Wczoraj zakończyła się jedenasta kolejka sezonu 2013/14, co naturalnie musiało poskutkować złożeniem zespołu, który podsumowałby pierwszą część rozgrywek. Początkowo stwierdziliśmy, że najpełniej pierwsze jedenaście serii meczów odda przedstawienie jedenastu piłkarzy, którzy wywarli na nas największe wrażenie – i tak właśnie powstała nasza jedenastka oczarowań.

Później stwierdziliśmy jednak, że opieranie się na najlepszych graczach przy podsumowaniu Ekstraklasy to jak streszczanie wizyty w burdelu poprzez techniczny opis stanu urządzeń sanitarnych. Przecież genialne zagrania, śliczne woleje i błyskotliwe prostopadłe podania to zaledwie wisienki na torcie, dania deserowe. Gwoździem programu/specjalnością zakładu/daniem dnia jest zaśâ€¦ to urocze „coś”, co posiada bodaj wyłącznie Ekstraklasa.


Przypał. Odjazd. Awarie na stykach, ADHD, nadciśnienie, albo odwrotnie, przeraźliwa senność. Piłkarskie jaja, albo pierwsze objawy groźnych chorób psychicznych, stylowe wypowiedzi w wywiadach, kreatywność na murawie i poza nią, wykraczanie poza schemat. Jakkolwiek byśmy to nazwali – wszyscy, którzy oglądają nałogowo Ekstraklasę mniej więcej czują o co chodzi. To nie jest jedenastka najsłabszych, nie jest to również jedenastka najśmieszniejszych, czy najgłupszych. To jedenastka… najbardziej weszlackich. Takich, których chętnie ściągnęlibyśmy do KTS Weszło, jeśli tylko temu klubowi dane będzie w końcu powstać. Bez przedłużania, oto nasz skład na dzień 8 października 2013.


Ustawienie: 1-4-4-1-1



Muchołap: pewna jak nigdy ofensywa Lecha Poznań


Nie oszukujmy się, że można byłoby ich wszystkich wrzucić w inne miejsce na boisku. Nie, formacja ofensywna Lecha Poznań, ta sama, która skutecznością dorównuje metodom medycyny niekonwencjonalnej, mogłaby się sprawdzić wyłącznie na bramce. Cała ta hałastra, która przez dziewięćdziesiąt minut nie potrafiła pokonać Rybanskiego nadaje się wyłącznie na budę, jak to czyniono w podstawówce z tymi, którzy nie trzymali tempa w polu. My jednak na stanowisko golkipera wrzucamy ich również z powodu unikalnych zdolności. 


Sekret? Nawet precyzyjny strzał po zetknięciu z jakąkolwiek częścią ciała pomocnika/napastnika Lecha w magiczny sposób wędruję nad poprzeczką, lub obok słupka. Serio, zwróćcie uwagę w kolejnych meczach. Bramkarze idealni.


Prawy defensor: Djordje „Ameba” Cotra


Jakiś czas temu (całkiem niedawno) pisaliśmy o nim tak:


Jeśli ma się w zespole tak nierozgarniętych typów jak Djordje Cotra, to sił można próbować, ale w konkursie na głupka dnia, a nie w meczu ekstraklasy. Lubinianie naprawdę mogli wierzyć, że tego meczu nie przegrają, ale sprawę w swoje ręce (dosłownie) wziął Serb. Najpierw sprokurował rzut karny, później wykluczył się z dalszego udziału w spotkaniu.


Cotra na razie jest amebą sezonu 2013/2014. Jeśli ktoś nie miał jeszcze tej lekcji biologii, to informujemy: ameba to organizm jednokomórkowy, czyli – jak łatwo zgadnąć – bez mózgu. Nikt w tych rozgrywkach nie dostał równie kretyńskiej drugiej żółtej kartki. Na swój sposób, już nam tego gościa żal. Orest Lenczyk po pierwsze nie przepada za obcokrajowcami, po drugie nie przepada za ciemniakami. Cotra spełnia dwa kluczowe warunki, by w najbliższym czasie wylądować gdzieś na obrzeżach ławki rezerwowych. Uratować może go tylko jedno – ten sam senior Orest jest przekorny i lubi zaskakiwać. Jeśli gościa nie utopi, to właśnie przez przekorę.


