Jedenastka oczarowań Ekstraklasy – kto nas najbardziej zaszokował?

redakcja

Autor:redakcja

07 października 2013, 17:02 • 7 min czytania

Za nami jedenaście kolejek Ekstraklasy, więc to znakomity moment, by stworzyć jakąś oryginalną jedenastkę. Postanowiliśmy tym razem schować ostre noże naszej bezlitosnej krytyki, zamiast tego wyciągając trąbki do odegrania hymnów pochwalnych. Poniżej znajdziecie jedenaście oczarowań pierwszej części sezonu, która okazała się… wyjątkowo znośna. Jasne, bywały momenty, gdy przeklinaliśmy, gdy przysypialiśmy i unosiliśmy wzrok ku niebu, ale ogółem oceniamy start ligi na spory plus. W dużej mierze właśnie ze względu na poniższą jedenastkę.
Od razu jednak musimy zaznaczyć, że mowa tu o piłkarzach, których dobre występy są dla nas pewnym szokiem. Dlatego nie znalazło się tu miejsce choćby dla Pawła Brożka czy Arkadiusza Głowackiego, którzy – jadąc na samym doświadczeniu – robią w tej lidze, co chcą. Nie ma też Olkowskiego i Akahoshiego, których oczywiście bardzo cenimy, ale po których, prawdę mówiąc, spodziewaliśmy się błysku. Skupiliśmy się raczej na odkryciach. Piłkarzach albo skreślonych, albo takich, którzy nie mieli prawa odpalić, a jednak odpalili.

Jedenastka oczarowań Ekstraklasy – kto nas najbardziej zaszokował?
Reklama

MICHAف MIŚKIEWICZ

Największy dylemat mieliśmy przy wyborze bramkarza, bo prawie żaden z golkiperów broniących na wysokim poziomie nie był dla nas wielkim oczarowaniem. Spodziewaliśmy się, że Kuciak notorycznie będzie ratował dupę Legii, Janukiewicz potwierdzi wysoką klasę, a Gikiewicz w końcu pokaże Kelemenowi, gdzie jego miejsce. Ale nie tego, że ligę szturmem weźmie były bramkarz FC Sudtirol-Alto Adige (bo przecież nie Milanu), który odbijał się od ściany na testach w kilku innych średnich klubach. Jasne, Miśkiewicz to wciąż jedynie ligowy poziom, nogami gra kryminał, ale w dużej mierze dzięki jego refleksowi, a nie tylko grze Głowackiego, Wisła straciła 5 goli w 11 meczach. I jeśli ktoś się obawiał, czy „Misiek” da radę zastąpić Pareikę, to już nie ma prawa mieć wątpliwości. Polak jest lepszy.

Reklama

JAKUB RZEٹNICZAK

Do końca nie wiedzieliśmy, czy umieścić go w naszej jedenastce, bo „Rzeźnik” to jednak w Ekstraklasie dość uznana marka, ale przez ostatnie miesiące – mówiąc delikatnie – był głównym obiektem rotacji w Legii. Przesunięcie go na stopera to jednak z każdej strony genialne posunięcie. Raz – że w końcu Legia wykorzystuje Brozia, dwa – przestała mieć problemy ze środkiem obrony. Czy ktoś jeszcze zastanawia się, kto powinien tam grać? Astiz? Dossa? Jodłowiec? A może młody Cichocki? Każdy z nich może wybiec w jedenastce, ale tylko obok Rzeźniczaka. Ten – mimo że czasem zdarza mu się „obciąć” czy złamać linię – jest dziś absolutnie nie do zastąpienia. Obawiamy się tylko – o czym już kiedyś pisaliśmy – że jeśli nie wyjedzie za granicę, to szybko dobije do ściany.

MARIUSZ PAWELEC

Najlepiej i najczęściej grający wślizgiem obrońca Ekstraklasy. Całe życie spędza na dupie. Facet, o którego niedawno toczyliśmy ostre spory z Rafałem Gikiewiczem. Bo jak to tak – teraz doceniacie „Mario”, a wcześniej po nim jechaliście?! Tak, jechaliśmy, bo przez kilka sezonów wydawał nam się jednym z najbardziej przepłacanych piłkarzy tej części Europy, a te kilkadziesiąt tysięcy, które zgarnia, wolelibyśmy, na miejscu Śląska, przeznaczać na hodowlę pijawek/zasypanie dziury Solorza/ściągnięcie czterech innych stoperów. Tyle że akurat ostatnio Pawelec po raz pierwszy w karierze wziął się za siebie. Niektórzy polecali go nawet Fornalikowi, ale mamy nadzieję, że Smutnemu nie przyjdzie do głowy tak chory pomysł jak powoływanie Mariusza. Choć wysoką dyspozycję oczywiście doceniamy.

JONATAN STRAUS

Kolejny, którego z braku laku kilku ekspertów holuje ostatnio do reprezentacji. Nie przeczymy – Straus to fajny piłkarz, z ciągiem na bramkę, dośrodkowaniem i przy tym nieirytujący w defensywie, ale… To tylko Straus. I to tylko Jagiellonia. Nie czas i nie pora jednak na szukanie dziury w całym, bo mimo wszystko mamy nadzieję, że po latach naszej piłce trafił się w miarę poważny obrońca, dzięki któremu Wawrzyniak nie będzie musiał rywalizować sam ze sobą. Jonatan ma wszelkie dane, by stać się lepszą wersję „Rumianego”, bo – choć ma problemy z przyspieszeniem – na dłuższym odcinku jest dość szybki, nie biega jak paralityk i potrafi przytomnie dorzucić płaską piłkę w pole karne. Materiał na fajnego piłkarza. „Man to watch” w najbliższych kolejkach.

MATEUSZ ZACHARA

Jego gra to dla nas autentyczny szok. Naprawdę, spodziewaliśmy się, że wielu piłkarzy, którzy ostatnio cieniowali, może się nagle wybić, ale… Zachara? Ten Zachara? Ten, który w całym poprzednim sezonie strzelił jednego gola w Ekstraklasie? Ten, który miał zastąpić Milika, a zwykle kopał się po czole? Tak, ten Zachara to w tym sezonie jeden z najważniejszych punktów Górnika. Nie dość, że w końcu po prostu jest skuteczny, to jeszcze haruje jak Przybylski z Nakoulmą razem wzięci, a nawet zalicza asysty. Nie jest to oczywiście poziom „późnego” Milika, ale Nawałka wreszcie nie musi rzucać na tacę, by któryś z testowanych napastników odpalił. W końcu znalazł jakiegoś u siebie.

MARCIN BUDZIŁƒSKI

Nasz ulubieniec. Za dystans i za umiejętności. Wojtek Kowalczyk stwierdził dziś w „PS”, że z „Budzika” może być kawał piłkarza, bo… ma zryty beret. A my się zastanawiamy – te wszystkie samobiczowania to celowe kreowanie wizerunku czy tak chory brak pewności siebie? Ostatnio Budziński gra wręcz wspaniale. Wychodzą mu zagrania znane w tej lidze tylko Daniemu Quintanie, ale w przeciwieństwie do Hiszpana – pomocnik Cracovii ma świetne warunki fizyczne i potężne uderzenie. Kiedyś niesprawiedliwie przyczepiono mu łatkę imprezowicza, co lekko popsuło mu wizerunek, bo Budziński to naprawdę ogarnięty typ. W wolnych chwilach… montuje filmy i gra na trąbce, a w pracy rozmontowuje obrony rywali.

MICHAف CHRAPEK

Zapowiadał się na człapaka na poziomie Korony i nawet sam Smuda po którymś sparingu śmiał się, że Chrapek nadaje się do Wisły, ale do oldbojów. Pierwsze symptomy dobrej formy Michała obejrzeliśmy jednak w młodzieżówce pod koniec zeszłego sezonu. Od tego momentu stał się czymś pomiędzy Meliksonem, Wilkiem a Sobolewskim. To znaczy – pod każdym względem jest niezły. Zapierdziela aż miło, ale potrafi też nieźle uderzyć, nieźle strzelić, nieźle przerzucić. Nieźle, a coraz częściej po prostu dobrze. Dwa, może trzy sezony i będzie transfer. Tak typujemy.

HEROLD GOULON

Bijemy się w pierś, bo gdy zobaczyliśmy go po raz pierwszy, byliśmy przekonani, że ma lekko z osiem kilo nadwagi. Wkrótce spotkaliśmy się jednak z Goulonem na kawie i – oceniając po warunkach fizycznych – czuliśmy się, jakbyśmy mieli przed sobą centra rodem z NBA. Półtora Osmana Chaveza. Jak na razie – jeden z najlepszych transferów Ekstraklasy i niezaprzeczalnie najlepszy piłkarz Zawiszy. Tak, lepszy od Masłowskiego. Francuz ma pewną bardzo nietypową cechę jak na Ekstraklasę. Prawie zawsze zbiera albo wysokie, albo bardzo wysokie noty. Nigdy nie gra słabo. Nawet jak drużynie nie idzie, to on się nie zraża i w każdej, absolutnie każdej akcji rusza jak taran do przodu. Za granicą pewnie nie wytrzymałby tempa, ale w Polsce może być gwiazdą. Przez lata.

PIOTR GRZELCZAK

Nie chce nam się już powtarzać tych utartych sloganów, jak to Barcelona odmieniła jego życie, ale… Cholera no, coś w tym jest! Do tego momentu kariera Grzelczaka przypominała nawet nie tyle sinusoidę, co równię pochyłą. W Widzewie jeszcze dawał radę, ale potem – najpierw w Lechii, potem w Polonii – upodabniał się stylem i statystykami do Daniela Sikorskiego. Aż przyszedł sparing z Barcą, „Grzelu” pokazał się światu i przypomniał sobie, jak się strzela. A to akurat potrafi jak nikt. Co jak co, ale woleje i półwoleje idą mu jak złoto. Tylko prosimy o częściej niż trzy razy na rundę. Wtedy może kiedyś, przy drobnych wiatrach, zahaczy się o jakąś 2. Bundesligę jak Ćwielong.

EDUARDS VISNAKOVS

Gdyby nie Paixao i Brożek, to Łotysza typowalibyśmy na króla strzelców Ekstraklasy. Zastanawiamy się nawet, czy „Wiśnia”, gdyby grał w lepszym klubie, nie zrobiłby takiej kariery jak Rudnevs. W Widzewie zdany jest na samego siebie. Sam musi odjeżdżać, strzelać, podawać, mijać… Ale nie narzekajmy, bo Grzegorz Waranecki – omijając przepisy PZPN-u i robiąc w bambuko Komisję Licencyjną – sprawił naszej lidze kawał piłkarza. I polisę dla samego Widzewa, bo tak dobry piłkarz po prostu nie ma prawa dłużej grać w tak słabym klubie. Co w sumie jest dość przykre, jeśli popatrzymy na jego „staty” z… Kazachstanu.

MARCO PAIXAO

Piłkarz kompletny? Pewnie lekka przesada. Ale takiego napastnika nie widzieliśmy w Ekstraklasie od dawna. Drybling, strzał, podanie, warunki fizyczne, niezła skuteczność, siła, porządny charakter… Naprawdę – Marco Paixao to – jak na nasze warunki – piłkarz bez wad. Wszechstronny. No dobra… Jedyny jego feler to wybujałe ego, bo jaki piłkarz Śląska miałby prawo myśleć o grze w reprezentacji Portugalii? Ł»aden. Chyba, że nazywa się Paixao i strzela prawie tyle goli co Ronaldo. Trzymamy kciuki, żeby mu się udało, bo to bardzo dobry piłkarz i przesympatyczny człowiek.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
2
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama