Zazwyczaj maratony ligowe wywołują w kibicach głęboką niechęć i odruchy gastryczne, wynikające z przedawkowania szarzyzny. Ostatnio coś jakby zaczęło się zmieniać po przeciętnej kolejce 13. nastąpiła bardzo przyzwoita kolejka 14., w której nawet jeśli jedna z drużyn odstawiała kiszkę owiniętą w popelinę, to druga bezlitośnie to wykorzystywała i strzelała, ile tylko się dało. Czyżby także w piłce zapanowała złota polska jesień? /tu następuje seria splunięć na niemalowane, odpukiwania przez lewe ramię i dramatyczna próba urwania guzika kominiarzowi w okularach/
2 listopada, sobota
Cracovia – Korona Kielce (godz. 15:30)
Pikantna przekąska na początek kolejki: Cracovia – to raz. Cracovia u siebie – to dwa. Cracovia u siebie z publicznością – to trzy (ale jeśli w domu są małe dzieci, to lepiej ściszyć telewizor). A naprzeciwko Cracovii – Korona Kielce, która niebezpiecznie balansuje nad miejscem wylotowym i jeśli piłkarze chcą myśleć o spokojnej wiośnie, to muszą przestać liczyć, że władze klubu zmienią zdanie i zadzwonią do trenera Ojrzyńskiego.
– Panowie, czas na prawdziwy powrót bandy świrów – powinien warknąć w szatni Maciej Korzym – Walczymy od pierwszej do ostatniej minuty i wszystkie chwyty dozwolone, zwłaszcza że dziś Zaduszki.
Widzew Łódź – Pogoń Szczecin (godz. 18:00)
Co może zrobić Widzew w meczu z Pogonią Szczecin? Optymiści są zdania, że Widzew może podjąć walkę. Pesymiści wybuchają śmiechem (ponurym i gorzkim – jak to pesymiści) i podpowiadają, że walkower to tylko 0:3 plus oszczędności na prądzie, wodzie i ochronie, a realiści upierają się, że gdyby poprosić Pogoń o najłagodniejszy wymiar kary, a potem skoczyć na nią znienacka, to remis teoretycznie jest możliwy. Pozostali sięgają po książkę Marka Wawrzynowskiego „Wielki Widzew” i czytają dzieciom do poduszki.
– Tata, ale ja mam już siedem lat! – protestują dzieciaki – Za duży jestem na baśnie!
Legia Warszawa – Zagłębie Lubin (godz. 20:30)
Generał w stanie spoczynku Józef Rzepa, weteran bitwy pod Kaczym Kuprem, od rana chodził poirytowany. Wreszcie huknął pięścią w stół i sięgnął po telefon.
– Witajcie, prezesie. Rzepa przy telefonie. Słuchajcie, co się tam u was wyrabia? Taka przegrana i to z beniaminkiem? Wstyd, naprawdę, nawet jeśli też wojskowi. Może wam pomóc trzeba? Mówcie śmiało, nie krępujcie się, przecież wiecie, że duszą-sercem… Ma się jeszcze te znajomości w WKU, więc może by tak ze dwóch z Zawiszy przenieść do stolicy? Waśko to nie problem, z takim nazwiskiem poszłoby po linii bratniej pomocy, a i z tym Gułą dałoby się chyba jakoś załatwić… Co znaczy „czasy się zmieniły”?… Aha… Naprawdę?… No, ale żeby Francuz? Nigdy bym nie powiedziałâ€¦ Teraz z Zagłębiem Lubin gracie? A to nie, nic z tych rzeczy, prezesie. Sami rozumiecie – nie mamy przełożenia, przemysł ciężki, górnictwo, nie możemy piłować strategicznej gałęzi przemysłu, na której siedzimy. Powodzenia w sobotę.
Generał Rzepa odłożył słuchawkę i westchnął głęboko. Za jego czasów piłka nożna była zdecydowanie prostszą dyscypliną.
3 listopada, niedziela
Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław (godz. 15:30)
Śląsk wygrał wyraźnie i Lechia wygrała wyraźnie, tyle że Śląsk grał z Podbeskidziem, a Lechia z Zagłębiem Lubin.
– Też mi różnica – mruknęła Opinia Publiczna, która obejrzała oba mecze i do dziś odchorowuje grę „górali” i „miedziowych”.
Teoretycznie powinna wygrać Lechia: gra u siebie, jest świeżo napompowana entuzjazmem po wygranej – ale to jednak nasza Ekstraklasa i trzeba pamiętać, że Lechia u siebie łatwo się spala, a specjalnością piłkarzy ze środka tabeli jest postawa: „Wygrałem, jestem gość, na dwie kolejki mam spokój, Gieniuchna, dzwoń po pizzę”. Specjalnością piłkarzy z dołu tabeli jest natomiast postawa: „Przegraliśmy trzy mecze, więc jeśli teraz wygramy, to będziemy goście, na kolejne dwie kolejki będziemy mieli spokój i Gieniuchna będzie mogła zadzwonić po pizzę”. Gdybym miał obstawiać to raczej X2.
– Mówisz?… – zainteresowała się Opinia Publiczna.
Przede wszystkim zawsze powtarzam, że się nie znam, więc żeby potem nie było na mnie.
Lech Poznań – Górnik Zabrze (godz. 18:00)
Gdyby zerknąć w tabelę – mecz kolejki. Pytanie tylko, czy trener Zając będzie miał wystarczający autorytet, by utrzymać zespół w ryzach i na wysokich obrotach, czy może z Górnikiem jest jak z Ruchem Waldemara Fornalika i po odejściu wodza na inny odpowiedzialny odcinek, drużyna pójdzie w lenistwo/rozsypkę. Przecież już w poprzednim spotkaniu Górnik wyglądał przy Cracovii jak Łysek z pokładu Idy przy koniu pełnej krwi arabskiej. Gwiżdże pan sędzia Marciniak – miejmy nadzieję, że lepiej niż w Bydgoszczy.
4 listopada, poniedziałek
Piast Gliwice – Jagiellonia Białystok (godz. 18:00)
Trener Dudek narzekał we wtorek na granie co parę dni i tłumaczył, że niektórzy zawodnicy mogą być przemęczeni. Cóż, w poniedziałek gracze Pasta powinni być wypoczęci jak przedszkolaki po leżakowaniu – poprzedni mecz zagrali 26 października…
– Ej, facet, obudź się! – wrzasnęła Opinia Publiczna – 29 października zagrali mecz z Pogonią Szczecin.
E tam „mecz”… E tam „zagrali”… We wtorek gliwiczanie wyszli na boisko i dostali łomot. – „grą” bym tego nie nazwał. Szansę rehabilitacji dostają na tacy: długi czas na regenerację, mecz u siebie, a w dodatku w drużynie Jagiellonii nie zagra Dani Quintana. Łatwiej byłoby tylko wtedy, gdyby gościom zepsuł się autokar i nie dotarli na czas na stadion.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Wisła Kraków (godz. 20:30)
Koń jaki jest – każdy widzi, a Podbeskidzie jak gra – niewielu chce oglądać. Jeśli Wisła nie wygra tego spotkania, zasłuży na wszystkie drwiny, jakie wymyślą po meczu internauci niezrzeszeni i połowę tych, które wymyślą internauci w paski. Konieczny, Pietrasiak, Sloboda, pół Zajaca, ćwierć Paweli… Tak, pamiętam, że kiedyś Podbeskidzie wykopało Wisłę z Pucharu Polski, że kiedyś Piotr Malinowski i hohoho w ogóle… Kiedyś to ja byłem piękny i młody, kiedyś zajmowaliśmy trzecie miejsce w mistrzostwach świata i kiedyś o profesorach śpiewało się szlagiery (patrz „Filipinki”), a nie kleiło memy internetowe o parówkach.
5 listopada, wtorek
Ruch Chorzów – Zawisza Bydgoszcz (godz. 18:00)
Deser na pierwszy rzut oka bardzo apetyczny: Ruch po batutą trenera Kociana wciąż nie przegrał meczu, a ostania wygrana nad Koroną imponująca była nader, Zawisza zaśâ€¦ wszyscy widzieli co zrobił z Legią i nawet gdyby przyjąć, że Legia w dużej mierze zrobiła to sobie sama, to gra Zawiszy naprawdę może się podobać. Bierzemy więc ładnie grający Ruch, ładnie grającego Zawiszę, mieszamy, wstawiamy do piekarnika, wyjmujemy we wtorek, podajemy na ciepło, polewając…
– Lukrem?
Lukrem? To mecz piłkarski czy „Domek na prerii”? Piwem polewając.

