Zapraszamy na sobotni przegląd siedmiu tytułów prasowych.
FAKT
Piłkarz Cracovii: To był koszmarny dzień.
– To był najgorszy moment w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką. Gdy 25 tysięcy ludzi zaśpiewało nam „time to say goodbye” nie było to zbyt miłe – mówi Sebastian Steblecki (21 l.). W poprzednich derbach Krakowa Cracovia przegrała z Wisłą 0:1 i równocześnie spadła z ekstraklasy. – Takie mecze odciskają na człowieku silne piętno. Dla mnie najsmutniejsze w tym momencie było to, że jako klub byliśmy za słabi, by utrzymać się w ekstraklasie. To bolało najbardziej – mówi Steblecki, który wtedy dopiero wchodził do drużyny Pasów. W tamtym spotkaniu pojawił się na boisku dopiero w drugiej połowie. Teraz jest czołowym piłkarzem swojego zespołu. – Dopiero niedawno zrozumiałem, że wtedy nie mogłem jeszcze specjalnie pomóc drużynie. Gdy w tamtym sezonie zacząłem wchodzić do zespołu, strata do bezpiecznego miejsca w tabeli już była bardzo duża. Nasze szanse na utrzymanie były już iluzoryczne – przypomina. Zdaniem Stebleckiego, sezon spędzony w pierwszej lidze, zahartował Cracovię. – Teraz znamy się na wylot. Walcząc o powrót do ekstraklasy przeżywaliśmy bardzo trudne momenty. Po porażkach w drużynie wybuchały konflikty, ale potrafiliśmy wyjść z tego obronną ręką. Teraz też damy radę – zapewnia. Z Cracovią związany jest praktycznie od początku. – Jak byłem pierwszy raz trenerem Cracovii, Sebastian był jednym z chłopców do podawania piłek – wspomina trener Pasów, Wojciech Stawowy (47 l.). – Miał za zadanie szybko podawać piłki, przyspieszając naszą grę. Nigdy bym się nie spodziewał, że za kilka lat będzie podstawowym zawodnikiem mojej drużyny – dodaje.
Stanislav Levy dla Faktu: Z leniami nie pracuję.
Pana obecność na trybunach przynosi szczęście.
– To lepiej żebym tam został na stałe? (śmiech) Prawda jest taka, że ja jako trener chcę być z drużyną na ławce, ale z trybun lepiej widać mecz. Co nie świadczy, że wolałbym tam zostać. Chcę, jak najszybciej wrócić do zespołu. Jeszcze w Chorzowie czeka mnie przerwa. Tam już nie będzie tak łatwo, co u siebie. We Wrocławiu to na dobrą sprawę byłem pięć metrów od ławki.
Akurat stadion w Chorzowie przynosi szczęście Pawłowi Barylskiemu. Po zwolnieniu trenera Lenczyka, asystent wygrał tam z Ruchem.
– To może warto, by Paweł przejął Śląsk? (śmiech)
Wątpię, by drużyna się na to zgodziła. Z pierwszym trenerem żyją świetnie.
– Najbardziej cieszę się, że mam bezgraniczne zaufanie zarówno do asystentów, jak i piłkarzy. Zresztą, beze mnie świetnie sobie poradzili z Lechem, choć presja była duża. Mówiło się o kontuzjach w Lechu, a spojrzałem na ławkę to siedzieli na niej Ubiparip, Pawłowski, czy Teodorczyk.
Saganowski zły na Urbana.
Jednym z najsłabszych zawodników Legii w meczu z Lazio był Marek Saganowski (35 l.). Doświadczony napastnik zastąpił w Rzymie kontuzjowanego Władimira Dwaliszwilego (27 l.), ale radził sobie przeciętnie i w drugiej połowie spotkania został zmieniony. Na boisku pojawił się Michał Kucharczyk (22 l.). Roszada przeprowadzona przez trenera Jana Urbana (51 l.) zirytował Saganowskiego. – Jestem napastnikiem, który bardzo często zdobywa bramki w ostatnich minutach. Udowadniałem wiele razy, że wystarczy mi jedna dobra okazja, aby strzelić gola. Szkoda, że musiałem zejść z boiska tak wcześnie – mówił poddenerwowany Sagan. Co ciekawe, sam Kucharczyk przyznawał, że o planowanej zmianie wiedział… jeszcze przed rozpoczęciem meczu. – Ostatni raz na środku ataku wystąpiłem w poprzednim sezonie. Rozmawiałem z trenerem na odprawie i powiedział, że mogę zastąpić Marka w trakcie gry – twierdził Kucharczyk.
RZECZPOSPOLITA
Cesarz Rzymu.
Ma 35 lat i czuje się młodo. Miroslav Klose podbija serca kibiców Lazio. – Co pokaże pan kolegom z reprezentacji Niemiec w Polsce? – pytał dziennikarz „Die Zeit” przed Euro 2012. – Jeśli będzie czas, zabiorę ich do restauracji na coś dobrego. Na przykład bigos – odpowiadał Klose. – A przed czym będzie pan ich przestrzegał? – ciągnął dziennikarz. – Przed bigosem przed meczem. A sam muszę poszukać lodów „Śnieżka”, to jedno z moich najsilniejszych wspomnień z przeszłości – mówił Miroslav, który urodził się Mirosławem. Lodów nie znalazł, ale o pobycie w Gdańsku, gdzie zamieszkała reprezentacja Niemiec, mówił w samych superlatywach. Polscy Niemcy cieszyli się, że turniej odbywa się w ich ojczyźnie, ale mieli też obawy. Lukas Podolski mniejsze, bo na wielkich turniejach zawsze znajdował czas dla dziennikarzy z Polski, mówił dużo, śmiesznie i zawsze chętnie. Powtarzał, że chce zakończyć karierę w ukochanym Górniku Zabrze. Klose był inny – bardziej wycofany, jakby zawstydzony, odmawiał wywiadów. Niektórzy myśleli, że nie umie mówić po polsku, ale kiedy już się odezwał, okazywało się, że Podolski może się od niego tylko uczyć. Miroslav jest skromny, wie, że niektórzy nie wybaczyli mu gry dla Niemiec, unika rozgłosu. Jego żona Sylwia pochodzi jednak z Polski, a synowie – Luan i Noah mówią płynnie w naszym języku.
GAZETA WYBORCZA
Śląsk zacznie sezon od IV ligi: Wrocław będzie Europejską Stolicą Kultury i zapadłą sportową dziurą!
Wiele faktów wskazuje, że władze Wrocławia pogodziły się z tym, że w nowym sezonie piłkarski Śląsk rozpocznie rozgrywki na szczeblu regionalnym – co najwyżej w IV lidze. To katastrofa Śląska. Władze Wrocławia chcą przejąć Śląsk od Zygmunta Solorza, który ma większościowe udziały w klubie. I są przygotowane na każdą wersję. Nawet taką, w której Śląsk zacznie nowy sezon w rozgrywkach regionalnych. Jeżeli powiedzie się plan miasta, klub zostanie zlicytowany za długi i przejęty od Solorza przez gminę Wrocław. W całym planie jest jednak jeden bardzo słaby punkt – zarejestrowana przez miasto nowa spółka Wojskowy Klub Sportowy Śląsk Wrocław SA nie otrzyma licencji na grę w ekstraklasie. Wprawdzie wynajęty przez prezydenta adwokat Jacek Masiota zapewnia, że nowy twór licencję dostanie, ale co ma mówić. Przecież po to jest zatrudniony i opłacany, aby licencję wywalczył albo przynajmniej mówił, że ją zdobędzie. A przepisy PZPN jasno i wyraźnie mówią, że licencji ze spółki do spółki przenosić nie można. Tę wiedzę władze Wrocławia mają i nieoficjalnie przyznają, że rzeczywiście Śląsk nowy sezon może zacząć w niższej lidze. We wczorajszej „Gazecie” pisaliśmy, że gmina jest przekonana, iż odbudowa Śląska zacznie się na poziomie III ligi. Potwierdzał to również prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Padewski. Problem w tym, że wcale tak się stać nie musi.
Hubert Wołąkiewicz: Znowu nie umiemy wykonywać poleceń.
– W pięć minut wykończyły nas stałe fragmenty gry. Przy takim obrocie sprawy w głowie pojawiają się różne myśli. Przed nami jednak mecz w poniedziałek z Piastem Gliwice. Musimy, po prostu musimy się pozbierać – mówi obrońca Kolejorza Hubert Wołąkiewicz po porażce Lecha Poznań z Pogonią Szczecin 1:2. Hubert Wołąkiewicz mówił po meczu, że nie chciałby już wracać do plagi kontuzji, jaka spadła na Lecha Poznań. – Mówimy o tym cały czas, już wystarczy. Trenujemy ze wszystkich sił, a wciąż nie potrafimy wykonywać poleceń na boisku – mówił. – Kontrolowaliśmy mecz z Pogonią, układało się to dobrze, strzeliliśmy gola, po czym w pięć minut wykończyły nas stałe fragmenty gry. A przecież trenujemy takie sytuacje. Już w poniedziałek Lech Poznań zagra mecz z Piastem w Gliwicach. – Musimy, po prostu musimy się pozbierać. Nie mamy wyjścia. Trzeba ułożyć sobie w głowie, dlaczego zagraliśmy dwie tak różne połowy, pozbierać się, zagrać jak najlepiej umiemy i czekać, aż kontuzjowani gracze wrócą do gry.
Jan Urban o zamknięciu stadionu: UEFA jest, jaka jest i nie ma na nią mocnych.
– O decyzji UEFA dotyczącej zamknięcia stadionu nie rozmawiałem z drużyną. Wiadomo jednak, że nikt nie jest zadowolony. Trudno wyobrazić sobie mecz przy pustych trybunach. To bardzo rzadka sytuacja. To będzie dziwne, ale niesamowicie ważne dla nas spotkanie. Jeżeli chcemy pozostać w grze, musimy zwyciężyć – stwierdził trener Legii. Mecz z Apollonem odbędzie się 3 października, oba zespoły przegrały swoje pierwsze spotkania. – Przy dopingu kibiców gra się zdecydowanie lepiej. Występuje wówczas też duża presja na przeciwniku. UEFA jest, jaka jest i na nią nie ma mocnych – dodał Urban. UEFA ukarała w czwartek Legię zamknięciem stadionu na dwa mecze europejskich pucharów (na jeden z nich obowiązuje zawieszenie na pięć lat) oraz 150 tys. euro. Przyczyną były rasistowskie zachowania na trybunach, rzucanie przedmiotów na boisko, używanie wskaźników laserowych i niedostateczna organizacja meczów z Molde i Steauą.
SPORT
„Górnik ma problem, kiedy rywal zaczyna dominować”.
Zabrzanie ostatni raz wygrali przy Łazienkowskiej prawie 15 lat temu. Jak będzie jutro? W tym sezonie – podobnie jak warszawianie – jeszcze nie przegrali. Ba, nawet nie musieli gonić wyniku. Dla zawodników Adama Nawałki będzie to trudne spotkanie. Ale zdaniem Grzegorza Mielcarskiego, komentatora Canal+, „Trójkolorowi” będą najbardziej wymagającym przeciwnikiem w lidze, z jakim w tym sezonie spotkała się drużyna Jana Urbana. – Jeżeli nie da Legii rozwinąć skrzydeł w drugiej linii, to ma szansę – uważa były dyrektor sportowy Wisły Kraków. Ostatnio Legia przegrała w Lidze Europy z Lazio, a włoski rywal wygrał 1-0. Mielcarski uważa, że Górnik potrafi zagrać wysokim pressingiem, ale… – Mam taką wątpliwość, czy jest w stanie grać taką piłkę dłużej niż godzinę, bo kosztuje dużo sił, a ławka zabrzan jest… średnia. Górnik ma problem, kiedy rywal zaczyna dominować. To sygnał, że jeszcze wiele przed nimi pracy. Legię i Górnika dzieli finansowa przepaść, ale jak zauważa ekspert… – Gdyby tylko to się liczyło, to jak wytłumaczyć pokonanie Legii przez Ruch?
Jan Woś o Filipie Starzyńskim: Nie radzi sobie ze swoją psychiką
Nowy trener Jan Kocian podjął się trudnego zadania. Ruch ma wiele problemów. Od defensywy po atak. Zawodzi drużyna jako całość i poszczególni gracze, którzy jeszcze niedawno potrafili zrobić różnicę. Filip Starzyński, Łukasz Janoszka, Maciej Jankowski – ta trójka jest cieniem samych siebie.
Zdaniem Jana Wosia, byłego pomocnika chorzowian, a obecnie trenera III-ligowej Skry Częstochowa, wymienieni wyżej piłkarze nie należą do tych odpornych psychicznie. – Filip Starzyński uchodzi za nieprzeciętny talent, został zauważony przez środowisko, ale ten sezon ma zdecydowanie słabszy – zauważa były kapitan Odry Wodzisław. – Nawet grając w III lidze jest niewidoczny, nie błyszczy. Taki dołek dla młodego chłopaka musi być strasznie frustrujący. Nie znam go, nie wiem jakim jest człowiekiem, ale widzę, że sobie nie radzi ze swoją psychiką. Głową ma ciągle zwieszoną, jest taki dziwnie apatyczny – mówi Woś.
DZIENNIK POLSKI
Chrapek i Steblecki, czyli jak powinny wyglądać derby Krakowa.
Pamiętacie pierwsze derby, na których byliście?
Michał: – Przechodziłem akurat do Wisły, trenowałem w trampkarzach młodszych, miałem 14-15 lat. Nie pamiętam dokładnie, które to były derby, ale przeżycie było spore. Pomyślałem sobie, że miło byłoby wystąpić przed taką publicznością.
I chowałeś piłkę za plecami, gdy trzeba było podać piłkę wiślakowi?
Sebastian: [śmiech] Tak byliśmy uczeni, że kiedy jest dobry wynik dla Cracovii, to trzeba piłkę podawać jak najwolniej, a gdy jest zły, to szybciej.
Wy już chyba graliście ze sobą derby w grupach młodzieżowych?
Michał: – Nie, właśnie nie było takiego meczu.
Sebastian: – Michał zazwyczaj grał w juniorach starszych, ja młodszych, potem on przeszedł do Młodej Ekstraklasy. Potem, gdy ja grałem w ME, Michał był na wypożyczeniu w Stróżach. Tak się mijaliśmy.
Dawniej piłkarze obu klubów przyjaźnili się, razem imprezowali. Z wami też tak jest?
Michał: – Nie, na tyle się nie znamy. Poznaliśmy się ostatnio na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej. Można więc powiedzieć, że znamy się dopiero miesiąc.
SUPER EXPRESS
Jacek Ziober:Nie zaszczujcie Boenischa.
Jak pan ocenia to, co się dzieje wokół Sebastiana Boenischa? Czy to nie jest fragment większej całości pod tytułem „polowanie na farbowane lisy”?
– Oczywiście, że tak jest. Najpierw zaszczuto Obraniaka. Bardzo dobrego piłkarza, który tej kadrze mógł jeszcze dużo pomóc, a młody Zieliński niejednego by się przy nim nauczył. Ale nie dziwię się, że Ludo zrezygnował, na jego miejscu też bym dał sobie spokój. Teraz zaczyna się polowanie na Boenischa. Apeluję, aby zostawić tego chłopaka w spokoju.
Tyle że Sebastian sam daje powody do ataków. Może lepiej go nie powoływać i poczekać, aż wróci do formy?
– Boenisch jeszcze będzie grał tak jak za czasów debiutu w kadrze, czyli fajnie, ofensywnie, dynamicznie. Faktem jest, że musi poprawić formę, ale gdybyśmy do kadry nie powoływali tych, którzy są w niższej dyspozycji, to tylu by odpadło i nie byłoby z czego sklecić jedenastki.
Od pewnego czasu jest pan też surowym recenzentem występów LewandowskiegoÂ….
– Tak, bo gdyby w Borussii miał serię 10 meczów bez gola, toby usiadł na ławie i tyle. To najlepszy polski napastnik, ale to nie oznacza, że nie można złego słowa powiedzieć. A u nas nigdy Robert nie był winien, tylko inni, bo mu nie podawali. Były mecze, w których nawet getrów nie ubrudził. Tak być nie może! Napastnik to pierwszy obrońca i Robert też musi to pokazywać.
Adam Nawałka: Na Legię z podniesioną głową.
Dla Górnika mecz z Legią będzie testem, który pokaże, na co was stać w tym sezonie?
– Jeżeli spojrzymy na poziom ekonomiczny, porównamy kadry obu drużyn, to Legia i my jesteśmy na zupełnie różnych biegunach. Warszawianie to najlepiej zorganizowany klub w Polsce. Wszystko jest na wysokim poziomie: baza, szkolenie młodzieży. Ale cały urok piłki polega na tym, że nie zawsze ten bogaty faworyt wygrywa. Dlatego do stolicy przyjeżdżamy z podniesioną głową, gotowi do walki.
Legia do meczu z Górnikiem przystąpi zaledwie 72 godziny po ciężkim pojedynku z Lazio Rzym w Lidze Europy…
– Obie drużyny przystąpią do gry z równymi szansami. Nie szukajmy naszej przewagi w fakcie, że Legia gra w pucharach. Profesjonalni piłkarze muszą być gotowi do gry co trzy, cztery dni. Ja o przygotowanie fizyczne swoich zawodników jestem spokojny.
W niedzielę postraszycie Legię Prejuceem Nakoulmą? Po perypetiach transferowych jesienią imponuje formą.
– W Górniku najważniejsza jest drużyna. Naszej gry nie opieramy na indywidualnych popisach, liczy się solidna praca zespołowa. Choć oczywiście bardzo mnie cieszy dyspozycja Prejucea. Latem dużo pracowaliśmy nad jego formą psychofizyczną. Tłumaczyliśmy mu, że musi się odciąć od transferowych spekulacji i skoncentrować wyłącznie na grze w Górniku. Cieszę się, że nam się udało.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Andrzej Kuchar: Nie sprzedajemy Lechii Gdańsk.
Pan sam nigdy nie chwyta za telefon, by pogadać ze szkoleniowcem?
– Nie mam takiego zwyczaju. Po co miałbym to robić?
Może się zdarzyć, że trener boi się zadzwonić.
– Nie musi się bać. Zawsze odbieram telefon od trenera. Każdy z zatrudnianych przez Lechię szkoleniowców zna tę zasadę. Probierz oczywiście też.
I Probierz często dzwoni?
– Tak różnie. Częściej, rzadziej. Ale znamy się dobrze, bo przychodziłem oglądać zajęcia w okresie przygotowawczym.
I co pan o nim sądzi? Znalazł pan wreszcie trenera na lata? Bo to już szósty szkoleniowiec, który trafił do Lechii za pana czasów.
– Policzmy. Zieliński, Kafarski, Janas, Ulatowski, Kaczmarek i teraz Probierz. No tak, szósty. Sam jestem z wykształcenia trenerem, dlatego zdanie o szkoleniowcu wyrabiam sobie na podstawie własnych obserwacji, analizowania jego warsztatu, sposobu pracy. I generalnie wniosek mam taki, że polski trener ma za mało wiedzy ogólnej, takiej psycho-pedagogicznej. Tymczasem zawód trenera w grach zespołowych to najtrudniejszy zawód na świecie.
Widzew pierwszą ofiarą Bońka?
Trener Widzewa Radosław Mroczkowski nie może być zwolennikiem pomysłu Zbigniewa Bońka, by ograniczyć liczbę obcokrajowców w ekstraklasie. Szkoleniowiec wystawił w meczu z Piastem jedenastkę, w której było tylko trzech Polaków: Marcin Kaczmarek, Marcin Mielcarz i 18-letni Patryk Stępiński. Od 29. minuty było ich jeszcze mniej. Przy niekorzystnym wyniku Mroczkowski dokonał korekty, wprowadzając za Kaczmarka Alexa Bruno. Do 54. minuty w zespole Widzewa grało więc zaledwie dwóch Polaków. Do podobnego zdarzenia mogło dojść już tydzień temu w spotkaniu Widzewa z Podbeskidziem. Wtedy Mroczkowski również rozpoczął mecz z trzema Polakami w składzie. Później zdjął z boiska Kaczmarka, wcześniej wprowadzając jednak Tomasza Kowalskiego za Veljko Batrovicia. Trzech Polaków przebywało więc na boisku przez całe spotkanie. Wydarzenie z piątkowego meczu jest o tyle ciekawe, że właśnie toczy się dyskusja na temat pomysłu zaproponowanego przez Zbigniewa Bońka. Przez PZPN chciałby, aby do polskiej ligi został wprowadzony limit graczy spoza Unii Europejskiej. Ofiarą tej reformy padłby właśnie Widzew, który na takich piłkarzach bazuje. W szczytowym momencie meczu z Piastem w drużynie Mroczkowskiego było aż pięciu takich zawodników : Alex Bruno (Brazylia), Prince Okachi (Nigeria), Veljko Batrović (Czarnogóra), Kevin La France (Haiti), Lewon Hajrapetjan (Armenia).
Franek Smuda na luzie…
Piłkarz z nadwagą czy po kielichu?
Jeden i drugi na złom.
Rynek w Krakowie czy Kazimierz?
Krakowski rynek.
Golonka z piwem czy sałatka i woda mineralna?
Teraz sałatka, ale kiedyś golonka z piwkiem była grana.
Lepsze wspomnienie Wisła czy Widzew?
Piękne chwile i tu i tu.
Dom za miastem czy apartament?
Dom za miastem.
Volkswagen czy Audi?
Audi.