Kasa, misiu, kasa, czyli trzy ciekawe deale letniego okna

redakcja

Autor:redakcja

02 września 2013, 16:25 • 3 min czytania

Nie, nie Bale w Realu, nie Alcantara w Bayernie, ani nawet Willian jednego dnia już w Tottenhamie… i tego samego jednak w Chelsea. Chcielibyśmy zwrócić uwagę na trzy transfery z (chyba możemy tak napisać) drugiego szeregu. Trzy historie, smaczki, nietypowe sytuacje. Może nie najbardziej pokręcone w dziejach piłkarskiego świata (w końcu kiedyś pewien Norweg został wykupiony z klubu transportem krewetek, a Collins John, zawodnik Piasta, na początku kariery odchodził do Twente za… encyklopedie i przybory do miejscowej szkoły), ale jednak wybijające się z tej całej młócki letniego okna w Europie.

Kasa, misiu, kasa, czyli trzy ciekawe deale letniego okna
Reklama

Po pierwsze – Martin Demichelis.

Ruch oznaczający dla Atletico Madryt tylko jedno – czysty zysk. Argentyńczyk, lat 32, przez dłuższy czas szukał nowego pracodawcy. Nie zamierzał zostać w Maladze, w której grał wprawdzie regularnie (45 występów w ostatnim sezonie, 43 sezon wcześniej), ale wiadomo – kasa, cele, aspiracje. Wszystko nie to. Przez chwilę zastanawiał się nawet czy nie wracać do ojczyzny, ale tam też kasa, cele i aspiracje za bardzo by się nie zgadzały. Tym bardziej, że w międzyczasie odezwał się klub z hiszpańskiego topu. 11 lipca Demichelis ZA DARMO trafił do Atletico. Nie chciał dłużej grać w Maladze, a zarabiał sporo, więc strony poszły na kompromis. Zaraz po przyjeździe odegrał typową scenkę, jaki to jest dumny z transferu do tak wielkiego klubu i ile może w nim osiągnąć… Tyle że 53 dni później ruszył dalej. Atletico ściągnęło o 8 lat młodszego Toby’ego Alderweirelda, a Demichelisa upchnęło na szczycie szczytów – w Manchesterze City. Jak podają media, za 5 milionów euro.

Reklama

Jedno okienko, niecałe dwa miesiące od transferu do transferu i 5 baniek na czysto.

Po drugie – Geoffrey Kondogbia.

Niby transfer jakich wiele. 20-letni Francuz zakomunikował władzom Sevilli, że chce wykupić swój kontrakt za 20 milionów euro i odejść do Monaco. Wiadomo, że kasa miała popłynąć z księstwa, a nie z kieszeni zawodnika (bo nie dość, że byłoby to wyjątkowo wbrew logice, to i pewnie sam Kondogbia nie ma jeszcze takiej zdolności kredytowej), ale spójrzmy co się dzieje dalej. Francuz trafia do Monaco, zadowolony pozuje z czerwono – białą koszulką, ale gdzieś w tle trwa liczenie kasy. Mało kto wie, jak bardzo sam Kondogbia był w ostatnich miesiącach zależny od tych, którzy dzisiaj liczą. Przed rokiem trafił do Sevilli za 4 miliony euro, choć patrząc z perspektywy klubu, niejako za darmo. Transfer w całości miał sfinansować robiący interesy w piłce fundusz Doyen Sports Investments.

Ci sami ludzie, którzy stali za ostatnim transferem Radamela Falcao, zagwarantowali sobie około 50 procent praw do zawodnika. Co więcej, jako że de facto kupili go Sevilli, w umowie zamieścili istotny zapis – jeśli za Kondogbię pojawi się oferta powyżej 6 milionów euro, klub zobowiązany jest go sprzedać albo wykupić od funduszu pozostałe 50 praw do jego karty. Monaco wyłożyło 20 baniek. Do Sevilli popłynie mniej więcej połowa, reszta do funduszu.

Kasa robi kasę.

Po trzecie – Aleksandr Kokorin.

Spróbujemy zachować chronologię. Było mniej więcej tak…

4 lipca Kokorin odchodzi z Dinama Moskwa do Anży za 19 milionów euro.
15 sierpnia Kokorin odchodzi z Anży do… Dinama Moskwa. Za… 19 milionów euro.

Facet spędził w Dagestanie (na jego miejscu też wolelibyśmy Moskwę) miesiąc z niedużym hakiem. Nawet nie zdążył zadebiutować w nowych barwach, bo pauzował za czerwoną kartkę, po czym Dinamo dostało przelew zwrotny i znów ma go u siebie. Powód jest oczywiście tylko jeden, jak to coraz częściej w piłce, kasa. Parę tygodni temu działacze Anży poinformowali, że skoro wielkimi pieniędzmi nie udało im się osiągnąć spektakularnego sukcesu, to teraz postawią na rozwój akademii. Mówiąc dosadniej – drastycznie ograniczą inwestycje. Na efekt nie trzeba było długo czekać, w Dinamie zakasali rękawy i zaczęli kupować co leci. Klub prowadzony przez Dana Petrescu wydał w tym oknie transferowym 69 milionów euro (!), z czego 68,5 miliona na sześciu zawodników Anży Machaczkała.

Swoją drogą, to ciekawe… Menedżer Kokorina też prowizję zwrócił czy może skasował podwójnie?

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama