Adam Nawałka upiera się, że poleci do Ludovica Obraniaka i z nim szczerze porozmawia, ponieważ „każdy zasługuje na drugą szansę“. Niby przyszedł facet z twardą ręką, a na dzień dobry nagina się dla jakiegoś Francuza i robi za sympatyczną ciotkę-klotkę, co przyjedzie z zagranicy i jeszcze konfitury przywiezie.
Z drugą szansą w pełni się zgadzamy, natomiast widzimy tu dużą nadgorliwość nowego selekcjonera. O ile nas pamięć nie myli (a nie myli), to nie reprezentacja zrezygnowała z Obraniaka, tylko Obraniak z reprezentacji. Francuz był pierwszy do przysyłania pism, że w kadrze grać nie chce, więc teraz chyba powinien znaleźć pięć minut, by przysłać nowe: że jednak chce. Uszczęśliwianie go na siłę jakoś nam się nie podoba, zresztą – jak dobrze wiecie – w ogóle Obraniak w kadrze nam się nie podoba. Ale nie o nasze upodobania teraz chodzi, lecz o przestrzeganie zasad. Nawałka ma się prosić Obraniaka, żeby zagrał? To pomieszanie z poplątaniem, wywrócenie hierarchii do góry nogami. Nad zawodnikiem Bordeaux zastanawiać można byłoby się dopiero wtedy, gdyby przeprosił za swoje wcześnie zachowanie i poprosił o grę w kadrze w ten sam sposób, w jaki z niej wcześniej zrezygnował: publicznie.
Tak, pamiętamy, że Obraniak napisał wtedy:
Po długim namyśle, z przykrością, ale zwracam się z prośbą do selekcjonera reprezentacji narodowej, Waldemara Fornalika, o nie powoływanie mnie do kadry do końca Jego kadencji.
Kadencja Fornalika oczywiście się skończyła, ale zawodnik nie jest od tego, by wybierać sobie trenerów, u których chce grać. Albo pasują mu występy dla reprezentacji, albo nie. Bo – choć to wyświechtane hasło – w kadrze nie gra się dla trenera, tylko dla kraju. Tylko – no właśnie – ma to hasło zastosowanie tylko wobec osób, które reprezentują własny kraj, a nie cudzy.
Panie Nawałka, zajmij się pan Polakami, a nie nabzdyczonymi i niedopieszczonymi Francuzami, co w kadrze wsławili się tylko machaniem rękoma. Ze sztucznym uśmiechem panu nie do twarzy.
A zresztą, i tak się nie dogadacie, chyba że na migi.
Fot. FotoPyK