Nie ma już w lidze wybuchowego Ojrzyńskiego i charakternego Hajty. Jest za to Probierz, którego gwizdy, machanie rękami i cały ten cyrk wokół ławki zainspirował nas do tekstu, w którym wzięliśmy pod lupę każdego trenera ekstraklasy i sprawdziliśmy, jak zachowują się w trakcie meczów. Zaczynamy od najmniej żywiołowych.
Radosław Mroczkowski
Nie wiemy, czy przedawkował melisę, czy tak już po prostu ma, ale za każdym razem, gdy go oglądaliśmy, nie wydobył z siebie choćby jednego krzyku. Rozumiemy, że nie każdy musi być jak Paolo Di Canio, że gorąca głowa nie zawsze popłaca, ale litości… „Mroczek” to trener, który kojarzy nam się z bujanym fotelem, z kijkami od nordic walking albo z telefonem, którym kiedyś dostał od Ukaha i nawet nie zareagował… Ksywka „Papież” wiele wyjaśnia. Dajemy mu jeden. Na zachętę.
Skala Probierza: 1/10
Marcin Brosz
Trener, który nie staje do przedmeczowych wywiadów albo staje rzadko, a w dodatku dopisuje do tego dziwaczne teorie. Czyli mówiąc krótko – dziwak. Niestety albo stety występy telewizyjne to nie jedyna rzecz, w której mocno ograniczył działalność. Brosz na ławce praktycznie nie istnieje. Głównym dowodzącym jest Dariusz Dudek, czasem coś krzyknie kierownik, a Brosz? Brosz drapie się po podbródku.
Skala Probierza: 1/10
Adam Buczek
Ludzie, którzy go znają mówią, że jest dobrze poukładany taktyczno-technicznie, że więcej pracuje niż mówi. No fajnie, ale jeśli chodzi o to, jak zachowuje się na ławce, wielu punktów u nas nie dostanie. Grzeczny. Ułożony. Przypomina nam trochę nauczyciela, który wchodzi pierwszy raz do klasy i za wszelką cenę nie chce nikomu podpaść. Na razie za nim trzy mecze. Może się rozkręci.
Skala Probierza: 2/10
Jose Rojo Martin Pacheta
Nie widzieliśmy go w meczu z Piastem, ale kilka osób mówiło, że strasznie pajacuje. Sztuka dla sztuki, bo przecież poza osławionym tłumaczem i tak nikt go nie rozumie. Na razie bez oceny.
Dariusz Wdowczyk
Na ławce Pogoni zwykle dużo krzyku, ale większość to nerwowe reakcje Macieja Stolarczyka. Wdowczyk pod tym względem to zdecydowanie półka niżej. Nie jest już tak aktywny jak kiedyś. Jasne, wychodzi z boksu, rzuca gestami, krzyczy coś o pressingu, ale – jak na ligowe realia – szału nie ma. Obserwowaliśmy go w kilku meczach i sprawiał wrażenie opanowanego. Piłkarzy raczej nie gani, jeśli już, to arbitrów. W niedawnym meczu z Zawiszą wyleciał na trybuny, bo krzyknął do sędziego Radkiewicza „Kurwa, co ty gwiżdżesz?”. Zdziwiło to nas, zdziwiło to Wdowczyka, zdziwiło chyba każdego, kto choć przez chwilę stał kiedyś przy ławce w trakcie meczu. – Kurczę, to za też wyrzucają? – uśmiechał się na konferencji prasowej Ryszard Tarasiewicz, który w kwestii opieprzania sędziów mógłby dawać korepetycje.
Skala Probierza: 4/10
Mariusz Rumak
Jeden z tych biegających, non stop sterczących przy linii, jakby chciał wywrzeć na zawodnikach jeszcze większe ciśnienie. Czasem przeraźliwie nudny (poprzednia runda), a czasem wyjątkowo ekspresyjny (obecny sezon). Przykładem choćby mecz z Koroną, gdzie ciągle dawał instrukcje, parę razy wychodził poza dozwoloną linię, a gdy było trzeba potrafił zganić. Cechy charakterystyczne: donośny głos i łatwe wyprowadzanie się z równowagi, co można zaobserwować choćby po dość często ciskaną o ziemię bidonem albo butelką.