Podtrzymujemy. Przyda nam się podobny odpałowiec, bo jak wiadomo szalone drużyny najlepiej grają w „dziesiątkę”. Sympatycznemu defensorowi dajemy jakieś piętnaście minut na bezbolesne wyeliminowanie się z boiska i dalej ciśniemy już w osłabieniu. 



Szef szefów w defensywie: Wilde Donald Guerrier


Człowiek-orkiestra, charyzmatyczny lider, inteligentny, oczytany i wygadany zawodnik, który będzie pełnił u nas rolę kogoś pomiędzy Michałem Ł»ewłakowem z końca kariery i Lotharem Matthäusem z najlepszych lat w Bayernie.


Twitter:



Pomocnik szefa wszystkich szefów w defensywie: Białe Dzwony Remigiusza Jezierskiego


Co tu dużo mówić. W defensywie stawiamy na konserwatywny duet stoperów. Z wysublimowanym intelektualistą Guerrierem znakomicie będą się pokrywały ostre i brutalne, białe dzwony Remigiusza Jezierskiego.


Niestety nie mamy ich fotografii, ale wierzcie nam, były kozackie.



Lewy obrońca czyli typowy zapchajdziura: Michał Ł»yro


Może to mylne wrażenie, ale zarówno w piłce amatorskiej, tej półprofesjonalnej, jak i tej całkiem na serio, największe problemy są zazwyczaj z lewym obrońcą. Wiadomo, w niższych ligach znaleźć lewonożnego, który w dodatku potrafi odebrać piłkę to anomalia na skalę goli Daniela Sikorskiego. W tych wyższych nie jest wcale lepiej, mamy wrażenie, że albo przesuwa się tam ludzi z innych pozycji, albo wrzuca kogoś, kto akurat w inne miejsca średnio się nadaje. Zresztą, widać to nawet po rodzimej kadrze, która nigdy nie szokowała obsadą lewej flanki. 


U nas też zdecydowaliśmy się wystawić tam najsłabsze z ogniw naszego składu. Michał Ł»yro, gość przebywający obecnie gdzieś w połowie drogi, między Girondis Bordeaux i Ł»yrardowianką Ł»yrardów. Specjalność? Dopieszczone, dokręcone, by nie powiedzieć: wymuskane podania otwierające drogę do bramki. Rywalom. Dośrodkowania wprost na głowę obrońców przeciwnika, ultra-dokładne, lądujące niemal na nosie defensorów. Dryblingi bez piłki, zwody za linią boczną i promienny uśmiech. Tak. To nasz lewy obrońca, przypałowiec od początku do końca, od kołyski do grobu, od świtu do zmierzchu. Nie wymienić go w tej jedenastce to jak wyjść na mecz Ligi Europy z Ł»yrą na lewej pomocy. Samobójstwo.




Prawy wiatrak: Ivica Vrdoljak


Mamy wrażenie, że ten gość jest przypisany do wyjściowego składu, niezależnie od tego gdzie gra, z kim, po co i w jaki sposób. Nie jesteśmy pewni, dlaczego Urban konsekwentnie stawia na starzejącego się Chorwata zamiast młodych Polaków, których ma w środku pola istne zatrzęsienie, podejrzewamy tutaj jakieś niejasne konszachty i układy. Lepiej się nie narażać, skoro jest zasada, że trzeba grać Vrdoljakiem, to gramy Vrdoljakiem. Na prawym skrzydle, jego pracowitość, szybkość, upór, determinacja i waleczność gwarantują bezustanne szarpanie na flance. 




