie sparował piłki do boku, na aut bramkowy, tylko w głąb szesnastki. Tam – szarżował kolejny przeciwnik, z asekuracją obrońcy. Bramkarz rzucił się im pod nogi, ale został nabity przez kolegę z drużyny. Za chwilę futbolówka spadła pod nogi Gullita, który rozpoczął 90-minutowy proces egzekucji…

Problemy? Dwa. Po pierwsze – żaden z tych finałowych błędów, może poza obcinką van der Sara, nie sięga do pięt absurdalnemu wyrzutowi piłki wprost w nogę Karima Benzemy. Również drugi błąd, przy bramce Bale’a, byłby w tym zestawieniu na podium, a może i na jego najwyższym szczeblu.

I to jest właśnie drugi problem. Bramkarzom zdarzały się wtopy, ale nigdy aż dwie w jednym finałowym spotkaniu Ligi Mistrzów. Karius – niestety dla niego i Liverpoolu – przeszedł do historii. I za dwadzieścia lat będzie miał stałe miejsce w tego typu zestawieniach.

No dobra, ale mieliśmy pocieszać a nie dołować. Z tego względu coś ekstra – błąd nie bramkarza, ale podobnej wagi.

Szewczenko vs Dudek – 2004/05

Tym razem w roli ofiary (ofiary losu…) znalazł się Andrij Szewczenko, który podarował Liverpoolowi trofeum za zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Zbyt mocne słowa? Okej, to jeszcze raz przypomnijmy końcówkę dogrywki, gdy Ukrainiec miał na nodze piłkę meczową. Wystarczyło trafić głową z sześciu metrów, gdy pozostawał właściwie bez asysty obrońców, albo poprawić się chwilę później, a nie pakować w leżącego Dudka. Ale już kij z sytuacjami z końcówki spotkania. Szewczenko później podszedł do decydującego, piątego rzutu karnego. Strzelił tak fatalnie, jak wczoraj bronił Karius.

Specjalnie dla kibiców The Reds – od 2.25 dramat Szewy i wielkie chwile ich klubu.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

12 komentarzy

Loading...