Widzew przegrał dziś 0:1 z Ruchem, co oznacza, że ostatni komplet punktów zdobyty przez łodzian ciągle przypada na początek sierpnia. Od meczu z Koroną w trzeciej kolejce ligi, nie wygrali ani jednego z sześciu następnych spotkań. Nie ma obecnie w Ekstraklasie drugiego zespołu, który notowałby tak fatalną passę.
Tak na zdrowy rozum, kiedy nie ma już odwrotu, nie da się wrócić do okresu przygotowawczego, ani otworzyć zamkniętego transferowego okna (zresztą, w przypadku Widzewa i tak nic by to nie dało), tylko trzeba grać – po prostu grać i próbować zdobywać jakieś punkty, nie ma w klubie drugiej równie istotnej postaci, jak trener. Ktoś musi to pozbierać. Jak nie on, to kto inny? Tylko trener. Dobry trener.
Co tymczasem robi Radosław Mroczkowski? – Nie ma co podsumowywać… Wyszliśmy dziś w nowym ustawieniu, bo chcieliśmy coś zmienić. Prawda jest taka, że ostatnio w żadnym ustawieniu nam nie wychodziło (…) Coś pozytywnego, jakaś nadzieja? Nie widać. Gdybym miał teraz coś zmienić, to chyba zdecydowałbym się na nowy nabór, nowy okres przygotowawczy i spróbował jeszcze raz – oto cytat z dzisiejszej pomeczowej konferencji (za sport.pl).
Podbudował zespół, nie ma co!
Facet ma tak klarowną wizję przyszłości i jest tak pewny tego, co zbudował, że nic tylko bić brawa. Przysolił prawie jak Zamilski na odprawie „motywacyjnej” młodzieżówki przed meczem z Hiszpanią: „Panowie, nie czarujmy się, ich bramkarz De Gea ma taką technikę, że u nas grałby w pomocy!” Jeden poziom.
Szkoda, że to nie Fantasy Liga. Nie da się wysłać SMS-a po pieniądze, wymienić całej jedenastki na lepszą, wywiesić nowego szyldu i jechać dalej. Niestety. Mroczkowskiemu chyba pomyliły się zabawy. Zwykle bronimy trenerów, piętnujemy ogłupiałych działaczy, którzy zmieniają ich jak rękawiczki. Ale co zrobić w sytuacji, kiedy sam trener publicznie wysyła sygnały, że jest bezradny, a to co było do tej pory nie ma sensu? Ł»e gdyby mógł coś zmienić, to najchętniej by zmienił wszystko? Tym sam wystawia sobie notę.
Fot. FotoPyk