Spektakularna wymiana „Świętych”, czyli o nieprzewidywalności futbolu na przykładzie Bale’a

redakcja

Autor:redakcja

03 września 2013, 10:55 • 3 min czytania

Gdyby to się wydarzyło w Polsce, każdy dyrektor albo prezes – Bednarz, Trzeciak, Jóźwiak – (możecie wstawić tu dowolne nazwisko ze świata polskiej piłki, kogokolwiek na odpowiednio wysokim stołku, teraz lub w przeszłości), który znalazłby się w podobnej sytuacji, miałby przegwizdane na długie, długie lata. W każdym wywiadzie podpytywanoby go i wypominano, jak to kiedyś nie poznał się na talencie czystej wody. Prawdziwej perełce, z której nie wycisnął tyle, ile można było. Rzecz w tym, że w futbolu dzieją się czasem rzeczy, które trudno wytłumaczyć, których nie sposób przewidzieć, a już na pewno przewidzieć ich skali. I zdecydowanie nie mowa tu o wyniku najbliższego meczu.
Był niegdyś taki napastnik, dla niektórych pewnie już w piłkarskiej prehistorii, dla niektórych niekoniecznie… Nazywał się Gerd Muller. Kiedy Bayern sprowadzał go z TSV Nordligen, ówczesny trener Bawarczyków – Zlatko Cajkovski (dwa lata wcześniej zdobył mistrzostwo Niemiec z FC Koeln, później z Bayernem między innymi Puchar Zdobywców Pucharów. Krótko mówiąc, trudno uznać go za dyletanta) zachodził w głowę, co zrobić z tym nieszczęśnikiem. Muller za swoimi 64 centymetrami obwodu uda, przedziwną budową, która mogłaby wskazywać, że nigdy nie zrobi wielkiej kariery w piłce (a która to później stała się jego podstawowym atutem), wyglądał jak rugbysta albo ciężarowiec. Cajkovski początkowo nie chciał nawet włączyć go do pierwszego zespołu. Nie traktował go poważnie, jednak uległ namowom prezydenta klubu i przyjrzał mu się bliżej. Raz i drugi, pozwolił zagrać w kilku meczach… Co było dalej, to już wszyscy wiedzą.

Spektakularna wymiana „Świętych”, czyli o nieprzewidywalności futbolu na przykładzie Bale’a
Reklama

Dziś znamy Mullera jako jednego z najwybitniejszych snajperów w dziejach. Strzelca 365 goli w 427 meczach niemieckiej ligi. Króla strzelców mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Siedmiokrotnego króla strzelców Bundesligi, który zagrał dla Bayernu prawie 500 meczów.

I o to chodzi właśnie. Jedni dostrzegli talent, inni go nie widzieli wcale, ale z pewnością nikt nie potrafił przewidzieć, że jego gwiazda wybuchnie aż na taką skalę.

Reklama

Podobnie jest dziś z Garethem Balem. Sześć, siedem lat temu Walijczyk kopał jeszcze piłkę z Grzegorzem Rasiakiem i Markiem Saganowskim. „Sagan” wprawdzie opowiada, że już wtedy było widać po nim wielki talent – jako młody chłopak na 100 metrów biegał w nieco ponad 11 sekund, dostawał pierwsze oferty z dużych klubów. Ale czy ktokolwiek miał prawo podejrzewać, że kilka lat później przyjedzie pan Florentino Perez i przed siedzibą Tottenhamu wyładuje całą przyczepę kasy? 100 milionów euro?

Bale w 2007 roku odszedł z ekipy „Świętych” do Tottenhamu. Do klubu, który jak się słusznie wydawało, mógł zapewnić mu odpowiedni, zrównoważony rozwój. Klubu ni małego, ni na tyle potężnego, żeby chłopak utonął w dostatku otaczających go gwiazdorów. Kosztował 5 milionów funtów. Kolejne 5 Southampton miał zarobić z tytułu dodatkowych klauzul, a na koniec jeszcze 25 procent sumy kolejnego transferu. 25 procent! Problem w tym, że w niedługim czasie „Święci” popadli w poważne tarapaty finansowe. Zaczęli zjeżdżać po równi pochyłej – do Championship, później nawet do League One. Działacze klubu zareagowali mądrze, jak przynajmniej wtedy mogło się wydawać. 25 procent z kolejnego transferu Bale’a zamienili na gwarantowane, płatne od zaraz 3 miliony funtów. Kalkulowali, musieli spłacać długi, próbowali wyjść na prostą. Oczywiście, mogli na tym stracić, gdyby Bale w przyszłości zmienił barwy za więcej niż 12 baniek. Tylko ile stracić? Kolejny milion, dwa, może trzy? Wtedy te pewne 3 miliony od Tottenhamu były im potrzebne bardziej niż niepewność i nadzieja, że „Koguty” kiedyś jeszcze przehandlują Walijczyka za odpowiednio dużą sumę.

Ciekawe, co myślą o tym dzisiaj. Co zrobiliby, gdyby mogli raz jeszcze podjąć te decyzję. Poczekaliby czy tak jak wtedy wzięli pewne 3 miliony? Na czysto stracili jakieś 20.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama