Nie wiemy, jak w przyszłym sezonie pod względem personaliów wyglądał będzie Górnik Zabrze, ale nie można wykluczyć, że będzie to już zdecydowanie inna drużyna. To siłą rzeczy powoduje strach, że poziom sportowy poleci na łeb, na szyję, ale ostatnie mecze zabrzan są dla kibiców tego klubu jak kubek melisy. Uspokajają. Marcin Brosz wydaje się być specjalistą od łatania dziur. Najnowszy i być może najlepszy przykład to napastnicy. Jest życie bez świetnego duetu Angulo-Wolsztyński. Marcin Urynowicz i Daniel Smuga najpierw zdobyli stadion przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu, a dziś pognębili Zagłębie w Lubinie.
Mecz ułożył się dla ich drużyny o tyle dobrze, że już w 7. minucie Zagłębie podarowało Górnikowi bramkę. Oczywiście Hładun z Matuszczykiem nie zawiązali wstążki na futbolówce i nie odprowadzili Urynowicza pod samą linię bramkową, ale efekt był ten sam. Niedoświadczony golkiper wznawiał grę od bramki i wybrał ustawionego przed szesnastką byłego reprezentanta. Ten był tym faktem zdziwiony niemal tak, jak wtedy gdy nie mógł doczekać się powołania, bo Smuda pomylił go z Matuszkiem. Nie najlepiej przyjął piłkę, niewiele zabrakło, by przejął ją już Żurkowski, ale ostatecznie z presji wytworzonej przez pomocnika skorzystał Urynowicz i pewnie umieścił piłkę w siatce.
Reakcja lubinian? Niby właściwa, a zarazem niemrawa. Piłkarze Lewandowskiego byli bowiem zdecydowanie częściej przy piłce, cierpliwie szukali dziur w murze ustawionym przez drużynę Brosza, ale tak na dobrą sprawę Loska musiał nagimnastykować się tylko raz – po dość zaskakującym i kąśliwym uderzeniu Filipa Starzyńskiego z rzutu wolnego.
Co gorsze z perspektywy gospodarzy, Górnik bez większych ceregieli strzelił drugą bramkę. Z piłką ruszył Żurkowski, Kądzior uruchomił Smugę, a chłopak, który jeszcze jesienią grał w trzeciej lidze, wykazał się pozytywną bezczelnością, którą uwielbiamy u piłkarzy. Założył siatkę Kopaczowi i jednocześnie wzorowo wyłożył piłkę Kądziorowi. A jakby tego było mało, duet Smuga-Urynowicz powinien wypracować przynajmniej jeszcze jedną bramkę, ale obaj minęli się z piłką, gdy bardzo dobrze z prawego skrzydła wrzucił Wieteska.
Dobrze wiemy, że ekipa Górnika to specjaliści od trwonienia przewagi, masę bramek podopieczni Brosza stracili szczególnie w ostatnim kwadransie, ale tym razem było inaczej. Pomogło Zagłębie, które najlepszą okazję stworzyło sobie po tym, jak jeden z Zabrzan wyłożył piłkę Starzyńskiemu (trafił w poprzeczkę), ale wypada docenić też gości, którzy w końcu wykazywali się niepodobnym do nich wyrachowaniem – obyło się bez dążenia do strzelania trzeciej bramki za wszelką, za to nie zabrakło koncentracji w defensywie.
Efekt jest taki, że przed rozpoczęciem meczu w Białymstoku Górnik ma cztery punkty straty do Legii, trzy do Lecha i tylko jeden do Jagiellonii. Rozdział “europejski” w tej fajnej, rozpoczętej blisko rok temu przygodzie coraz bliżej.
[event_results 455610]
Fot. Newspix.pl