Rozgrywający: Paweł Zagumny Ladislav Rybansky


Rozgrywający – wiadomo, ciężka fucha. Każda akcja idzie przez niego, to on decyduje na którą stronę wystawić, to on ma w rękach całą ofensywę zespołu. Niestety, Fabiniak już nie błyszczy, ale mamy w ekstraklasie kolejnego wybitnego zawodnika specjalizującego się właśnie w siatkarskim rozegraniu. Przypomnijmy klasyka, myśląc jednocześnie o bramkarzu Podbeskidzia. Wszystko się zgadza.






Niszczyciel na defensywnej pomocy: Zbigniew Małkowski


Zdania, nawet w naszej redakcji, są podzielone. Dla jednych twardziel o twarzy dziecka, który pójdzie w bój nawet w klapkach, za kibicami skoczy w piekło, a jak będzie trzeba, zdzieli po łbie ochroniarzy i policjantów. Dla drugich – lizus, który atakuje ochroniarzy i policję wyłącznie na potrzeby kreowania wizerunku niezłomnego bojownika o wolność fanatyków. Jakkolwiek go ocenić – przydałby się w destrukcji, uzupełniając skupionego na ofensywie Władka Rybanskiego. 



Lewy skrzydłowy: Tłumacz trenera Pachety


Obiegowa opinia, która sprawdza się w naprawdę wielu drużynach – zarówno bramkarz, jak i lewy skrzydłowy to ludzie nie do końca normalni. Troszkę ekscentryczni, nieszablonowi, albo mówiąc wprost – pieprznięci. Naturalnie nie sugerujemy, że kielecki poliglota o blond włosach ma nierówno pod sufitem, aczkolwiek widać u niego tę pozytywną fazę, która cechowała choćby Georgea Besta, lub z naszego podwórka – Patryka Małeckiego. Rozstrzał między przykładami celowy, dokonany z premedytacją. 







Dziesiątka: Paweł Strąk


Radosław Osuch mówił o nim w ten sposób:


Gdybyście widzieli, jakie Strąk ma podejście do młodych chłopaków… Jak on się nimi zajmuje, jak ich wychowuje. Porządny chłopak, codziennie Biblię czyta, ale nie o to chodzi. Dla młodych jest jak starszy kolega albo nawet ojciec.


Ale to naturalnie nie jest jedyna przyczyna umieszczenia go na dyszce. Strąk będzie przede wszystkim inspiracją dla całej reszty wesołej gromady, jako ten, który ze 194 kilo w Zabrzu zszedł do muskularnej sylwetki w Bydgoszczy. Siła woli, niezłomność, upór oraz Biblia. Tak, to musi być nasz plejmejker. Nawet jeśli raz na jakiś czas, zdarzy mu się zagrać, tak jak z Widzewem.



Samotny strzelec: Radosław Mroczkowski


A skoro już przy Widzewie jesteśmy – w przodzie zagra ostatnia z rewelacji pierwszej części sezonu. Radosław Mroczkowski, człowiek, który tak długo szukał charyzmy i wyrazistości, że gdy w końcu udało mu się ją znaleźć (i przyznać, że piłkarzy Widzewa najchętniej wysłałby do Senegalu na rajdy motocyklowe), wypieprzyli go z klubu. Na szczęście bezrobotny pozostanie jedynie przez moment – bierzemy go w ciemno na szpicę. 

To byłby nasz as – z jednej strony wyszczekany lider, potrafiący siłą głosu i mową ciała poderwać zespół do gry, z drugiej – samotny strzelec, indywidualista, twardziel w typie rewolwerowca z Dzikiego Zachodu.

***


Teraz całość wygląda zdecydowanie bardziej weszlacko i aż żal, że taki skład nigdy nie będzie mógł ze sobą zagrać. Mamy jednak nadzieję, że zarówno powyższa jedenastka, jak i reszta ligi będzie się prezentować równie dobrze przez kolejne 2/3 sezonu. Jak na razie bawimy się świetnie.