Skala Probierza: 5/10
Jan Urban
Facet, który raczej nie spina się, by obalić teorię Zbigniewa Bońka, mówiącą, że trener ma tylko 20 procent wpływu na grę zespołu. Urban, gdy już piłka pójdzie w ruch, najczęściej siedzi i obserwuje. Po niewykorzystanych sytuacjach przeklnie, wyrazi frustrację w gronie asystentów, ale rzadko krzyknie do zawodników, a jeszcze rzadziej wyda w trakcie meczu instrukcje. To nie jest typ szkoleniowca, który będzie gwizdał i gestykulował. Wstrząsu dokonuje dopiero w przerwie. W szatni albo już w tunelu, jak choćby w wiosennym meczu z Lechem, kiedy Kuba Kosecki ustawił się do wywiadu, a Urban zabrał go prosto sprzed kamery i opieprzył, że mając bolącą nogę nie idzie w pierwszej kolejności do szatni.
Skala Probierza: 5/10
Franciszek Smuda 5/10
– On ma 65 lat, nie wiem, czy będzie miał jeszcze taką werwę jaką miał 17 lat temu. Stanie dwa razy dziennie na boisku i decydowanie poza nim to nie jest picie ciepłego piwka – mówił nam Andrzej Grajewski, gdy w połowie czerwca Smuda podpisał kontrakt z Wisłą. No i rzeczywiście. To już nie te czasy, kiedy prawdziwek z Lubomi biegał wzdłuż linii i w co czwartym słowie rzucał soczystą kurwę. Machanie łapami? Rzadko. Wyżywanie się na biegających obok ławki piłkarzach? Jeszcze rzadziej. Rzucanie bidonami, jak niegdyś w Szymkowiaka? W ogóle. Taki jest dzisiejszy Smuda. Schowany w boksie, pokrzykujący tylko w wyjątkowych sytuacjach albo w końcówce meczu. Kiedyś sędziowie narzekali, że za często przekracza dozwoloną linię (Smuda: „Idę, bo ten chuj się nie odczepi”), teraz problemu już nie ma. Wiek robi swoje, a i ostatnie lata chyba trochę nauczyły go pokory.
Skala Probierza: 5/10
Jacek Zieliński
Po Fornalik brothers, czyli cichym Waldku i jeszcze cichszym Tomku, duża dawka ekspresji. Zieliński potrafi krzyknąć. Widać, że ma posłuch, ale jeśli chodzi o show na ławce, to daleko mu do biegającego Probierza albo opieprzającego Nawałki. Często siedzi w boksie, po ławkowym prostokącie tylko spaceruje, a jak już ma piłować piłkarzy, to najczęściej robi to w przerwie. Bezlitosny dla sędziów.
Skala Probierza: 6/10
Czesław Michniewicz
Konkretny, czyli nie pajacuje przy linii i nie wymyśla nie wiadomo, jakich gestów. W jakimś wywiadzie powiedział, że dla piłkarzy jest jak matka, która musi czasem skarcić, ale ogólnie zawsze jest po ich stronie. Kiedy trzeba zjebać – zjebie. Kiedy pochwalić – pochwali. Zwykle wesoły przed meczem, ale w trakcie potrafi wybuchnąć. Jak choćby w pucharowym starciu z GKS Katowice, kiedy po podyktowanym karnym nie wytrzymał i krzyknął w stronę sędziego: „Ty kut… je…, przez ciebie odpadniemy z pucharów”.
Skala Probierza: 7/10
Wojciech Stawowy
Złośliwi powiedzieliby, że na ławce trenerskiej wyróżnia się równiutko przystrzyżonymi wąsami i nienagnanie wyprasowaną koszulą. Ale my złośliwi nie jesteśmy i zauważamy u Stawowego pasję i zaangażowanie, dzięki której w boksie Cracovii jest trochę życia. I znowu – jedni powiedzą, że to sterczenie przy linii i krzyki odnośnie każdej akcji to błazenada, drudzy będą zdania, że w ten sposób można dodać drużynie jakieś pięć procent. Nie nam to rozstrzygać. Dajemy Stawowemu siódemkę, bo w kwestii nagłych wybuchów, rzucania mięsem itd. znajdzie się kilku lepszych.
Skala Probierza: 7/10
Piotr Stokowiec
Trochę jak Probierz. Biega, skacze, gwiżdże. Przywołuje piłkarzy i daje instrukcje albo gestami pokazuje, jak mają się przesuwać. Czyli generalnie – stara się być ciągle pod grą. Mniej wybuchowy, chociaż pamiętamy choćby mecz z Wisłą na początku jego pracy w Polonii, gdzie kopał w butelki, wściekał się, aż w końcu obraził sędziego Gila i na dwa mecze wylądował na trybunach. Być może tamta sytuacja trochę go nauczyła, bo potem tak otwarcie do arbitrów już nie skakał. Czasem krzyknie, że to skandal, innym nazwie arbitra farmaceutą, ale nie robi tego jakoś mocno ostentacyjnie. Zdecydowanie nie jest to typ krzykacza. Od krzyków ma Bakę.
Skala Probierza: 7/10
Ryszard Tarasiewicz
Namiętny szachista, ale mecz to nie szachownica, więc co tu się dziwić, że nagle zapomina o chłodnej kalkulacji i daje się ponieść emocjom. Kiedyś stał przy linii i nerwowo ganił każde nieudane zagranie, wybiegał poza linię, konfrontował się z sędzią, czasem, jak w meczu z Arką, rzucał nerwowo bidonem o ziemię. Teraz… hmmm, właściwie robi to samo. – Ł»e toczę wojny z sędziami? Nie, ja po prostu rozmawiam. Nie chcę, żeby krzywdzili mój zespół. Ale też nie ubliżam im. Raz tylko powiedziałem: ”W dupę z takim sędziowaniem” – tłumaczy „Taraś”.
Skala Probierza: 8/10
Stanislav Levy
Nie, tym razem nie będzie nic o smakoszu fioletowej ambrozji, legendzie za życia i ksywce „The Social One”. Nie mamy też zamiaru po raz tysięczny używać zwrotu sympatyczny szkoleniowiec z Czech, skoro w trakcie meczu Staszek przyjmuje groźną minę i nadaje, ile wlezie. Bezlitosny dla sędziów i dla piłkarzy. Często stojący wokół linii i przyjmujący coraz to bardziej absurdalne pozy. No i zwróćcie uwagę, jak reaguje po golach. Aż chciałoby się powiedzieć: I love this game.
Skala Probierza: 8/10
Adam Nawałka
Dyktator i zamordysta. Tylko jeden punkt mniej od Probierza, ale styl dowodzenia drużyną zupełnie inny. Po pierwsze – nie robi z siebie na siłę dwunastego zawodnika, czyli nie stoi przy linii i nie krzyczy przy każdej możliwej akcji. Po drugie – wstaje z ławki dopiero wtedy, gdy zmusi go do tego konkretna sytuacja. I nie patrząc, że obok są kamery, opieprza. Wystarczy wspomnieć mecz z tego sezonu z Widzewem, gdy w pierwszej połowie kilka razy krzyczał do zupełnie niewidocznego Macieja Małkowskiego, aż w końcu zdjął go przed przerwą i brutalnie zgnoił.
Tak, Nawałka to zdecydowany nr 1, jeśli chodzi o gnojenie. Mistrz krótkich, wymownych poleceń typu „Jedź na dupie i uderz” albo „Kurwa, jak wrzucasz, to popatrz!” Niektórzy mówią, że się go boją, inni, że jest nieprzewidywalny. Jeszcze inni, że ma też drugie, ojcowskie oblicze, co można było zobaczyć też w sytuacji z Małkowskim, gdzie po suszarce ni stąd, ni zowąd przybił z nim piątkę. Do tego bezlitosny dla sędziów i perfekcyjny, jeśli chodzi o wytykanie błędów. „Faken, zapisz to!”, pamiętacie? W ten sposób po meczu rozlicza piłkarzy na zasadzie „ty zawaliłeś to, a ty tamto”. Aha, zwróćcie uwagę, jak jego piłkarze szybko zbiegają na przerwę. Dyscyplina pod każdym względem.
Skala Probierza: 9/10
Michał Probierz
Najbardziej żywiołowo reagujący trener w ekstraklasie. Facet, który stojąc przy linii bocznej wygląda jakby sam chciałby zaraz wejść na boisko. Przypomnijcie sobie kinder-party z Barceloną. Te wszystkie gesty i pokrzykiwania, jakby właśnie grał o awans do Ligi Mistrzów. Sami nie wiemy, co o tym sądzić. Z jednej strony, wiadomo, kabaret. Z drugiej – jakaś tam wartość dodana, bo zawsze będziemy wyżej cenić trenerów, którzy próbują reagować na boiskowe wydarzenia niż tych z kwaśną miną siedzących w boksach.
Probierz nie siedzi. Wybiega poza dozwoloną linię (w meczu z Legią w 93. minucie znalazł się blisko środka boiska), gwiżdże, energicznie przekazuje pomysły albo po prostu przypomina o powrocie do obrony. Gdy trzeba kogoś opieprzyć, opieprzy. Kiedy sędzia czegoś tam nie podyktuje – nie boi się puścić solidnej wiązanki. Po takim meczu, jak z Legią, można powiedzieć – trener z jajami. Gorzej, jak Lechia zacznie przegrywać. Wtedy łatwo będzie te wszystkie reakcje wrzucić do szuflady pt. błazenada.
Skala Probierza: 10/10















